sobota, 29 czerwca 2013

Aktywne serum na porost włosów Babuszki Agafii

O serum czytałam sporo zachwytów, każda z dziewczyn była zaskoczona zwiększonym porostem. Skusiło mnie to zwłaszcza, że cena nie była wygórowana a kosmetyk akurat dostępny w sklepie. Skorzystałam z dnia darmowej wysyłki na setare.pl i serum po kilku dniach było u mnie ;) Pod koniec dnia, gdy zamawiałam już go w sklepie nie było :P Miałam szczęście :P

Aktywne serum na porost włosów Babuszki Agafii KWC:


Info z KWC na wizaż.pl 

(na recenzję zbierałam się długo, opakowanie mi wsiąkło :P):

Aktywne serum ziołowe na porost włosów zawiera w swoim składzie kompleks ekstraktów i olejów z roślin stymulujących pobudzenie wzrostu - prawoślaz, cytryniec chiński, żeń-szeń, melisa, korzeń łopianu, pokrzywa, kotki brzozowe oraz prowitaminę B5, kompleks drożdży piwnych, papryczkę chili i Climabazol®

Składniki aktywne:
- Prawoślaz (Althaea Officinalis Extract) - bogaty w substancje o charakterze nawilżającym działa osłaniająco, zmiękczająco, pozwala utrzymać prawidłowe nawilżenie.
- Cytryniec chiński (Shizandra Chinensis Officinalis Oil) - działanie tonizujące i wzmacniające.
- Żeń-szeń (Panax Ginseng Extract) – zapobiega łysieniu i wypadaniu włosów, posiada działanie regenerujące.
- Melisa (Mellissa Officinalis Leaf Oil) – intensywnie odżywia i tonizuje skórę, nadając jej zdrowy wygląd.
- Łopian (Arctium Lappa roqt Extract) - przeciwdziała wypadaniu włosów, łupieżowi, ma działanie antyseptyczne, oczyszczające, ograniczające łojotok, kojące. Działa tonizująco na skórę głowy.
- Pokrzywa (Urtica Dioica Extract) – wzmacnia włosy, przeciwdziała ich przetłuszczaniu i wypadaniu, zapobiega łupieżowi.
- Ekstrakt z kotków brzozowych (Betula Alba Extract) - nadaje włosom blask, zapobiega wypadaniu, poprawia ukrwienie skóry głowy co skutkuje dotlenieniem i odżywieniem cebulek włosowych.
- Drożdże piwne (Yeast Extract) – poprawiają strukturę włosa, wzmacniają, przyśpieszają wzrost. Kompleks drożdży piwnych zawiera proteiny (źródło energii), witaminy grupy B, wszystkie podstawowe aminokwasy. Zapewnia kompleksowe działanie odżywcze.
- Papryka ostra (Capsicum Annuum Fruit Extract) – jest dobrym środkiem na porost włosów, powoduje łagodne podrażnienie, zaczerwienienie skóry i uczucie ciepła. Jest to naturalny środek który ma zdolność do rozszerzania naczyń krwionośnych, w wyniku czego stymuluje uwalnianie histaminy która stymuluje podział komórek i wzrost nowych. Wysoka zawartość witaminy A, witaminy C i innych składników odżywczych, zawartych w papryce pomaga odżywiać i chronić komórki u nasady włosów, aktywizuje mikrokrążenie, co poprawia transport odżywczych substancji bezpośrednio do korzeni włosów.
- Climbazol ® - hamuje rozwój Pityrosporum ovale - grzybków powodujących wykształcenie łupieżu, zapobiega ich powstawaniu
- Prowitamina B5 - stymuluje przemianę materii, aktywizuje regenerację komórek skóry.

Bez spłukiwania. Stosować 2-3 razy w tygodniu przez 2-3 miesiące. Produkt przeszedł badania w laboratoriach Ministerstwa Zdrowia Rosji

Skład: Althaea Officinalis Extract, Shizandra Chinensis Officinalis Oil, Panax Ginseng Extract, Mellissa Officinalis Leaf Oil, Arctium Lappa roqt Extract, Urtica Dioica Extract, Betula Alba Extract, Yeast Extract, Capsicum Anuum Fruit Extract, Climbazole, Allantoin, Pantothenic Acid, Neolone.

Cena: 16,50 zł /150ml w setare.pl


Moja opinia:


Krótko i na temat:
+ opakowanie wygodne, spray się nie zacina, jest ergonomiczny, dobrze leży w dłoni (Eliksir Green Pharmacy ma płaską 200ml butlę, której używanie sprawiało mi kłopot, więc jest to ważny czynnik ;) )
+ zapach przyjemny, jak cola :)
+ nie podrażnia, nie przesusza skalpu
+ przyspiesza przyrost i to znacznie ;)
+ łagodzi swędzenie skalpu
+ wydajny i niedrogi (opakowanie ma 150 ml, standardowa wcierka  ma 100ml, aczkolwiek cena waha się od 16 do 23 zł za opakowanie)

+/- nie przyspiesza przetłuszczania, nie spowalnia przetłuszczania
+/- nie powoduje łupieżu, nie wiem czy likwiduje łupież, gdyż go nie miałam

- nie zauważyłam wysypu babyhair
- kiepska dostępność - sklepy internetowe i to niektóre

Zaczęłam kurację 18.03, opakowanie wystarczyło mi na 2 miesiące:

Na koniec porównanie przyrostu w czasie 2 miesięcy - od końca marca do końca maja. W kwietniu włosy przycięłam o około 3 cm:

* dobrze widzicie mam 2  takie same bluzki w 2 kolorach :P Lubię paski i dekolt w łódkę  :D

Zdecydowanie polecam, darmowa wysyłka w setare spowodowała jednak złamanie bana zakupowego i serum niedługo do mnie dotrze po raz kolejny ;) Są 2 wcierki, które uwielbiam: Joanna Rzepa - kuracja wzmacniająca i powyższe serum Agafii ;)

Stosowałyście? Co o nim myślicie? :)

Testuję z Maliną: Eveline Slim Extreme 4D Złote serum wyszczuplająco-modelujące


W dzisiejszym poście przedstawię Wam drugi produkt ze Złotej serii Eveline - serum wyszczuplająco-modelujące.



