środa, 31 października 2012

Aktualizacja włosów - październik 2012 r.

Kolejny wpis z serii. Przedstawię Wam moje włosowe postępy lub ich brak :P a także pielęgnację, która się do tego przyczyniła ;)

Stan włosów w poprzednim miesiącu

30.09.2012 : 49 cm



Stan włosów na dzień 31.10.2012


Długość 31.10.2012 : 50 cm

Akurat w radio jest informacja dla kierowców, wiec podsumowując przyrost posłużę się podobną terminologią - włosy wrzuciły na luz, a może nawet hamują silnikiem :/ Jest jesień, więc natura też wszystko spowalnia (ostatnio konie miały wizytę kowala w celu podcięcia i wyrównania kopyt - niewiele było do przycięcia, paznokietki koniczkom nie rosną tak jak wiosną, więc moje włosy też jesienne uśpienie uskuteczniają :P).


Suplementy


Humavit Z skrzyp i pokrzywa - do 14.10
Witamina B complex oraz A+E od 15.10
Napar z pokrzywy z dodatkiem bratka lub brzozy - cały październik z małymi przerwami

Picie naparu pokrzywy nieco przyspieszyło mi porost oraz wzmocniło paznokcie, bez zmian jak w poprzednim miesiącu. Miałam jedynie tygodniową przerwę 18-25.10.2012 r.


Szczegółowa pielęgnacja i kosmetyki, jakich używałam

Szampon do codziennego mycia:

* Babydream fur Mama 4x
* Facelle sensitive 12x

Babydream fur Mama nadal próbuję zmęczyć:P Buteleczka 50 ml od niemal 2 miesięcy nie chce się skończyć :P Chcę myć włosy co drugi dzień, co BDFM skutecznie mi uniemożliwia, wiec chyba zużyję go do kąpieli lub pierwszego mycia włosów ;) 
Moim ulubionym szamponem, co widać po częstotliwości używania, był płyn Facelle. Włosy były świeże 2 dni bez problemu, zmywał oleje i nie podrażniał. Plątał włosy niemiłosiernie, jak wszystkie bezSLESowe i bezsilikonowe szampony, których dotychczas używałam, więc mu tego nie wypominam :P Uporałam się z tym problemem myjąc sposobem OMO - dodatkowo zużyłam zalegającą mi od miesięcy butlę bez dna odżywki Diplona ;) Nareszcie :P

Szampon z SLES:

* Barwa, Czarna Rzepa (raz na tydzień lub dwa) w sumie: 2 x 

Barwy użyłam tylko raz profilaktycznie, aby zmyć silikony i przed hennowaniem. Nie zauważyłam przyklapu czy obciążenia włosów (wyjątkiem było mycie BDFM, ale Facelle doprowadziło włosy do porządku), toteż nie byłam zmuszona do mocnego oczyszczenia ;) Umyłam Barwą włosy tak pro forma, aby zwiększyć przyswajalność składników odżywek - bardziej dla mojej psychiki niż dla włosów :D

Odżywki przed myciem:

* OMO  - jako pierwsze O Diplona lub Lorys
* przed myciem odż. drożdże, Bingo shea 1x

OMO pozwoliło uporać mi się z niesamowitym plątaniem włosów przez Facelle, dodatkowo ciężko było mi myć posklejane stylizatorem włosy - pierwsze mycie wykonywałam odżywką, delikatnie rozplątując włosy. Takie przygotowanie ułatwiło mi ich właściwe mycie ;)
Odżywkę drożdżową bardzo lubię, ale można nakładać ją tuż przed myciem na minimum 30 minut, a w tym miesiącu w większości myłam włosy rano, toteż z powodu braku czasu zrobiłam włosom drożdżowe SPA tylko raz :(

Odżywki d/s:

*Bingo kaszmir z placentą 2x
*Bingo shea 8x solo lub z żelatyną, z kakao
*Romantic Anti-Age 2x
*Lorys 1x
*Potters aloes 3x solo lub z pyłkiem kwiatowym
*Balsam specjalny Agafii 6x na skalp solo lub rozcieńczony tonikiem Ziaja

Bingo kaszmir polubiłam już w poprzednim miesiącu - pozostała mi ilość na 2 użycia. Następnie zabrałam się za denkowanie jej siostry: Bingo z shea i 5ma algami. Jej zapach drażni mój nos powodując lekkie pieczenie (kaszmirowa maska mniej mnie drażniła zapachem, co myjąc włosy głową w dół jest dość dokuczliwe). Nakładana na skalp obciążała mi włosy, więc roiłam to rzadko. Była dobrą bazą do laminowania i innych ciekawych domowych masek (kakao skutecznie polepszyło zapach maski ;)), na które miałam mało czasu niestety...
Balsam Romantic użyłam w sumie tylko w celu przetestowania faktu czy nadaje się do OMO oraz czy można go nakładać na skalp. Oba testy zdane - jak zdenkuję to, co planowałam to spokojnie zacznę go używać na różne sposoby ;)
Lorys jest kolejną maską do męczenia :) Ładnie i delikatnie pachnie, ale uparcie prostuje moje włosy, z których na siłę próbuję wycisnąć (czy raczej wygnieść) jakieś fale :P Nadaje się jako krem b/s w celu zabezpieczenia i wygładzenia włosów. Może któraś lublinianka miałaby na niego ochotę? Chętnie wymienię odlewkę na coś innego ;)
Pottersa używałam będąc u rodziców, kupiłam go jakiś czas temu Mamie, gdyż w czasie jednej z kilkudniowych wizyt znacznie zużyłam jej Kallosa. Nie sadziłam, ze tak świetnie sprawdzi się na moich włosach ;) Będę o nim pamiętać w czasie zakupów włosowych (chyba za 100 lat, bo jak na razie zużywam co mam i daję sie skusić promocjom na inne nowości, które chcę przetestować).
Balsam specjalny Agafii przeciw wypadaniu włosów stosuję przy każdym myciu włosów od momentu zakupu ;) W ziołach i mumio pokładam wielkie nadzieje wzmocnienia cebulek :) Balsam muszę rozcieńczać tonikiem nagietkowym Ziaja lub naparem z ziół, gdyż solo powoduje lekki przyklap włosów u nasady (nie są przetłuszczone, ale są cięższe). Mój obecny patent to balsam+tonik/napar z ziół+placenta=mega blask bez obciążenia :D Raz nałożyłam go na całe włosy - na końce jest troszkę za słaby, szybko go piją i są za lekkie.

Odżywki b/s:

*joanna 7x, zazwyczaj jak nie używałam d/s, po laminowaniu
*Lorys 2x
*jedwab Marion- po każdym myciu do 23.10, od 24.10 kuracja z olejkiem arganowym Marion
*spray Marion ocet z malin - po każdym myciu, zazwyczaj już na podsuszone włosy przed stylizacją

Joanna jest moim pewniakiem przy pospiesznym myciu. Jak nie mam czasu na odżywkę d/s to nakładam większą ilość i wygładzenie oraz nawilżenie bez obciążania mam zagwarantowane. Wydajność ma nie do przerobienia. Który miesiąc ją zużywam? Czwarty? Piąty? Mam wrażenie, że mam ją od początku włosomaniactwa ;) O dziwo jeszcze nie myłam nią włosów - ciągle o tym zapominam, ale wątpię, ze spróbuję, gdyż o tej porze roku zależy mi na dłuższej świeżości - odżywka nie umyje mi włosów na 2 dni...
Lorys świetnie wygładza włosy. Zwykle rozcieram go w dłoniach i wgniatam we włosy. Fale wtedy są gładsze i mniej spuszone, a włosy miękkie ;) Na upartego można nim zastąpić jedwab - ma więcej silikonów i parafinę :P
Jedwab Marion już mi się skończył (czy raczej dopiero - buteleczka 15 ml starczyła na długo). Teraz jego rolę spełnia Marion 7 efektów kuracja z olejkiem arganowym. Zdecydowanie ładniej pachnie i ma ładniejszy kolor :P Nie umiem wychwycić różnicy w działaniu obu produktów. Nie obciążają mi włosów, ale używam tylko na mokre włosy i w niewielkiej ilości.
Spray Marion ocet z malin i koktajl owocowy wzbogaciłam silikonami dodając kilka kropli jedwabiu. Używam tego typu produktu w celu zabezpieczenia pocieniowanych końców, poprawy nawilżenia na drugi dzień po myciu oraz odświeżenia fal. Czasem też jako dezodorant do włosów :PP Pachnie wg mnie pięknie, kończę buteleczkę a nadal mi się podoba. W kolejce czeka coś cięższego - spray Shauma. Raczej nie będę nim mogła pryskać włosów tak beztrosko jak Marionem, który nigdy mnie nie obciążył.