Opis producenta




Ze strony Trendów Kosmetycznych:

Stymuluje proces spalania tkanki tłuszczowej i pozwala na uzyskanie perfekcyjnie proporcjonalnych kształtów. Złote serum pozostawia na skórze delikatny film, tworząc niewidzialny gorset rozświetlający i wygładzający ciało – subtelnie mieniący się złotymi drobinkami.

Efekt 4D:
* Zwalcza zaawansowany cellulit
* Redukuje tkankę tłuszczową
* Modeluje i wyszczupla sylwetkę
Działa 48 h

24-karatowe ZŁOTO działając w synergii z bogatym w kwas hialuronowy bioHyaluron Slim Complex™ i ekstraktem z miłorzębu japońskiego skutecznie stymuluje mikrokrążenie w tkance podskórnej, usuwa gromadzące się w komórkach toksyny, w rezultacie zauważalnie redukując cellulit.

Kompleks Lipocell-Slim™ wykazuje silne działanie wyszczuplające i modelujące sylwetkę. Napina skórę, zwiększa jej odporność na rozciąganie i pomaga utrzymać optymalną elastyczność (np. przy zmianach wagi ciała)

Roślinne komórki macierzyste – PhytoCellTec™ aktywizują osłabione i uśpione komórki macierzyste w skórze, przez co stymulują jej regenerację. Pozwala to w naturalny sposób zwalczać cellulit.
Olejek arganowy skutecznie redukuje nawet zaawansowany cellulit oraz wyraźnie zmniejsza widoczność rozstępów.

Mleczko roślinne Chufa Milk EC, algi laminara oraz kompleks witamin A, E, F głęboko odżywiają, nawilżają i rewitalizują.


Producent zaleca masowanie wybranych partii ciała 2x dziennie. Po użyciu należy umyć ręce - serum zawiera drażniący mentol, który po dostaniu się do oka zrobi nam krzywdę, a wrażliwsze partie może podrażnić. To produkt do walki z cellulitem, nie może być łagodny ;)


Skład




Konsystencja, opakowanie

Serum zapakowane jest w tubkę identyczną jak peeling (różnią się nadrukiem). Stoi na głowie, więc balsam ładnie spływa w stronę korka i nie ma problemu z wydobyciem. Zwężony otwór pozwala wycisnąć oszczędnie odpowiednią ilość serum bez wylewania nadmiaru.

 Konsystencja gęstego balsamu. Delikatna, dobrze się wchłania, ale zanim to nastąpi powoduje poślizg dla dłoni przy masażu ;)

Balsam zawiera złote drobinki, które połyskują na skórze. Po wymasowaniu ud sporo zostaje na dłoniach - zawsze przecierałam nimi jeszcze opalone ręce ;)


Moja opinia

Serum stosowałam zgodnie z zaleceniami producenta 2x dziennie. Po wieczornym prysznicu i rano. Najciekawszy efekt był po prysznicu z udziałem złotego peelingu ;) Peeling wygładzał wręcz genialnie skórę, więc tym bardziej przyjemne było jej smarowanie serum. Poza tym rozgrzana prysznicem i masażem kofeinowym skóra intensywnie odczuwała chłodzenie i wręcz mrowienie fundowane przez serum :) Ciekawe doświadczenie ;) Serum stosowałam jak na razie przez 2 tygodnie, więc ciężko ocenić działanie antycellulitowe. Producent obiecuje pierwsze efekty po 3-4 tygodniach. Mogę jedynie określić jego działanie pielęgnacyjne. Rozprowadza się go łatwo, nie przelewa się przez ręce, nie robi smug, tylko równomiernie rozsmarowuje. Przez chwilkę pozostawia warstewkę, która ułatwia masaż (jest to preparat antycellulitowy, nakładając go koniecznie musimy chociaż przez minutę pomasować nasz tłuszczyk). Po 2-3 minutach balsam wchłania się całkowicie, pozostawia skórę miękką i nawilżoną bez tłustej warstwy. Złote drobinki ładnie migoczą w słońcu, ale nakładając je na uda i pośladki trzeba by świecić golizną na dworze, żeby ów połysk zaprezentować :P Po wtarciu serum sporo drobinek zostaje na dłoniach, dlatego warto nimi przetrzeć przedramiona, dekolt czy inne wystające części ciała. Na moich opalonych przedramionach złotko ładnie błyszczało ;) Po użyciu koniecznie myjemy ręce. Dotknięcie twarzy czy okolicy oczu może powodować pieczenie i łzawienie, gdyż stężenie mentolu jest spore i ulatniając się drażni oczy. Serum jest wydajne. Przez 2 tygodnie stosowania 2x dziennie na uda, pośladki i czasem brzuch pozostało mi ok. 2/3 opakowania 250 ml. Ciekawa jestem efektu antycellulitowego, więc będę obserwować co zdziała całe opakowanie.
 Działanie samego serum bez stosowania peelingu nie jest już tak spektakularne. Z ciekawostek powiem, że serum doskonale chłodzi w upalne dni. Przy temperaturze 30 stopni wycierając się po prysznicu nie wiesz czy jesteś jeszcze mokra od prysznica czy już mokra od potu :P Serum nałożone na wilgotną skórę niesamowicie chłodzi. Co ciekawe, jak ubieramy się to każdy materiał dotykający posmarowanej wcześniej skóry wzmaga działanie chłodzące :) Wręcz ekscytujące wrażenie. Drugą ciekawostką jest fakt, że serum łagodzi swędzenie po ukąszeniach komarów :) Na wsi pogryzły mnie przez bryczesy, była ich cała chmara, więc swędzących punktów miałam na udach kilkanaście. Podrażnione gąbką czy peelingiem gule swędziały jak szalone a mentolowe serum przyniosło ulgę :)