Olejowanie:

* na wodę z ryżu, domowy spray-odżywkę, na suche włosy na noc lub kilka godzin kokos z bd mama na długość 5x, OzO na długość 4x
* olejek łopianowy GP ze skrzypem polnym na skalp na całą noc lub przed myciem na 0,5-2h 8x

Od kilku miesięcy olejowałam na mokro na odżywkę lub co najmniej wodę. Włosy były wtedy bardziej miękkie, nawilżone - wydawało mi się, że tak ma być. Ale post Czarownicującej odnośnie olejowania na sucho skłonił mnie do tej metody. Faktycznie napięcie powierzchniowe wody "odpycha" olej, więc jego cenne składniki nie mają dostępu do włosa a jedynie zatrzymują w nim wilgoć i składniki odżywki. Od tego momentu nakładam olej na suche włosy - niech jego składniki zadziałają ;) Różnica jest w fakcie nawilżenia - nie są już tak mocno nawilżone, nie czuć, że aż za dużo wody mają w sobie, ale są bardziej sprężyste. Może teraz odczuję różnicę między olejami - nakładając na odżywkę tylko widziałam, że oliwa z oliwek bardziej dociąża włosy. Reszta taka sama - nie było różnicy w działaniu kokosa, orzecha włoskiego, winogronowego i sezamowego. Pewnie olej rzepakowy by dał podobny efekt :P A może mam bardzo tolerancyjne włosy?
Olejek łopianowy nakładałam olejując resztę. Masowałam nim skalp wypowiadając magiczne formuły "Rośnijcie włosy i nie wypadajcie!" :P Wypadanie nie zmieniło się a porost, na cóż też jakoś się nie zmienił. Ale za to skalp w końcu dostał soją porcje oleju ;)

Wcierka:

* Eliksir przeciw wypadaniu włosów Green Pharmacy do 24.10
* Woda brzozowa ISANA od 27.10

 Już z przyzwyczajenia używam jakiejś wcierki na skalp ;) Taki nawyk. Eliksir nie przyspieszał przetłuszczania, co jest warunkiem koniecznym zaakceptowania przeze mnie wcierki i dodatkowo łagodził podrażnienia i swędzenie. Przyjemny produkt. Po jego skończeniu z braku laku zaczęłam spryskiwać skalp wodą brzozową Isany. Działa podobnie, ale za wiele o niej ni jestem w stanie powiedzieć po kilku użyciach. W kolejce czekają ampułki, których użycie zaplanowałam na listopad, więc Isana miała mi zapełnić tylko kilka ostatnich dni października :D

Inne:

1) farbowanie henną Mumtaz 25.10 - recenzja i efekty
2) laminowanie 1x
3) płukanki:
* z wody z ryżu i octu jabłkowego 5x
*z wody z kaszy jęczmiennej z octem jabłkowym 1x
* z octem 1x
*  z wody oraz ISANY brzozowej i octu 1x

Farbowanie jak co miesiąc - szczegółowo opisałam je TU
Zalaminowałam sobie raz włosy, efekt fajny - wyraźna miękkość i blask włosów, mam wrażenie, że również pogrubienie i większa mięsistość. Nie jest to efekt WOW, ale całkiem przyjemny ;)
Płukankę z ryżu czy kaszy opisałam TU, natomiast dodatek samego octu, jak również wody brzozowej Isana nadawał włosom połysku. Jak tylko pamiętałam o nich to chętnie stosowałam :D
Staram się coraz rzadziej czesać włosy, w czasie pierwszego O rozplątuję i przeczesuję włosy palcami ;) Ugniatam je żelem lub pianką do włosów, a w celu odświeżenia skrętu spryskuję Marionem lub ugniatam odżywką Lorys. Fale mam jako takie-nijakie, ale nie poddaję się ;)





niedziela, 28 października 2012

Facelle sensitive - intymny szampon

Facelle pojawił się już jakiś czas temu w blogosferze jako kolejny łagodny szampon bez SLES. Po szamponie Babydream, który z powodu zasadowego pH powodował wypadanie włosów u niektórych osób i balsamie do kąpieli Babydream fur Mama, który jednak z powodu dużej zawartości olejów obciążał, w Rossmannie został odkryty płyn do higieny intymnej o równie łagodnym składzie, a niższym pH.


Facelle intim Wasch-lotion - Sensitive


Opis producenta:


Skład:


Znajdziemy tu kwas mlekowy, glicerynę, mocznik, alantoinę, ekstrakt z rumianku i awokado. Na samym początku są substancje myjące, dalej nie znajdziemy żadnych olei, które mogłyby obciążyć włosy, toteż skład wydaje się być odpowiedni również dla przetłuszczającej się skóry głowy. Zawiera ekstrakt z rumianku i bisabolol, toteż może, ale nie musi, rozjaśniać lekko włosy (u mnie tego nie zauważyłam).

Moja opinia:


Zacznę od przeznaczenia przewidzianego przez producenta. W tym celu płyn sprawdza się bardzo dobrze, nie podrażnia, wręcz łagodzi podrażnienia (o które nietrudno często jeżdżąc konno i na rowerze :/). Dobrze myje i odświeża, ale miło by było gdyby ładnie pachniał, skoro już zawiera Parfum ;)
Używałam go też do mycia twarzy - zmywał makijaż i inne zanieczyszczenia. Nie ściągał skóry i jej nie wysuszał, ale wiadomo, że smarowałam ją później kremem ;)
Trzecim zastosowaniem było mycie włosów. Używałam zarówno metodą kubeczkową, jak i tradycyjnie spieniając w dłoniach. Pieni się bardzo dobrze, ale piana jest zwarta, ciężko rozprowadzić ją po włosach, więc nakładałam miejsce po miejscu i spieniałam. Podobnie zachowuje się szampon Babydream i emulsja Babydream fur Mama, która miała zbyt wodnistą jak dla mnie konsystencję do "ręcznego" nakładania. W metodzie kubeczkowej nie sprawiało to problemu. Wracając do Facelle muszę stwierdzić, że świetnie oczyszcza włosy i skórę głowy. Nie obciąża, nie przyspiesza przetłuszczania - spokojnie mogę myć co 2 dni w przeciwieństwie do emulsji BD fur Mama. Plącze włosy - w stopniu identycznym jak poprzednicy, ale stosując OMO można nieco to ograniczyć ;) Nie zauważyłam zmniejszenia ani zwiększenia wypadania włosów, na co skarżyły się niektóre dziewczyny. Opakowanie mogłoby mieć pompkę, ale nie jest to wada - mam opakowanie z pompką po innym kosmetyku :P

Podsumowując muszę stwierdzić, że jest to produkt warty uwagi - uniwersalny i dobry w każdym wspomnianym zastosowaniu. Dodatkowo jest tani - za 300ml zapłacimy w promocji 5zł, standardowo ok. 6,50zł. Mam jeszcze całe opakowanie, które stale używam do higieny intymnej, czasem do twarzy (obecnie używam głównie mydła dziegciowego - super atak na super obrażoną na mnie cerę:P). Do włosów używałam miesiąc. Teraz kolej na inny szampon, nie chcę żeby włosy się przyzwyczaiły. Zapewne do niego wrócę ;)

piątek, 26 października 2012

Farbowanie henną Mumtaz + Venita kasztan 25.10.2012 r.

Minął miesiąc od poprzedniego farbowania, toteż czas je powtórzyć ;) Tym razem użyłam reszty henny Mumtaz (mniej niż 30g, zakupiona w  Deesis za 6,99 zł za 100g.) oraz napoczętego opakowania Venity kolor kasztan (ok 20 g - zawiera sztuczny barwnik i indygo, dlatego przestałam ją stosować, ale resztę opakowania postanowiłam zużyć):


Zdjęcia pochodzą z internetu, gdyż z rozpędu sprzątając po farbowaniu swoje wyrzuciłam :P

Tym razem zainspirowana Eve postanowiłam moje farbowanie uczynić nieco bardziej odżywczym ;) Dodałam placentę oraz spirulinę.

Wykonanie:


30g henny Mumtaz
20g Venity kasztan
1 łyżeczka placenty
1/2 łyżeczki spiruliny
ocet jabłkowy i woda (zapomniałam kupić cytrynkę)

Hennę zalałam wodą z octem 24h wcześniej, przed farbowaniem podgrzałam w kąpieli wodnej i dodałam Venitę. Jak mieszanka delikatnie ostygła to dodałam placentę i spirulinę. Papkę nałożyłam na umyte szamponem ze SLES i odsączone z wody włosy. Papkę trzymałam ponad 2h (oglądałam film:P). Po tym czasie spłukałam obficie ciepłą wodą, jak była czysta to samą długość polałam zimną. Włosy odcisnęłam z wody i wysuszyłam suszarką (zbliżała się pierwsza w nocy - nie było mowy o naturalnym wyschnięciu).

Efekt:


Po lewej jest zdjęcie przed a po prawej po farbowaniu. Jak kolor się spłucze to widać odrosty - prawdopodobnie po nieszczęsnym farbowaniu pianką Wellaton - kolor jasne kakao. Kolor był ciemniejszy od mojego, dość szybko się wypłukał, ale razem z moim kolorem! Odrosty po ciemnej farbie miałam ciemniejszy - czyli Wellaton rozjaśnił mi włosy :/ To było moje pierwsze i chyba ostatnie farbowanie "trwałą" farbą chemiczną :( Henna na szczęście nieco łagodzi różnicę w kolorze, a zresztą ostatnio modny stał się look pt. ombre hair :P

Zwłaszcza włosy u nasady mocniej złapały kolor - możliwe, że końce bardziej zmęczone życiem nie puszczają tak szybko koloru z poprzedniego farbowania ;) Mimo wszystko są wyraźnie jaśniejsze - takie rudzielce ;) Chciałabym całe włosy mieć w tym odcieniu, ale póki co nie zdecyduję się na rozjaśnianie.


Tu widać różnicę w odcieniu włosów u nasady i przy końcach. Po lewej bez lampy a po prawej z lampą. Oba zdjęcia zrobione po farbowaniu ;) 


Uwielbiam włosy po hennowaniu - są bardzo błyszczące, gładkie i miękkie mimo braku jakiejkolwiek odżywki. Odcień jest zależny od światła - najpiękniej rozbłyska w jesiennym słońcu :) Niestety fotografa nie mam, wiec pozostanie podziwiać efekt po lampie błyskowej ;P


Pozdrawiam Was serdecznie, nie dajcie się zimie! Prognozy są bezlitosne - najpóźniej jutro zacznie prószyć śnieg.

wtorek, 23 października 2012

TAG - Moje włosy w pigułce

Zostałam oTAGowana przez Hinatę - dziękuję ;)




 
Zasady: odpowiedzieć na 13 pytań, otagować 5 osób (oczywiście je o tym poinformować), podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
 
1. Twój naturalny kolor włosów:
Jasny brąz-bardzo ciemny blond, taki szaro-mysi i łatwo rozjaśniający się od słońca, dlatego zawsze wyglądam, jakbym miała ciemniejsze odrosty :P

2. Twój obecny kolor włosów:
Kasztan z rudo-złotymi refleksami- farbuję henną ;)

3. Aktualna długość Twoich włosów:
Około 50 cm mierząc od czubka głowy do końca włosów, mam włosy pocieniowane, więc warstwa z wierzchu jest ok 10 cm krótsza.

4. Długość na jaką chciałabyś zapuścić włosy:
Do pasa :P Zależy to od "zachowania" moich  włosów ;) Nie chcę mieć mega długich włosów bez objętości. Cel pierwszy to do zapięcia od stanika ;) Brakuje mi około 10 cm ;)

5. Jak często podcinasz końcówki?
Raz na 3 miesiące, mam włosy pocieniowane, więc często jak mam chwilę to wycinam pojedyncze rozdwojone końce. Dużo mam takich właśnie na najkrótszej warstwie. Najdłuższe włosy, które mają kontakt z ubraniami i szalikami są najzdrowsze - dziwna sprawa :/

6. Twoje włosy są proste falowane czy kręcone?
Na podstawie obszernego wyjaśnienia tematu przez Mysię stwierdziłam, że prostych włosów nie mam. Prawdopodobnie są to fale 2A - czyli tzw. włosy podatne (podatne na wyginanie się :P). Z powodu cieniowania ciężko na 100% to określić.

7. Jaką porowatość mają Twoje włosy?
Nie jestem ekspertem w tym temacie, ale określiłabym swoje włosy średnie w kierunku do wysokiej porowatości. Mam wrażenie, że część włosów jest zdecydowanie mniej porowata od reszty - nie rozdwajają się, są zawsze gładkie, mają mniejszą ochotę na kręcenie i schną o wiele wolniej.


 8. Jakie są Twoje włosy (np. normalne, przetłuszczające się, suche itd.) ?
Przetłuszczają się u nasady, końce ze względu na rzadkie podcinanie (szkoda mi od razu pozbyć się 15 cm włosów, żeby całkiem zejść z cieniowania) są bardziej suche.

9. Jak wygląda Twój codzienny rytuał pielęgnacyjny?
Myję włosy co 2gi dzień. Myję OMO i zawsze nakładam odżywkę lub maskę na 5-30 minut. Jeśli na prawdę nie mam czasu to nakładam odżywkę b/s. Zawsze zabezpieczam jedwabiem. W dzień, gdy nie myję włosów psikam odżywkę w sprayu z silikonem i/lub ugniatam fale roztartą w dłoniach odżywką b/s lub kremem.

10. Czego nie lubią Twoje włosy (np. wiatru, silikonów itp. - wszystko co przyjdzie Ci do głowy) ?
Dotykania zwłaszcza w okolicach skóry głowy - zaraz są tłuste. Nie lubią warkocza francuskiego i innych dobierańców - zaraz swędzi mnie pod nimi skóra głowy i w krótkim czasie drapiąc się mimochodem niszczę fryz. Co ciekawe zwykły kok nie powoduje swędzenia :P

11. Co lubią Twoje włosy (np. olejowanie, długie spacery przy blasku księżyca itp. - wszystko co Ci przyjdzie do głowy) ?
Uwielbiają słońce - lśnią w jego świetle i się rozjaśniają nabierając złotych refleksów :P Lubią proteinki - robią się puszyste i żywe, lubią żel lniany i aloes - robią się bardzo miękkie, gładkie, ale nie obciążone, hennę (chyba bardziej ja ją lubię :P)

12. Jaka jest Twoja ulubiona fryzura?
Fale! Grube loki lekko rozprostowane! Ale mimo wszystko pasma gładkie i lśniące (rzadko udaje mi się pogodzić oba warunki). Z drugiej strony pod względem funkcjonalnym ulubioną fryzurą są związane włosy w kucyk, z tym że nie przekładam przez ostatnie zawinięcie gumki całych włosów tylko zostawiam je zwinięte w pętelkę (mam nadzieję, że wiecie co mam na myśli:P). W czasie treningu, czy jakiegoś innego aktywnego spędzania czasu nie plączą się i nie rozpadają pod wpływem ciężaru. Lubię też koczek-ślimaczek, który pozwala mi uzyskać fale - uwielbiam go do spania.

13. Gdyby Twoje włosy umiały mówić, co by powiedziały?
Przestań marudzić i ciesz się, że nas masz! :PPP

+ od kiedy stosujesz świadomą pielęgnację włosów? (pytanie opcjonalne)
od stycznia 2012
 
Taguję:
 Smyka
Narvikę
Czarną Orchideę
Blond Hair Care
Madame Peacock

Trzymajcie się ciepło! Buziaki :*

Green Pharmacy - Eliksir ziołowy przeciw wypadaniu włosów

Eliksir do włosów wzmacniający, przeciw wypadaniu

Eliksir kupiłam w celu używania jako bezalkoholowej odżywki-wcierki do włosów po myciu. Doszłam do wniosku, że będę stosować na przemian wcierkę z alkoholem (ukochana Rzepka) i bez alkoholu (podejście nr 1 Jantar przetłuszczał mi włosy, nr2 odżywka pokrzywowa Anna miała nieprzyjemny zapach "ścierki"). Eliksiru pozostało mi na 2-3 użycia, więc jestem już w stanie ocenić ją.