Ogólnie rzecz biorąc muszę stwierdzić, że są to ciekawe kosmetyki. Może cała seria nie zlikwiduje nam pomarańczowej skórki, ale na pewno wygładzi i rozświetli skórę, a także dostarczy przyjemnego chłodzenia w upalne dni ;)

Produkt otrzymałam do testów z Malinowego Klubu, co nie miało wpływu na moją opinię.

piątek, 28 czerwca 2013

Testuję z Maliną: Eveline Slim Extreme 4D Złoty peeling-masaż drenujący z kofeiną


Dzisiaj chciałabym napisać o pierwszym produkcie, który mam przyjemność testować z Maliną:  Eveline Slim Extreme 4D Złoty peeling-masaż drenujący z kofeiną.



Opis producenta ze strony eveline.eu


Innowacja z czystym 24-karatowym złotem:
* ANTYCELLULIT
* NAWILŻA I WYGŁADZA
* REWITALIZUJE
* NAPINA I UJĘDRNIA

48h

bioHyaluron Slim Complex™, 24-karatowe ZŁOTO, kofeina, guarana

DO SKÓRY WRAŻLIWEJ I SKŁONNEJ DO ALERGII

ZŁOTY PEELING-MASAŻ DRENUJĄCY to innowacyjny produkt wyszczuplający zainspirowany najnowszymi osiągnięciami światowej kosmetologii i medycyny estetycznej. Peeling-masaż skutecznie złuszcza martwy naskórek, przywracając skórze blask i świeżość.
Czyste 24-karatowe ZŁOTO, działając w synergii z bogatym w kwas hialuronowy bioHyaluron Slim Complex™, guaraną i kofeiną, skutecznie stymuluje mikrokrążenie w tkance podskórnej, usuwa gromadzące się w komórkach toksyny, w rezultacie zauważalnie redukując cellulit. Innowacyjny kompleks Lipomoist 2013 zawierający ekstrakt z alg, bogaty w peptydy, mikroelementy oraz witaminy, tworzy na powierzchni skóry mikrosiateczkę zapobiegającą parowaniu wody z naskórka. Nawilża, wygładza, ujędrnia oraz zwiększa przenikanie składników aktywnych w głąb skóry, intensyfikując efekt wyszczuplający.  D-panthenol koi i łagodzi podrażnienia.

EFEKT 4D

Wyszczuplanie i modelowanie sylwetki w czterech wymiarach:
• nawilża i wygładza  • napina i ujędrnia
• rewitalizuje  • działa do 48h

Innowacyjna formuła bogata w aktywne mikrogranulki delikatnie usuwa obumarłe komórki, likwidując szorstkość i łuszczenie się naskórka. Rewitalizujący masaż odświeża i dodaje energii, pozostawiając skórę jedwabiście gładką. Wygładzona i rozgrzana skóra jest gotowa na kurację antycellulitową.


Skład




Aqua/Water, Sodium Laureth Sulfate, Polyethylene, Cocamidopropyl Betaine, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Cocamide DEA, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Caffeine,Glycerin, Butylene Glycol, Paullinia Cupana Seed Extract, Centella Asiatica Leaf Extract, Urea, Poliquaternium-7, Hyaluronic Acid, Gold, Xanthan Gum, Carrageenan (Chondrus Crispus), Glucose, Panthenol, Allantoin, Methylchloroisothiasolinone, Methylisothiasolinon, Parfum, Mica, Cl 77491, Cl 77492.


Konsystencja



Gęsty żel z drobinkami ściernymi i złotymi drobinkami. Łatwo się rozprowadza, nie spływa ze skóry. Producent zaleca kilkuminutowy masaż - trzeba w trakcie moczyć dłonie, gdyż szorowanie na sucho może skończyć się podrażnieniami. Drobin ściernych jest bardzo wiele, więc nie trzeba nakładać dużo, co czyni peeling wydajniejszym.


Opakowanie, cena


Peeling kupujemy w miękkiej tubce z zamknięciem na klik. Otwór jest niewielki, dzięki czemu możemy precyzyjnie dozować. Miękki plastik ścianek umożliwia bezproblemowe wyciśniecie.
Produktu jeszcze nie widziałam na półce sklepowej, ale wg TrendówKosmetycznych 250 ml kosztuje 21,99 zł.