Opis producenta:

Producent nieco zagalopował się opisując działanie swojego eliksiru. Patrząc na skład od razu możemy zweryfikować, które obietnice producenta są dopisane, żeby porwać czytelnika i skłonić do zakupu :P Wzmocnić mieszki włosowe mogą ekstrakty ziołowe - jak najbardziej prawdopodobieństwo jest, ale odbudowywanie rdzenia włosa i poprawa stanu na końcówkach po zastosowanie tego ziołowego płynu to już przegięcie. Zawiera co prawda proteiny sojowe, ale w niewielkiej ilości po ekstraktach, toteż nie szalałabym z opisem cudownych właściwości regeneracyjnych. Zdecydowanie wolałabym, aby opisane zostały właściwości i działanie zawartych w preparacie składników, a nie bajki o niesamowitej regeneracji. Ale po to człowiek stał się włosomaniakiem, żeby czytać składy kosmetyków, a nie opisy producenta ;)

Skład:

W składzie znajdziemy ekstrakt z łubinu wąskolistnego, skrzypu polnego, kasztanowca i łopianu. Dodatkowo proteiny soi - hydrolizowane.

Opakowanie i konsystencja:

Zacznę od konsystencji. Jest to po prostu płyn, konsystencja wody - nie jest gęściejszy. Moim zadaniem to odpowiednia konsystencja dla tego typu preparatu. Gęściejszy nie tworzyłby mgiełki łatwej do równomiernego rozpylenia. Zapach ma przyjemny, ziołowy, ale bardzo łagodny. Pozostawia na włosach u nasady subtelną nutę.

Opakowanie to buteleczka z atomizerem. Plusem jest ciemny plastik - ekstrakty ziołowe nie przepadają za światłem, toteż ciemna barwa opakowania ogranicza jego przenikanie, ale mimo to butelka jest przezroczysta i widzimy zużycie kosmetyku.  Jednak ze względu na wielkość (250ml) i płaski kształt butelka jest nieporęczna. Ciężko jedną ręką trzymać opakowanie i jednocześnie rozpylać produkt. Poleciłabym chociażby kształt walca - lepiej uchwycić w dłoni ;) Atomizer dość ciężko chodzi, ale nie zacina się, jest solidny i rozpyla idealną mgiełkę. Troszkę chyba przecieka, bo zawsze pojawia się kropla, która spływa po butelce.

Cena i dostępność:

8zł / 250 ml, Rossmann, małe drogerie i sklepy zielarskie

Moja opinia:

Sprayu używałam zawsze po myciu, jeszcze na mokre włosy. Psikałam na przedziałki co kilka cm - głównie na skórę, ale w związku z tym, że jest to spray kosmetyk pokrywał też kilka cm włosów u nasady. Nie jest to problemem, gdyż wcierka nie zawiera alkoholu i nie wysusza. Po rozpyleniu delikatnie masowałam skalp opuszkami palców. Eliksir nie obciążał włosów i nie przyspieszał przetłuszczania, ale go też nie spowalniał. Porostu nie przyspieszał, albo zrobił to nieznacznie. Nie było wysypu babyhair - ale te co były to rosły sobie radośnie. Najważniejsze jednak były jego łagodzące właściwości - był ratunkiem dla podrażnionego skalpu (sprawdził się znakomicie po nieudanym eksperymencie z maseczką stymulującą wzrost z cynamonem, którego dodałam za dużo i "dopiekłam" zdrowo swojej skórze głowy :P Po spłukaniu popsikałam obficiej niż zwykle skalp eliksirem i pieczenie ustało! Ufff... :P), łagodził również swędzenie (mój TŻ też ten specyfik w tym celu przetestował i potwierdza ;) ).

Podsumowanie:


 Podsumowując mój wywód muszę stwierdzić, że eliksir jest kosmetykiem, który warto mieć - poratuje nasz podrażniony, swędzący skalp i sprawi mu przyjemność ziołowymi ekstraktami, które może nieznacznie, ale działają. Polecam zwłaszcza dla przetłuszczającej się skóry głowy, gdy ciężko jest znaleźć odżywkę, którą bez ryzyka obciążenia możemy nakładać u nasady włosów. Eliksir dopieści też nasze włosy u nasady, które odwdzięczą nam się później ;)


poniedziałek, 22 października 2012

Akcję zapuszczania włosów czas zacząć!


W imieniu swoim i organizatorek frombodytohair chciałabym Was zaprosic do akcji zapuszczania włosów z użyciem wspomagaczy - powszechnie znanych i mniej znanych, ale legalnych :D

Organizatorki jako wspomagacze uznają m.in:
  • wcierka Jantar
  • wcierka Joanna,Rzepa
  • olejek rycynowy
  • olej Khadi
  • olej kokosowy
  • picie drożdzy
  • picie skrzypowity
  • nafta kosmetyczna
  • Amla
  • Kulpol,płyn pokrzywowy
  • woda brzozowa
  • Calcium pantothenicum
  • Merz Special
  • Henna Treatment Wax

Zgłosić należy się pod postem (TYM) a zdjęcia włosówtrzeba wysłać do 01.11.2012 r. na maila FROMBODYTOHAIR@GMAIL.COM. Kolejne zdjęcia wysyłamy około 31.01.2013 r. w celu porównania długości ;)

Pierwszym wspomagaczem moim będzie Kuracja w ampułkach Joanna Rzepa. Pokrzywkę piję cały czas, a jako suplementy mam tylko witaminy A+E oraz B complex. Inne dziewczyny będą dla mnie jedynie pozytywną motywacją :D

Oto "z czym" zaczynam:


 Na co dzień kręcę włosy koczkiem-ślimaczkiem i wyglądają mniej więcej tak:
 Włosy na obu zdjęciach były przed farbowaniem - taki urok henny: inne światło - inny kolor ;)

 Jak myślicie - za 3 miesiące będzie się czym pochwalić? :) 

Paczuszka prosto z Rosji :D

Ostatnio zajrzałam na stronę Bioarp i znalazłam ciekawe jesienne promocje. Od jakiegoś czasu nęciły mnie rosyjskie kosmetyki, więc nie mogłam się oprzeć. Mam już dużą listę odżywek i szamponów, ale obniżka o niemal 50% złamała moją słabą silną wolę :) Tak oto w piątek dotarła do mnie paczuszka:



1. Receptury Agafii - Balsam ziołowy specjalny


Specjalny balsam ziołowy Agafii przeciwko wypadaniu i łamliwości włosów, oparty na wodzie strukturyzowanej, wyciągu z 17 syberyjskich ziół, czerwonego jałowca i tarczycy bajkalskiej, z dodatkiem mumio.
Delikatnie pielęgnuje, wzmacnia i odżywia włosy, regeneruje i stymuluje wzrost.

Pokładam w nim nadzieje na ograniczenie wypadania i wzmocnienie cebulek. Mam zamiar stosować go tylko na skalp. Jestem już po pierwszym użyciu - nałożyłam na całe włosy, żeby globalnie sprawdzić jego działanie ;) Zapowiada się ciekawie, ale stosując na skalp chyba będę musiała go rozcieńczać np. naparem ziołowym, gdyż delikatnie obciąża włosy u nasady.

2. Receptury Agafii - Balsam domowy codzienny


Domowy balsam ziołowy babci Agafii do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju włosów, oparty na wodzie strukturyzowanej( ma właściwości deszczówki), wyciągach z 17 syberyjskich ziół, wyciągu z żytniego chleba, łupin cebuli, szyszek chmielowych i propolis. Delikatnie pielęgnuje, wzmacnia i odżywia włosy, regeneruje i stymuluje wzrost.
  
Jeszcze go nie testowałam, ale podoba mi się jego delikatny miodowy zapach i żółtawy kolor :) Czuć wspomniany w składzie propolis ;) Zaciekawił mnie w nim ekstrakt z żytniego chleba i właśnie propolis. Niech mój skalp czuje się dopieszczony :)


3. Organiczny żel-krem do powiek do 35 lat


Delikatny krem-żel do powiek usuwa oznaki zmęczenia oraz zapobiega pojawieniu się zmarszczek i cieni wokół oczu. Wzmacnia procesy odnowy komórek skóry, nasycając ją witaminami C i F, daje wyraźny odmładzający efekt. Wygładza drobne zmarszczki, tonizuje skórę delikatną skórę wokół oczu, przywraca jej sprężystość.

Używam go 2 razy dziennie, ma delikatną konsystencję i ogromną, jak na produkt pod oczu i na powieki, pojemność 50 ml! Standardowa cena jest korzystna w stosunku do ilości kosmetyku. Krem ma usuwać oznaki zmęczenia, więc dodatkowo wzmacniam jego działanie trzymając go w lodówce - przyjemnie chłodzi ;)



4. Organiczny krem-lifting do powiek 50+


Organiczny krem - lifting do powiek dla osób po 50-tce
Unikalna receptura kremu została wzbogacona kompleksem liftingującym – «Biolift plus» który napina   i regeneruje skórę od wewnątrz, przywracając jej sprężystość i elastyczność. Emulsja przeciwdziała wiotczeniu skóry, spowalnia proces starzenia się skóry, wygładza zmarszczki. Ma silne właściwości regeneracyjne i odmładzające. Unikalne składniki aktywne głęboko nawilżają skórę, tonizują, przywracają naturalna pigmentację, utrzymują naturalny owal twarzy.

Krem kupiłam z przeznaczeniem dla Mamy ;) Zapytam, czy się sprawdził.




Unikalne rosyjskie mydło zawierające naturalny brzozowy dziegieć. Oparte na starej, tradycyjnej recepturze. Nie zawiera sztucznych barwników i dodatków zapachowych. Przebadane dermatologicznie.

Składnik aktywny - dziegieć brzozowy, poprawia ukrwienie skóry, działa tonizująco na podrażnioną skórę, normalizuje działanie gruczołów łojowych, zmniejsza świąd, działa antyseptycznie, przyspiesza gojenie drobnych ran i zadrapań. 

Już kończą mi się pomysły w walce z trądzikiem, który ostatnio reaktywował się po wielu latach na mojej twarzy w okolicy brody i ust :/ Krem Benzacne początkowo zasuszył to, co było na mojej twarzy. Skóra swędziała mnie przeokropnie, ale skoro pomagał, to myślałam, że się przemęczę. Swędzenie ustało a na twarzy pojawiły się wielkie czerwone gule. Mydełka używam 2x dziennie od piątku. Powoli zasusza zmiany nie wysuszając skóry - zobaczymy jak zadziała długofalowo ;) Dodatkowo mam zamiar używać go do okresowego oczyszczania włosów i skóry głowy. Może spowolni nieco przetłuszczanie? ;)




Sam kartonik dał również troszkę szczęścia i radości ;) Nadal jest w użyciu :P


 
 P.S.

Dziś przypadkiem natrafiłam na blog Arivle . Blog prowadzony jest już pół roku a dopiero informacja o rozdaniu umieszczona na blogu, który obserwuje doprowadziła mnie do niego. Jak po nico do kłębka. Dlaczego tak się ekscytuję? A dlatego, że łączy mnie w autorką więcej niż włosomaniactwo, ale także pasja jazdy konnej! Dodatkowo dziewczyna startuje w koronnej wg mnie dyscyplinie - ujeżdżeniu. Oprócz postów kosmetycznych czekam na fotorelacje z zawodów i treningów :D 

Postanowiłam również wziąć udział w rozdaniu:

 

środa, 17 października 2012

Recenzja: Babydream fur Mama balsam do kąpieli

Czas zrecenzować powszechnie znany i często również lubiany środek do łagodnego mycia włosów. Napisałam środek a nie szampon, gdyż wg producenta jest to balsam do kąpieli ;) Balsam już prawie mi sie skończył a przelewałam go do butelki 50 ml, więc pozbyłam się oryginalnej butli 500ml - dlatego wybaczcie fakt, że zdjęcia, opis producenta i skład zacytowałam z Wizażu.

Babydream fur Mama - Wohlfuhl-Bad



Opis producenta:


Balsam o działaniu pielęgnującym i relaksującym. Balsam zawiera proteiny serwatkowe oraz duze ilosci naturalnych olejów roslinnych o silnym działaniu nawilzajacym. Produkt nie zawiera olejów mineralnych i silikonowych, nie zawiera barwników i konserwantów.

Skład:


Aqua, Glycine Soja (Soybean) Oil, Sorbitol, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Cocoamphoacetate, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Parfum, Sodium Chloride, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Glycerin, Whey Protein, Lactose, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Polyglyceryl - 10 Laurate, Polyglyceryl - 2 Laurate, Glyceryl Caprate, Xanthan Gum, Tocopherol, Citric Acid.  

Zawiera olej sojowy, olej ze słodkich migdałów, glicerynę, proteiny serwatkowe, laktozę, olej słonecznikowy oraz wit. E. Głównym środkiem myjącym jest Cocamidopropyl Betaine. Jak widzicie zawiera bardzo dużo "dobrych składników", głównie olejków. Jednak dla moich włosów aż za dużo.

Moja opinia:


Opakowanie:
Produkt kupujemy w 500ml butli z małym wylotem - jest dość wygodna, ale jak dla mnie za duża, aby nią operować myjąc głowę, toteż przelewałam go do mniejszej 50 ml buteleczki po małym szamponie Clear.

Konsystencja i zapach:
Konsystencja jest bardzo wodnista, jak mleko, dlatego nakładając na rękę trzeba uważać, żeby nie wylać za dużo, bo przecieknie przez palce. Zapach ma cudowni! Taki pudrowy, słodki i otulający. Jednak zapach to kwestia gustu - jedni go kochają, inni nienawidzą - jest intensywny, więc nie sposób być obojętnym.

Stosowanie:
Zazwyczaj stosowałam metodą kubeczkową - rozcieńczałam balsam w buteleczce z wodą, wstrząsałam aż do powstania piany (faktycznie jest to jak spienianie mleka - pianka jest bardzo delikatna, ale na włosach robi się bardziej zwarta i sztywna). Wylewałam miksturę na głowę delikatnie masując. Świetnie oczyszczał włosy, nawet z olejów, ale nieco plątał włosy (jak każdy tego typu produkt zaadoptowany jako szampon). Później stosowałam też nalewając odrobinę na rękę, spieniając w dłoniach nakładałam miejsce po miejscu. Nie mogłam przetransportować piany na całą głowę, musiałam indywidualnie nakładać miejsce po miejscu, zwłaszcza, że splątane włosy utrudniały mi masowanie skalpu. Czytałam opinie używających balsamu właśnie do kąpieli - zawsze musiały myc tłustą warstwę z wanny po kąpieli, co mnie natchnęło do faktu, że chłodna woda nie płucze tylu olejków - dlatego spłukiwałam balsam z włosów ciepłą woda.

Działanie:
I tu pojawia się pewien dylemat. Zaczęłam używać balsamu po przygodzie z niebieskim szamponem BD latem. Wiadomo, że włosy są wtedy nieco bardziej suche a dodatkowo pocimy się, więc tak czy siak myłam włosy codziennie, nie czekałam na objawy przetłuszczania, gdyż pot na skalpie powodował przywieranie kurzu i nieprzyjemne swędzenie. Jak na lato balsam był świetnym szamponem. Spokojnie myłam włosy codziennie, często nie używałam odżywki d/s, więc nakładałam tylko Joanne b/s i włosy były zadowolone. Schody zaczęły się jesienią, gdy już było chłodniej, trzeba było dosuszać głowę do końca, żeby wyjść z domu, człowiek się nie pocił i nie było sensu myć codziennie. Przestawiłam się mycie co 2gi dzień i w tym wypadku BD fur Mama przestał mi pasować. Po myciu BD już następnego dnia włosy się przetłuszczają. Nawet jeśli nie użyję odżywki. Niestety chyba resztę szamponu zużyję do twarzy lub ciała.