Moja opinia


Do tej pory używałam domowych peelingów - dodając sodę oczyszczoną, fusy z kawy czy korund do żelu pod prysznic. Gotowe produkty, w formie żeli pod prysznic, jakie miała możliwość używać zawierały za mało drobinek lub były one za miękkie. Peeling Eveline w większości składa się z drobin ściernych połączonych żelem. Dzięki temu na udo i pośladek (stosowałam tylko na problematyczne miejsca) wystarczy ilość wielkości orzecha laskowego. Na wilgotną skórę nakładałam peeling i masowałam okrężnymi ruchami. Wg zaleceń producenta należy masować 3-5 minut, co jest bardzo męczące :P Ale jakoś ten cellulit trzeba wygonić ;) Masowałam 3 minuty 1 udo, potem 3 minuty drugie a na koniec brzuch. zabawa zajmuje około 10 minut. W trakcie masażu trzeba kilkakrotnie moczyć dłonie, gdyż żel powoli wysycha. Masowanie rozgrzewa skórę (i całe ciało - niezła gimnastyka), wygładza ją. Po masażu peeling spłukiwałam.Uwaga! Dziewczyny z kruchymi naczynkami powinny uważać. Na moich udach po 1,5-2 minutach masażu widoczna była siateczka naczyń, skóra była zaczerwieniona. Po wyjściu spod prysznica zaczerwienienie stopniowo znika, brak pieczenia czy innych nieprzyjemnych odczuć. Dobrym uzupełnieniem kuracji jest chłodzące serum, które stosujemy zawsze po peelingu (najlepiej 2 razy dziennie). O nim więcej w kolejnej recenzji. Peeling należy stosować 1-3 razy w tygodniu. Ja używałam co drugi, czasem trzeci dzień. Skóra po peelingu stawała się natychmiast gładka jak jedwab - taki efekt powinien dawać każdy peeling. Zwiększenie krążenia po pewnym czasie powinno ułatwić usuwanie toksyn i zmniejszenie ilości tłuszczyku pod skórą (zwłaszcza w połączeniu z piciem dużej ilości wody i ćwiczeniach ;)). Ponadto peeling zapobiegał wrastaniu włosków po depilacji.

Produkt otrzymałam do testów z Malinowego Klubu, co nie miało wpływu na moją opinię.

piątek, 14 czerwca 2013

Love2Mix maska z proteinami pereł

Brałam udział w konkursie u dark_lady,  właścicielki sklepu setare.pl. Nagrodą był właśnie balsam Love2Mix. Jest to pierwszy mój kosmetyk z tej serii. I nie ostatni ;) Zobaczcie dlaczego ;)

Love2Mix maska z proteinami pereł


Opis producenta z setare.pl:




Maska  głęboko nawilża i wygładza włosy, regeneruje i wzmacnia ich strukturę, dodaje blasku. Ułatwia rozczesywanie tak suchych, jak i wilgotnych włosów. Włosy są miękkie i lepiej się układają. Wchodzący w skład maski organiczny ekstrakt jagód acai, bogaty w witaminy, pięknie pielęgnuje włosy, odżywiając je i zwilżając. Proteiny  perły nasycają włosy minerałami i aminokwasami, dając włosom miękki perłowy blask. Włosy są równe,  gładkie, pełne blasku, silne i elastyczne.
Zalety produktu:
  • Zawiera certyfikowane składniki organiczne.
  • Nie zawiera SLS, parabenów, olei mineralnych, ftalanów, glikoli, glutenu.
  • Nawilża i odżywia włosy, czyniąc je zdrowymi i pięknymi.
  • Wyjątkowy skład: organiczne ekstrakty protein perły i egzotyczne jagody acai.
Składniki aktywne:
Organiczny ekstrakt jagód acai (Organic Euterpe Oleracea Fruit Extract) ? jagody z drzew rosnących w puszczy amazońskiej. Znakomicie natłuszczają, przywracają suchym włosom blask i elastyczność. Wyniki analiz brazylijskich naukowców wykazały wysoką zawartość tłuszczu w suchej masie jagód (33-49%). W oleju z acai aż 71% stanowił kwas oleinowy.
Proteiny perły (Pearl  Extract) -  zawierają silnie skoncentrowaną odżywczą i wzmacniającą proteinę perły conchyoline, która jest składnikiem budulcowym wnętrza muszli ostryg perłowych i samej perły. Dzięki jej działaniu włosy stają się gładkie i błyszczące, a ich powierzchnia lepiej odbija światło.
Litwor Arcydzięgiel (Organic Angelica Archangelica Extract) - znajduje zastosowanie w kosmetykach o działaniu przeciwzapalnym oraz redukujących przekrwienia. Olejek zawarty w surowcu na właściwości bakteriobójcze, niszczy wiele grzybów, przyśpiesza gojenie się ran, oparzeń.

Sposób użycia:

Nanosimy maskę  na czyste wilgotne włosy, rozprowadzamy na całej długości, pozostawiamy na 5 minut a następnie zmywamy wodą.

Skład:


INCI: Aqua with infusions of Organic Euterpe Oleracea Fruit, Pearl Extract, Organic Angelica Archangelica Extract, Cetearyl Alcohol, Behentrimonium Chloride, Glycerin, Cetyl Ether, Divinyldimethicone/Dimethicone Copolymer, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Organic Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Pearl Protein, Theobroma Cacao Seed Extract, Panax Ginseng Extract, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid,Citric Acid, Beetroot red, Chlorophyllin-cooper complex



Opakowanie i konsystencja



Maska zapakowana jest w miękką, czarną tubkę z elegancką i nienachalną szatą graficzną. Maska ma konsystencję kremu, dobrze wyciska się z tubki, ale przy tego typu opakowaniu wydobycie resztek będzie wymagało rozcięcia. Z drugiej strony tubka ułatwia oszczędne stosowanie, gdyż nurkując w słoiczku zazwyczaj nabiera się więcej ;)



Stosowanie i działanie:



Stosowałam ją zazwyczaj raz w tygodniu. Niewielka ilość rozprowadzona na włosach daje uczucie śliskości, ułatwia rozplątanie włosów. Nakładałam na długość, następnie rozczesywałam palcami, dzięki czemu maskę rozprowadzałam również na włosy u nasady. Następnie trzymałam 5-10 minut. Efekt: mimo niewielkiej ilości maski i krótkiego czasu trzymania włosy były miękkie, lśniące, lekko wygładzone i nie traciły objętości (cudny efekt gładkich ale i lekkich włosów). Ten sposób można wykorzystywać nawet częściej niż raz w tygodniu. Nie szkoda maski używać jako odżywki, gdyż potrzebna ilość była na prawdę niewielka! Stosowałam też bardziej intensywną kurację: większą ilość maski nakładałam na włosy i trzymałam pod czepkiem 15-30 minut. Włosy były jeszcze bardziej wygładzone, ale zwłaszcza u nasady traciły objętość. Najlepszy okazał się mix obu metod ;) Nakładałam odrobinę na włosy, przeczesywałam palcami, żeby rozprowadzić też na włosach u nasady, a następnie kolejną porcję nakładałam na samą długość. Na to czepek i ręcznik. Po 15-30 minutach spłukiwałam. Włosy nie traciły objętości u nasady, ale końce były mocniej wygładzone. Ostatnie 2 metody nadawały się do stosowania raz w tygodniu, przy częstszym stosowaniu włosy były zbyt wygładzone i bez objętości.


Podsumowując muszę stwierdzić, że maska jest warta swojej ceny! Od momentu otrzymania w konkursie  (początek marca) używam jej średnio raz w tygodniu (początkowo częściej) i mam około 1/3 opakowania. Moje włosy narzekają na brak objętości, a końce warto wygładzić. Dlatego często sięgam po maski przed myciem. Maska Love2Mix z proteinami pereł to niezawodny kosmetyk - jak znalazłam sposób dla siebie to zawsze po nią sięgam, jak włosy mają focha ;) Po niej są gładsze, a nie są przyklapnięte. Podejrzewam, że na bardzo zniszczonych i/lub suchych włosach trzeba by nakładać jej więcej, gdyż może okazać się w powyższej formie za lekka. Zastrzegam, że fakt, iż maskę otrzymałam w konkursie nie miał wpływu na moją opinię. Długo ją testowałam zanim wyraziłam ostateczną opinię ;)

Znacie maski Love2Mix? Co o nich sądzicie? Którą polecacie? :)

czwartek, 13 czerwca 2013

Paczuszka :)

W końcu odebrałam paczkę do testowania od Maliny :) Została szybko wysłana, poczta też szybko ją do Lublina przywiozła, ale problemem byłam jak zwykle ja :) Pani Listonoszka z anielską cierpliwością ustaliła ze mną termin dostawy i tak oto z ulgą przekazała te cuda w moje ręce :)



Smarowidła do ciała zużywam w zastraszającym tempie, nie wyobrażam sobie zakończenia prysznicu czy kąpieli bez posmarowania ciała. Peelingu używam w kostce, chętnie wypróbuję formę żelową. W pierwszym odruchu po obejrzeniu etykiet i pobieżnym zerknięciu na skład powąchałam kosmetyki. Poszły łzy. Szczęścia? Nie, jeszcze nie. Nie zwróciłam uwagi na jeden ze składników serii antycellulitowej - mentol i ochoczo "zaciągnęłam się" :P Wiem, że orzeźwienie mam gwarantowane :D

Na pierwszy ogień idzie złota seria, mam nadzieję, że słońce mnie na czas ich używania nie opuści i będę mogła prezentować złote drobinki :)


Pozdrawiam Was serdecznie :)


niedziela, 9 czerwca 2013

Farbowanie henną Heenara 08.06.2013

W czerwcu postanowiłam wygospodarować czas na hennowanie, w maju niestety z powodu wyjazdów podkoloryzowałam się jedynie szamponetką. Teraz więcej czasu spędzam w domu, gdzie dzielnie walczę z pisaniem pracy i nic nie stoi na przeszkodzie, żebym miała na głowie turban ;)

HEENARA Herbal Hair Pack




Skład:




Zawiera wiele indyjskich ziół, znanych jako wzmacniające włosy, zapobiegające siwieniu i chorobom skóry głowy.


Skład mojej mieszanki:


ok. 1/2 opakowania Heenary
herbata czarna zaparzona z 2 torebek (czarna jak smoła)
łyżeczka octu jabłkowego (cytrynka wyszła :P)

Po zmieszaniu papka czekała 6 godzin.


Wykonanie i efekty:


Umyłam włosy szamponem z SLES, odsączyłam z wody i nałożyłam grubą warstwę papki. Było jej sporo i była ciut zbyt rzadka, więc nie założyłam nic na głowę i 20 minut chodziłam z gołą głową, żeby troszkę papka podeschła. Następnie na około 1,5 godziny założyłam folię i turban w celu podgrzania. Pod koniec tego czasu ciemne strużki zaczynały spływać mi po szyi - myślę: Czas zmyć! Ale sporo mam czas postanowiłam pokombinować - zdjęłam turban i poczekałam chwilę z gołą głową. Henna znowu podeschła lekko i przestała spływać. Posiedziałam tak jeszcze z godzinkę. Zawsze wydawało mi się, że henna jest jak glinka - żeby działać nie może wysychać. Jednak henna wyschła lekko tylko z wierzchu a pod spodem była wystarczająco mokra żeby działać. Spłukałam ją w sumie po 3h (rekord!). Mogłabym trzymać jeszcze, gdyż nie spływała, nice swędziała głowa, ale wieczorem chciałam wyjść. Spłukałam samą wodą, trochę dłużej mi to zajęło, gdyż na skroniach czy karku miałam skorupkę, którą mogłam zdrapać razem z włosami lub odmoczyć. Wybrałam to drugie ;) Włosy wyschły naturalnie i moim oczom ukazał się taki kolor:

przy oknie:



zaszalałam i mam prostą grzywkę - pierwszy raz od liceum :P



 z lampą błyskową, widać długość po podcięciu 06.06 (fale po koczku z poprzedniego zdjęcia):