Podsumowując:

Zdecydowanie polecam dla włosów suchych lub jako bardzo delikatny środek do codziennego mycia. Niestety przy przetłuszczającej się skórze głowy potrafi obciążać i wzmagać przetłuszczanie. Pewnie wrócę do niego latem ;)

wtorek, 16 października 2012

Recenzja: krem oliwkowy Cien z Lidla

Uwielbiam wszelkiego rodzaju "smrowidła" do ciała. Ulubioną formą jest dla mnie masło lub krem do ciała. Tego typu kosmetyki mają to do siebie, że wchłaniają się dość wolno i często zostawiają film na skórze, dlatego używam ich wyłącznie tuż po wieczornym prysznicu. Koszulce nocnej nie zaszkodzi jak wchłonie nieco kosmetyku :P Na dzień, tuż przed ubraniem się używam tylko lekkich balsamów lub nawet nie smaruję się wcale. Dobry krem zastosowany wieczorem jeszcze rano utrzymuje nawilżenie i miękkość skóry ;) Dzisiaj przedstawię Wam oliwkowy krem z limitowanej serii Cien Med:


Cien Med - Moisturising Body Balm


Krem kupiłam w promocji w Lidlu. Niezaprzeczalnym faworytem do tej pory był oliwkowy krem ISANA (500ml za 10zł), toteż standardowa cena kremu z Lidla mnie nie kusiła. Został przeceniony na 5 zł za 250 ml - postanowiłam go wypróbować.

Opis producenta:


Producent nie rozpisał się zbytnio o właściwościach tego kremu:
Kombinacja wartościowych olejków i witaminy E łagodzi i pielęgnuje skórę wrażliwą i suchą. Sposób użycia: Codziennie równomiernie rozprowadzić na całym ciele. Produkt przebadany dermatologicznie.


Skład:




Krem zawiera m.in. glicerynę, masło shea, oliwę z oliwek, olej jojoba, masło kakaowe, witaminę E, silikon dimethicone oraz panthenol.

Przypatrując się składowi można pokusić się używanie kremu także jako zabezpieczenie końców włosów po myciu. Niewielka ilość silikonu w tym zastosowaniu wzmocni funkcje ochronne kremu.

Moja opinia:


Krem spełnia moje wymagania, jeśli chodzi o działanie. Rozsmarowuje się bardzo dobrze, nie pozostawia smug i odpowiednio szybko się wchłania pozostawiając lekko tłusty film na skórze. Następnego dnia skóra nadal jest nawilżona i miękka, ale nie ma już tłustego filmu, więc spokojnie możemy założyć nawet jasne ubrania - na skórze nie ma nic, co mogłoby je poplamić ;) Dodatkowo krem bardzo ładnie i subtelnie pachnie. Ja wyczuwam nutkę cytryny, zapach robi się na skórze delikatniejszy i przyjemniejszy niż w słoiczku. Jeszcze następnego dnia rano delikatnie czuć cytrynową nutkę. Krem oceniam na plus, ale w promocyjnej cenie. Składem nie odbiega od niego ISANA oliwkowa, więc w konkurencji cen standardowych zdecydowanie ISANA wygrywa. Jedynie Cien ma troszkę przyjemniejszy zapach, wg mnie ;)

piątek, 12 października 2012

Domowy puder sypki


Każda z nas z chęcią powraca do natury a także coraz chętnie kombinuje z samodzielnym wykonywaniem kosmetyków. Dzisiaj zaproponuję wykonanie własnego pudru sypkiego. Możemy dowolnie modyfikować jego skład w zależności od cery i własnych upodobań ;)

Składniki:


Chciałabym zaproponować składniki, które możemy kupić stacjonarnie w sklepie spożywczym, sklepie ze zdrową żywnością lub aptece. Można taki puder wykonać z półproduktów, ale trzeba je zamawiać przez internet, więc skupię się tylko na stacjonarnie dostępnych składnikach.

Baza:


* pojemniczek z sitkiem i pędzel do pudru - można zastosować inny pojemniczek, ale sitko znacznie ułatwia aplikację. Ja mam pojemniczek po pudrze mineralnym sypkim z Lidla (kupiłam za 16 zł puder z pędzelkiem, ale nie jest niestety w stałej ofercie)
* skrobia ziemniaczana (mąka ziemniaczana) - im drobniejsza, tym lepiej, jest to najtańszy i najłatwiej dostępny składnik (praktycznie dostaniemy ją w każdym sklepie spożywczym)
* skrobia ryżowa - lepsza, gdyż zazwyczaj jest drobna jak talk, ziemniaczana ma jednak delikatnie grubsze cząstki, dostępna w większych sklepach spożywczych w dziale ze zdrową żywnością (swoją kupiłam w Leclercu)
* skrobia kukurydziana (nie jest to mąka kukurydziana!) - osobiście nie stosowałam, dostępna w sklepach ze zdrową żywnością.

Dodatki:


* cynamon - działa odkażająco, polecany do cery tłustej, dodatkowo może nadać pudrowi barwę, im więcej cynamonu tym bardziej brązujący będzie puder, dodatkowo pięknie pachnie ;) Może jednak podrażniać - radzę dodawać minimalną ilość i jeśli Was nie podrażni to można dosypać więcej ;)
* glinka - zielona dla cery tłustej, biała do suchej i delikatnej, a czerwona dla każdej cery, dodatkowo czerwona nadaje pudrowi ciemniejszą, delikatnie różową barwę
* kakao - przyciemni puder (w stronę brązu), ale powoduje mniejsze ryzyko podrażnień niż cynamon, również ładnie pachnie, ale delikatniej niż cynamon.
* kurkuma - zainspirował mnie wpis Idalii o maseczce z kurkumy, w którym wspomniała, że Hinduski m.in. dodają do pudru. Kurkuma ma właściwości przeciwzapalne i antybakteryjne, toteż świetnie nadaje się do cery trądzikowej.

Zapach daje głównie cynamon i kakao, reszta składników jest niemal bezzapachowa.

Moja mieszanka i jej działanie:


Zostało mi jeszcze trochę pudru z Lidla, więc uzupełniłam pojemniczek skrobią ziemniaczaną - około 1 płaska łyżeczka (akurat taką miałam w domu, ryżową kupiłam później), dodałam szczyptę cynamonu (cudownie pachnie), a następnie szczyptę glinki zielonej. Puder używam od kilku miesięcy i systematycznie go uzupełniam. Skrobia jest bazą, przyciemnienie nadaje cynamon i czerwona glinka, a w momencie wysypu niespodzianek na twarzy dodaję więcej zielonej glinki. Puder nie zapycha i można go w miarę potrzeb modyfikować: skrobia rozjaśnia, cynamon, kakao i czerwona glinka przyciemnia (kakao nadaje brązowy kolor, glinka lekko różowy). Nakładam go pędzlem na twarz pokrytą podkładem. Matuje całkiem nieźle, nie wysusza (miałam puder w kamieniu Synergen - powodował nadmierną aktywność gruczołów łojowych i po 2h już cera się świeciła), nie zapycha. Poza tym pięknie pachnie cynamonem, który uwielbiam :)



Dodatkowe źródła informacji::
wizaż
blog Eve

środa, 10 października 2012

Domowe produkty uboczne dla włosów: woda z ryżu


Woda z kaszy jęczmiennej jest cenna o czym przekonuje nas Anwen ( TU ), woda z makaronu została przetestowana przez Czarownicującą (TU), a tytułową wodę z ryżu przedstawiła egzotyczna Narvika (TU). Problem w tym, że Narvika wyraźnie zaznaczyła, że ryżu nie należy gotować, tylko zalać gorącą wodą i odczekać kilka godzin. Jeszcze pozostała woda z kaszy gryczanej - ostatnio zjadłam ostatnią torebkę, więc upłynie trochę czasu zanim przypomnę sobie o jej braku w odpowiednim momencie (czytaj: będąc na zakupach), a także woda z ziemniaków (spożywam je najrzadziej). Zacznijmy jednak od pozostałości po dzisiejszym obiedzie ;)


Woda z ryżu

 

Wykonanie


Wbrew radom Narviki ugotowałam w nieosolonej wodzie torebkę ryżu dzikiego (ponad godzinę się gotował, bo o nim zapomniałam :P Powoli się gotuje, więc jest odporny na zapominalskich). Po odsączeniu ryżu pozostałą wodę przelałam do słoiczka i schowałam do lodówki - tam oczekiwała na mycie włosów kolejnego dnia ;) Postanowiłam wykorzystać ten efekt uboczny obiadu, ale następnym razem zaleję chłodną wodą ryż i porównam wodę z ryżu gotowanego i niegotowanego ;)

Właściwości:


Częściowo obłuskane ziarno, pozbawione tylko plew – zwane jest ryżem brązowym – zawiera ok. 8% białka i niewielkie ilości tłuszczu; stanowi źródło tiaminy, niacyny, ryboflawiny, żelaza, wapnia. Ziarna ryżu otoczone są zrośniętymi plewkami.W porównaniu z ryżem białym, ryż brązowy jest dużo bogatszy w witaminy, składniki mineralne i błonnik, które znajdują się w zewnętrznej, nieusuniętej otoczce (zwanej srebrną łupinką), np. posiada 349% więcej błonnika, 203% więcej witaminy E, 185% więcej witaminy B6, 219% więcej magnezu i 19% więcej białka. (źródło). Niestety nie znalazłam tak naukowej analizy składu wody po namoczeniu/ugotowaniu ryżu, ale jedno jest pewne - woda zawiera skrobię ;)

Działanie na włosy:
* gotowana "woda" zmiękczy włosy (oczywiście gotowana w kociołku (Wiedźmy),
* niegotowana lekko usztywni i sprawi, że będą sypkie - osobiście zweryfikuję następnym razem

Zastosowanie:


1. spray pod olej
2. płukanka (polać umyte włosy, odczekać kilka minut lub nawet pół godziny, następnie spłukać samą wodą).

Moje wrażenia


Ja zastosowałam metodę na nieco zmienionych warunkach. Użyłam nieosolonej wody z gotowania ryżu dzikiego. Rozcieńczyłam wodą niegazowaną (po 1 szklance wody ryżowej i zwykłej) i dodałam łyżeczkę octu. Po myciu i odżywkowaniu spłukałam kilkakrotnie włosy otrzymaną płukanką. Już nie spłukiwałam wodą z kranu tylko nałożyłam ręcznik. Po wysuszeniu włosy były sztywniejsze, puszyste, ale błyszczące. Łatwiej było je ułożyć, gdyż dłużej utrzymywały fryzurę ;) Za pierwszym razem słabiej rozcieńczyłam wodę z ryżu i po wysuszeniu i rozczesaniu został lekki biały osad na szczotce :P Następnym razem dodałam więcej wody (pół na pół) było już ok. Podejrzewam, że spłukanie tego specyfiku spowoduje, że włosy będą miękkie. Jeśli mamy zamiar spłukać to można nakładać nierozcieńczoną wodę z ryżu ;) Efekt miękkości i jednocześnie mięsistości uzyskałam psikając wodą z ryżu włosy przed nałożeniem oleju. stosowałam również wodę z gotowania kaszy jęczmiennej - efekt na włosach był identyczny ;)

Podsumowanie


Woda z ryżu może stanowić pewnego rodzaju bazę do stylizacji. Rozcieńczona i wzbogacona octem woda z ryżu nada włosom puszystość, lekką sztywność i połysk. Jeśli po upływie minimum 15 minut spłuczemy mieszankę to uzyskamy miękkość włosów, podobnie stosując ją pod olej ;) Jest to tani sposób, a może "krochmalowanie" włosów przyniesie dodatkowe długofalowe efekty? ;)

niedziela, 7 października 2012

Recenzja: Bingo SPA Maska do włosów kaszmir i kolagen

Produkt dobiegł końca, toteż czas na recenzję.

Bingo, SPA, Maska do włosów z proteinami kaszmiru i kolagenem




Skład:


Aqua, 1 Heksadecanol, 1 Octadecanol, Ceteareth- 20 (and) Cetearyl Alcohol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Hydrolyzed Keratin (Cashmere), Soluble Collagen, Parfum, Citric Acid, Methyl Paraben, Sodium Benzoate, Ethyl Paraben.

Cena: 

7,49 zł/500ml w Tesco, na stronie producenta 12 zł

Opis producenta:


Specjalna formuła maski do włosów BingoSpa, aby włosy stały się jedwabiście miękkie, sprężyste i błyszczące.

Proteiny kaszmiru to doskonały materiał budulcowy struktury włosa, a dzięki swej niskiej masie cząsteczkowej oraz charakterowi podobnemu do soli, są zdolne przenikać również do zewnętrznych warstw naskórka, scalając je i poprawiając poziom nawilżenia.
Proteiny wykazują szeroki zakres mas cząsteczkowych począwszy od wolnych aminokwasów do polipeptydów o dłuższym łańcuchu. Dzięki czemu łączą w sobie własności zwilżające i błonotwórcze. Proteiny kaszmiru, zwiększają zatrzymywanie wilgoci na powierzchni włosów i w ten sposób poprawia ich podatność na układanie, zapobiega elektryzowaniu i nadaje im elastyczność, zdrowy wygląd i miękkość oraz jedwabisty połysk.

Dzięki silnym właściwościom błonotwórczym rozpuszczalnego kolagenu BingoSpa, charakteryzującego się wysoką masą cząsteczkową, tworzy się na powierzchni włosów cieniutki film, który chroni je przed wnikaniem szkodliwych substancji z otoczenia oraz zwiększa ich nawilżenie oraz elastyczność, sprężystość i podatność na stylizację.

Jedwabiście miękkie i sprężyste, pełne blasku włosy wymagają protein i aminokwasów
– swoich naturalnych cząstek budulcowych.

Sposób użycia: maskę BingoSpa dokładnie rozprowadzić na całej długości włosów oraz wmasować w skórę głowy, pozostawić na 5-10 min., a następnie dokładnie spłukać.


Moja opinia:


1) Stosowałam zgodnie z producentem, wmasowywałam w skórę głowy i włosy. Zostawiałam na 10 minut - w tym czasie brałam prysznic, a następnie spłukiwałam letnią, a końce zimną woda. Maska nie obciążała mi włosów, były sypkie, puszyste i wyglądające zdrowo. Trzymana dłużej dawała ten sam efekt. Końce potrzebowały więcej nawilżenia -uzupełniały to odżywki b/s.

2) Używałam też do mycia włosów - również świetnie sprawdzała się w tym celu.

3) Wzbogacałam maskę i nakładałam na umyte włosy od ucha w dół (lub przed myciem na włosy i skalp), na to czepek i ręcznik. W turbanie chodziłam minimum 30 minut, po tym czasie spłukiwałam. Maska jest świetną bazą do mieszania, gdyż jest gęsta i łatwo mieszają się z nią składniki. Ciężko ocenić jej działanie, gdyż na włosy wpływ miały głównie dodatki.
Czym wzbogacałam? Głównie olejki, miód, algi,witaminy.

4)Stosowałam po myciu na skalp. Wzbogacałam placentą roślinną, algami lub glinką zielona bądź czerwoną. Na końce nakładałam bardziej nawilżającą odżywkę. Maska nadała połysk włosom u nasady, unosiła je a dodatkowo uspokajała i "dokarmiała" skalp ;) To moje ulubione zastosowanie, gdyż z powodu przetłuszczania omijałam skalp z wszelkimi odżywkami i czułam, że jest nieco "niedopieszczony" :P

Podsumowanie:


Maska jest tania i dobra :) To jest najprostsza i najtrafniejsza opinia ;) Sama maska jest lekka, nie obciąża włosów, nadaje się do mycia. Stosowana solo na suchych i zniszczonych włosach cudów nie zdziała (keratyna będzie powolutku odbudowywać włosy, ale jest to efekt długofalowy i w połączeniu z suchością włosów prawdopodobnie niezauważalny). Jest również świetną bazą do domowych masek, gdyż scala dodatki o nieraz niezbyt chętnej do współpracy konsystencji :D Idealnie nadaje się na skalp - mnie żadne jej składniki nie podrażniały. Będę do niej wracać, ale jest tyle nowości do testowania, że nie wiem kiedy. Już za nią tęsknię :P

sobota, 6 października 2012

TAG - Modna farba



1. Wklej obrazek TAGa.
2. Odpowiedz na pytanie.
3. Oznacz 5 blogów które według ciebie mają ładne szablony i posty.

Jeśli Twój blog miałby włosy, jakiego by były koloru?