Możliwe, że dzięki dłuższemu trzymaniu henna złapała lepiej włosy u nasady. Hinduski trzymają hennę po 6 i więcej godzin - może i ja powinnam w miarę możliwości? Zobaczymy jak z trwałością ;) Jestem zadowolona, została mi jeszcze henna Mumtaz i Hna rosyjska - postaram się zastosować je podobnie w przyszłych miesiącach ;)

piątek, 7 czerwca 2013

Liebster Blog - odsłaniam kolejne tajemnice :P

Zostałam ponownie nominowana do Liebster Blog - tym razem przez Ewe. Dziękuję za wyróżnienie :) Coraz więcej faktów o mnie wiecie, czas na jeszcze ;)


Oto, z jakimi pytaniami się dziś zmierzę :

1.Co natchnęło Cie do pisania bloga?

Zaczęłam zapuszczanie włosów, szukałam informacji o pielęgnacji. Wciągnął mnie wizaż, potem blogi, które są skarbnicą wiedzy! Zresztą same wiecie ;) Natłok informacji powodował, że założyłam bloga na wizażu, który nie miał być typowym blogiem, ale notatnikiem. Wszelkie informację, ciekawostki tam zapisywałam, podobnie analizy składów, które początkowo nieudolnie robiłam, a także dziennik, co robiłam z włosami i jakie były efekty. Dodawałam zdjęcia, żeby móc porównać. Nie promowałam bloga wizażowego nigdzie, ale pojedyncze osoby na niego trafiały i często uznawały moje wpisy za przydatne. Po kilku miesiącach, gdy sposób pisania "dla siebie" stopniowo zmieniał się "dla innych" postanowiłam założyć "prawdziwy" blog :)

2. Bez jakiego kosmetyku nie możesz wyjść z domu?

Pomadki do ust (ochronnej) lub błyszczyku.

3. Obcasy, balerinki czy platformy?

Na specjalne okazje obcasy - nic tak nie podkreśla kobiecości, na mniej zobowiązujące wyjścia platformy - elegancko, ale wygodniej, a na co dzień balerinki - nic nie zakłóca mojego pędu :D


4. Z jakim aktorem/aktorką chciałabyś spędzić dzień?

Z żadnym :P Fascynuje mnie Anthony Hopkins i Jack Nicholson, ale są to osobowości, które zdecydowanie by mnie onieśmieliły i wyszłabym na dzikuskę, która zapomniała języka w gębie :P

5. Ulubiony film/ serial?

Ostatnio serial: "Pingwiny z Madagaskaru" :) Uwielbiam Juliana i się tego nie wstydzę :P Nic mnie tak nie rozśmiesza po ciężkim dniu. Filmów, które lubię jest sporo. Ostatnio zauroczył mnie film "Wszystko za życie" (oryg. "Into the Wild").

6.Upał czy mróz?

Upał! Cały czas na niego czekam w tej "porze deszczowej" :P

7.Zachód Słońca czy wschód?

Zachód, jeśli chodzi dosłownie o to zjawisko. Ale metaforycznie Wschód słońca - nowy dzień, nowe wyzwania, nowe nadzieje...

8. Czego boisz się najbardziej?

Bezradności.

9. Jakbyś mogła wyjechać i zamieszkać tam gdzie tylko chcesz, który kraj byś wybrała?

Australia lub Islandia.

10.Ulubiony owoc?

Truskawka :D

11.Czy Twój zawód jest Twoim wymarzonym? a jak nie to kim byś chciała być?

Mój zawód można powiedzieć, że tak. Ale nie pracuję w zawodzie :/


Pozdrawiam Was serdecznie w oczekiwaniu na ten upał :D

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Zasób kosmetyków do włosów czerwiec 2013 + denko

Bez zbędnego wstępu przedstawiam Wam jak zmienia się mój zasób kosmetyków. Przybył tylko balsam termoochronny Oriflame - serum Marion powoli się kończy a jako produkt, którego zakup zwalnia z kosztów dostawy zamówienia Oriflame wybrała balsam, gdyż ma dobre opinie. Zużyłam 3 sztuki, przybyła 1 sztuka. Denko w czerwcu też będzie niezbyt oszałamiające - podejrzewam, że skończę 2 wcierki, serum na końcówki, jedną hennę. Jak na razie opieram się promocjom na Dzień Dziecka czy Matki, kodom zniżkowym z blogów itp. Zwłaszcza opieram się szamponom - po tym jak odkryłam, że szamponem oczyszczającym może być mój żel do twarzy czy pod prysznic ze SLES, a szamponem płyn do higieny intymnej, dzięki czemu łazienka nie jest zastawiona butelkami, to opieram się pokusie szamponu. Odżywek mam zapas, więc popatrzę na listę i chęć zakupów mija. Poza tym jest ciepło (prawie zawsze, może deszczowo, ale śniegu nie ma :P), więc wolne chwile chętnie spędzam poza domem (konie, rower, grill:P). Mam mniej czasu na maskowanie czy olejowanie, toteż nie myślę o tym, co chciałabym jeszcze wypróbować. 