 Oczywiście RUDEGO :)))) Jak naturalna ruda henna :P No może bardziej kasztanowego ;) Zresztą mój blog ma włosy - widać je na zdjęciu po prawej :D Swego czasu uwielbiałam bordo - farbowałam włosy kolorem Burgund a raz nawet Wiśnią z Venity ;) Kolor niestety przytłaczał moją twarz, tak jak czerń - wyglądałam blado i niezbyt wyraziście. Widoczne były same włosy, a twarz była tylko do nich doklejona. Rudy odcień, jaki daje mi henna okazał się strzałem w 10tkę! Dodatkowo współgra z moją nieco złośliwą naturą ;)

Jest to mój pierwszy Tag :D Zostałam otagowana przez aladrielę - bardzo dziękuję ;) Jeszcze kiepsko orientuję się w bloggerowych zwyczajach, więc tym bardziej się cieszę, że zostałam wybrana :D

TAG z miłą chęcią przekazuję dalej:
http://minthairr.blogspot.com/
http://em9229.blogspot.com/
http://hinata29295.blogspot.com/
http://mudidudi.blogspot.com/
http://slomianyzapalmoj.blogspot.com/

środa, 3 października 2012

Żel lniany - odżywka i stylizator

Żel lniany


Wykonanie:


Do szklanki wody wsypałam 3 czubate łyżeczki ziaren i postawiłam na małym ogniu:
Gotowałam co chwilę mieszając, gdyż siemię strasznie się pieni i miało ochotę wykipieć ;)
Gdy utworzył się lejący żel wyłączyłam i jeszcze gorący odcedziłam przez sitko. Niestety zbyt długo gotowałam - żel powinien być dość mocno wodnisty, zaczynać się ciągnąć, a ja odparowałam 1/3 wody gdyż wydawał się za rzadki. Mozolnie przecierałam przez sitko i wydobyłam ok 30 ml żelu :P Słaby wynik, ale to mój pierwszy raz :P

W związku z dobroczynnymi właściwościami siemienia ziarenka zjadłam :)

Żel przełożyłam do słoiczka po kremie i schowałam do lodówki.

Zastosowanie:


1. jako maska do włosów - zmieszałam z proteinową Bingo kaszmir i włosy po niej były rewelacyjnie nawilżone, ale nie obciążone, miękkie i lśniące.

2. jako płukanka - należy rozcieńczyć wodą i polać włosy po myciu: jeszcze tej metody nie stosowałam ;)

3. jako stylizator - to moje ulubione zastosowanie! w 100%  naturalna odżywka, która lekko utrwala fryzurę - czego więcej chcieć? ;) Zazwyczaj nakładam na suche włosy i wygniatam fale lub robię koczek-ślimaczek dla większego skrętu. Żel nieco skleja włosy, ale można go wygnieść ;)

Raz pokusiłam się na pełną stylizację Curly-girl co na moich ledwo falujących się włosach było ciężką pracą :P
Po odciśnięciu włosów nałożyłam ok 2 łyżki żelu i wygniatałam fale kilka minut. Jak załapały skręt to zastosowałam plunking - na stołku położyłam koszulkę, na niej trzymając głowę w dół ułożyłam włosy i okręciłam głowę koszulką. Po 30 minutach zdjęłam ją i ponownie wygniatałam fale, dołożyłam żelu i jedną ręką wygniatając drugą suszyłam. Oto efekt:



Strasznie było to czasochłonne i męczące :P Efekt ciekawy, ale wiatr nieco zniszczył me starania :/ Przynajmniej uwieczniłam efekt zabawy na zdjęciach :D

poniedziałek, 1 października 2012

Mój zasób kosmetyków październik 2012 r. + plany, denko

Szampony:

a) łagodne bez SLS, bez SLES:
1. Rossmann, Babydream (szampon dla dzieci)
2. Rossmann, Babydream fur Mama, Wohlfuhl-Bad (Balsam do kąpieli) (D!!!)
3. Rossmann, Facelle intim, Sensitive (płyn do higieny intymnej)

b) oczyszczające z SLES:
1. Barwa ziołowa, Czarna Rzepa


Odżywki d/s:

a) bez silikonów
1. Bingo, Maska do włosów z proteinami kaszmiru i kolagenem (D+)
2. Bingo, Maska do włosów `Masło Shea i pięć alg`(D!!!)
3. Rossmann ISANA wygładzająca z olejkiem babassu
4. Receptury Agafii - Balsam ziołowy specjalny
5. Receptury Agafii - Balsam domowy

b) z silikonami:
1. Diplona profesional do włosów farbowanych (D!!!)
2. Lorys duo chocolate krem nawilżajacy 
3. Forte Sweden, Romantic Professional Anti - Age, Balsam do włosów z jedwabiem (Dimethicone Copolyol)


Odżywki b/s:

a) bez silikonów:
1. Joanna Naturia odżywka bez spłukiwania z lnem i rumiankiem (D!!!)

b) z silikonami:
1. Marion, Nature Therapy, Ocet z malin spray regenerujacy (D!!!)
2. Shauma, Odbudowa i pielęgnacja, spray bez spłukiwania
3. Jedwab Naturasilk(D+)
4. Marion, 7 efektów, kuracja z olejkiem arganowym


Wcierki:
1. Woda brzozowa, Barwa
2. Green Pharmacy, Eliksir ziołowy przeciw wypadaniu (D+)
3. Joanna Rzepa, ampułki wzmacniające


Półprodukty nie tylko do włosów:
1. Gliceryna
2. Algi - spirulina
3. Zielona glinka
4. Czerwona glinka z algami
5. Placenta roślinna
6. Kolagen z elastyną


Oleje:
1. Olej rycynowy
2. Olej kokosowy rafinowany
3. Olej sezamowy
4. Olej z pestek winogron
5. Oliwa z oliwek
6. Olej słonecznikowy rafinowany
7. Olej z orzechów włoskich
8. Babydream 
9. Babydream fur Mama
10. Cien Oliwkowy olejek do masażu
11. Green Pharmacy, Olejek łopianowy ze skrzypem 

DENKO
(D!!!) plan zużyć na miesiąc
(D+)
zrealizowane zużycia

Plan na denko możliwe, że jeszcze poszerzę - na razie umieściłam produkty z poprzedniego miesiąca, których mam już mało lub mam już dość i w pierwszej kolejności muszę je skończyć. Jeżeli chodzi o łagodne szampony mam zamiar pozostawić 2: Babydream i Facelle. Jeden zasadowy, drugi z pH niższym i z zastosowaniem oryginalnym, przewidzianym przez producenta :) Do higieny intymnej i tak potrzebuję jakiegoś środka, więc od jakiegoś czasu jest to Facelle, które jednocześnie mogę stosować jako szampon ;)

Po skończeniu Joanny (pioruńsko jest wydajna, wiec możliwe, ze kolejny miesiąc będę ją kończyć i nie skończę) jako odżywkę b/s mam zamiar zastosować jedną z d/s: bezsilikonową ISANĘ babassu lub silikonowego Lorysa. Zasób odżywek b/s z silikonami mam taki, jaki obecnie jest mi potrzebny: jedwab i spray. Jestem w stanie zabezpieczyć końce i pocieniowane krótsze włosy bez obciążania.

W październiku mam zamiar skupić się na wcieraniu ampułek Joanna Rzepa. Po 2 tygodniach stosowania zrobię tydzień przerwy i potem wykończę resztę. Liczę na powtórzenie sukcesu kuracji Joanna Rzepa, przynajmniej jeśli chodzi o przetłuszczanie ;)

Jeżeli chodzi o oleje, to większość używana jest także w kuchni, więc nie widzę potrzeby skupiania się przy włosach na jednym konkretnym - chyba, że chodzi o uszczegółowienie działania na moje włosy. Myślę, że nie będzie to zbyt łatwe, gdyż moje włosy reagują na różne oleje ze stoickim spokojem - szału nie ma, ale dramatu też nie ;)