ZUŻYCIA MAJOWE:

1. Rossmann, Facelle intim, Sensitive (płyn do higieny intymnej) (D+) lepszy z niego szampon niż płyn do higieny intymnej. Nie łagodzi podrażnień jak Intimelle i słabiej odświeża (ma zapach mydła). Jako szampon sprawdza się nieźle, szczegóły TU. Używałam go też do twarzy, a na urlopie też do ciała (1 butelka - 4 kosmetyki). Poszukam raczej mniej plączącej bestii, a jeśli nie znajdę to ze względu na wielofunkcyjność i niską cenę kupię ponownie.

2. ISANA, Woda brzozowa  (D+) - stosowana głównie w roli płukanki. W TEJ roli sprawdziła się nieźle - nabłyszcza i nadaje połysk, poza tym bardzo łatwo płukankę wykonać: mieszam z wodą i już. Bez gotowania, parzenia itp. Jako wcierka szału nie robi, ale nie jest zła - nie przetłuszcza, nie podrażnia. Stosowałam rzadko jako wcierkę, więc nie zauważyłam działania na porost czy babyhair. Jak będzie na nią promocja to możliwe, że kupię ponownie.

3. Masło shea  (D+) Kosmetyk wielofunkcyjny. Ze względu na konsystencję stosowanie go na włosy solo było uciążliwe: rozpuściłam i zmieszałam z płynnym olejem. Po wystygnięciu osiągnęło konsystencję rzadkiego masła i w ten sposób nakładanie było o wiele łatwiejsze ;) Stosowałam też do ust, ciała, twarzy. Nie zapycha i świetnie natłuszcza. Łagodzi podrażnienia po opalaniu.  Oleje zużywam powoli, ale ze względu na właściwości prawdopodobnie kupię ponownie.

Jak widać - same dobre produkty, nie idealne - nie pobiegłam od razu po kolejne opakowanie do sklepu, ale z czystym sercem mogę polecić. Nie zrujnują portfela a do czegoś na pewno się przydadzą ;) Pokrótce: wielofunkcyjne, tanie i dobre.



POSIADANE KOSMETYKI:


Szampony:

a) łagodne bez SLS, bez SLES:
1. Rossmann, Babydream (szampon dla dzieci) (D!!!)
2. Intimelle z aloesem

b) oczyszczające z SLES:
1. Bingo SPA, Szampon z żeń-szeniem (KWC brata)


Odżywki d/s:

a) bez silikonów
1. Receptury Agafii - Balsam ziołowy regenerujący  (D!!!)
2. Bingo, SPA, Maska do włosów z proteinami kaszmiru i kolagenem
3. Artiste, Odżywka intensywnie regenerująca   (D!!!)
4. Receptury Agafii - Balsam nr 3 na łopianowym propolisie
5. Receptury Agafii - Jajeczna maska do włosów

b) z silikonami:
1. Forte Sweden, Romantic Professional Anti - Age, Balsam do włosów z jedwabiem
2. Love2MIX Organic Maska z proteinami pereł  (D!!!)
3. Planeta Organica - Czarna marokańska maska do włosów


Odżywki b/s

1. Marion, 7 efektów, kuracja z olejkiem arganowym (D!!!)
2. Oriflame Hairx Balsam termoochronny


Wcierki:

1. Woda brzozowa, Barwa (D!!!)
2. Farmona, Jantar  (D!!!)
3. Receptury Agafii - aktywne ziołowe serum na porost włosów (D!!!)
4. Kozieradka


Półprodukty i dodatki twarzowo-włosowe:

1. Gliceryna
2. Algi - spirulina
3. Czerwona glinka z algami
4. Placenta roślinna
5. Hesh, Amla puder 
6. Aloes zatężony 200x


Henna:

1. Mumtaz

2. Hesh, Heenara Herbal Hair Pack
3. Fitocosmetik, Hna indyjska naturalna


Oleje:

1. Babydream
2. Babydream fur Mama
3. Cien Oliwkowy olejek do masażu  (D!!!)
4. Olej arganowy zimnotłoczony nierafinowany (stosowany głównie do twarzy)
5. Olej z orzecha włoskiego (spożywam jako dodatek do soku marchewkowego, chyba wykluczę z listy kosmetyków :P)


niedziela, 2 czerwca 2013

Aktualizacja włosów maj 2013 r.


Stan włosów w poprzednim miesiącu 





Po całonocnym koczku-ślimaczku, bez stylizatora, nierozczesane. Włosy obcięłam w kwietniu o około 2-3 cm. Jak przebiegał kwiecień możecie zobaczyć TU. W maju rosły swobodnie ;) toteż w czerwcu czas coś z tym zrobić :P
















Stan włosów na dzień 02.06.2013



 Włosy po całonocnym koczku ślimaku, który rozplotłam 2-3 godziny wcześniej, gdyż miałam wrażenie jeszcze wilgotnych włosów. Okazało się, że po wieczornym myciu przedobrzyłam z nałożeniem jedwabiu, przejechałam jeszcze nakremowanymi dłońmi (za dużo wzięłam kremu na dłonie i chciałam poczęstować nim włosy). Włosy były nieco posklejane. Po rozczesaniu momentalnie wyprostowały się - zdjęcie na końcu. Co za dużo to niezdrowo :P


Pielęgnacja w maju:


Mycie


W tym miesiącu znowu myłam włosy Facelle - chciałam go skończyć i udało się ;) Nadal uważam, że myje świetnie. Jako głębsze oczyszczenie nadal stosuję szampon ze SLES Bingo z żeń-szeniem i zieloną herbatą - tradycyjnie raz w tygodniu (koniecznie przed farbowaniem). Z powodu wyjazdów zdarzyło mi się myć włosy szamponem Babydream fur Mama, który spodobał się mojej Mamie - to jej pierwszy szampon bez SLES :D Mimochodem przeciągam ją na lepszą stronę mocy :P Prawie zawsze myłam metodą OMO, jako pierwsze O służył mi balsam Romantic, który stosowałam zawsze w domu (w czasie wyjazdów nie myłam OMO).


Odżywki d/s


W maju skupiłam się na zużywaniu tego, co mam ;) W większości kosmetyki mam prawie nowe, więc denko nie jest tu przyczyną a raczej chęć "ogarnięcia" działania i wpływu kosmetyków na moje włosy. Zdarza mi się użyć czegoś innego dla przyjemności i odmiany "zapachowej" (pachnąca ciasteczkowo maska jajeczna Agafii). Używałam głównie balsamu regenerującego Agafii i maski Love2Mix z proteinami perły. Przymierzam się do jej recenzji ;) Przy pośpiechu zdarzyło mi sie użyć balsamu Romantic w OMO przed i po myciu :P W weekend majowy byłam u rodziców i używałam obecnego tam Pottersa aloesowego (mam wrażenie, że tylko ja go używam i stoi i czeka na mnie:P). W czasie późniejszego urlopu nie brałam kosmetyków pełnowymiarowych tylko próbki, które trzymam właściwie nie wiem w jakim celu :P Trzeba je zużyć przed datą ważności i wyjazd był do tego okazją. Zwłaszcza, że potrzebowałam odżywek ułatwiających rozczesywanie, które nakładałam na krótko - nie po to mam urlop, żeby siedzieć w domu ;) Zrobiłam kilometry na rowerze, więc włosy miałam głównie związane. W tym czasie używałam odżywki Oriflame przeciwłupieżowej z grapefruitem i łopianem.


Odżywki b/s, zabezpieczenie


W maju zabezpieczałam końce kuracją arganową Marion. W weekend majowy używałam jedwabiu Delii a  w czasie tygodniowego urlopu używałam serum wygładzające Joanna. Raz użyłam nowego nabytku - balsamu termoochronnego Hair X Oriflame. Stosowałam też spray zrobiony przez siebie (tonik aloesowy Ziaja, silikonowa maska Matrix (próbka), olej arganowy, zielona herbata, woda destylowana, kilka kropli kwasu mlekowego) zazwyczaj na suche włosy w dzień, gdy nie myłam włosów i chciałam je nawilżyć lub odświeżyć skręt. 


Płukanki


Maj nie był miesiącem płukanek :P Użyłam dwóch po 1 razie:

płukanka piwna
płukanką z wodą brzozową ISANY


Wcierki


Cały miesiąc wcierałam serum Agafii na porost włosów. Serum wcieram po każdym myciu co drugi dzień -czasem używałam w trakcie olejowania włosów. Zdarzyło się, że przy olejowaniu włosów wtarłam Jantar w skalp ;) Miałam w czasie urlopu 2 przerwy - w weekend majowy a później urlop tygodniowy.


Olejowanie


W maju chciałam zużyć masło shea, które wymieszałam z oliwką BD fur Mama, dzieki czemu łatwiej było mi je nakładać. Nakładałam na suche lub zwilżone włosy na kilka godzin, czasem na noc. Kilka razy kremowałam włosy ISANĄ kakaową lub oliwkową a pod koniec miesiąca zaczęłam olejować oliwką Cien (na bazie oliwy z oliwek). Olejowałam głównie na 30 min do kilku godzin przed myciem, rzadko na noc.


Suplementy


Wróciłam do pokrzywy, ale nie tak intensywnie jak kiedyś. Robię napar z pokrzywy z czerwoną, zieloną lub owocową herbatą ;) Przyjmowałam do 10.05 Humavin N z drożdżami piwnymi i wit. z grupy B. Od 11.05 zaczęłam łykać Vitallsss ze skrzypem z Biedronki. Miałam tygodniową przerwę w trakcie urlopu i kilkudniową w weekend majowy ;) Paznokcie to dramat, zajadów brak, raz pojawiło się pęknięcie w konciku, ale wyleczyłam je w 1 dzień 7% maścią propolisową (to cudo! goi błyskawicznie. Maść 3% jest słaba - szkoda zawracać sobie nią głowy, a 7% to CUDO!).


Inne


14.05.2013 farbowanie szamponetką Marion mahoń



Ładna pogoda, urlop i ogrom pracy poza dniami wolnymi spowodował, że mniej przejmowałam się włosami. Dzięki temu zauważyłam większy przyrost :P Jest on też spowodowany długo wyczekiwaną wiosną czy raczej latem a moze wszystkimi porami roku w jednym miesiącu (wiosna 1 dzień, potem lato a na koniec miesiąca mamy jesień, tylko śniegu brak :P). Cały czas chodzi za mną grzywka i w czerwcu planuję iść do fryzjera - zakupiłam groupon za 15 zł na mycie i strzyżenie - za taką cenę boję się iść, ale znalazłam opnie salonu w necie i były pozytywne. Mam nadzieję, że w podcięciem końców i zrobieniem grzywki sobie poradzą. Jak nie to mam dużo gumek do włosów i spinek :P Mam potrzebę zmian i grzywka to najmniej inwazyjna metoda ;) W razie czego możecie spodziewać się za kilka dni łzawego posta o tym, że nie powinno się chodzić do fryzjera za 15 zł :P Mimo wszystko mam nadzieję, że będzie to post pochwalny :D