czwartek, 17 maja 2018

Grudzień 2016 :) Włosy sobie rosly :)
Dużo zmian w życiu zawodowym, przeprowadzki itp. spowodowały porzucenie pisania bloga.

Poza tym moja fascynacja nieco ostygła, korzystałam z wiedzy włosomaniaczej, ale już bez zbędnej ekscytacji. Co wystarczy robić, aby zapuszczać włosy? Kilka prostych rzeczy:
1. olejować! (dowolnie: na mokro, sucho, najłatwiej serum olejowe w spreyu, trzymać kilka godzin lub calą noc, dzień, w zależności od tego, kiedy myjemy. Nawet pół godzinki da efekt. Minimum raz w tygodniu)
2. szamponem myc tylko skalp, długość odżywką, spłukiwać szampon trzymając dlugosc włosów w ręku i polewając skalp, na konoes spłukiwać całość.
3. zabezpieczać końce olejkami z silikonem (uwielbiam olejki do włosów Isany: profesjonalny tylko na mokre po myciu, lekkie miedzy myciami na suchą długość włosów)

Trzy punkty, ktore wystarczą ;) Jeśli chcemy zapuścić szybciej, to niestety wieksza zabawa: wcierki, maski :) Dzięki intensywniejszej pielęgnacji włosy rosną szybciej i wymagają rzadszego podcinania.


Rok temu doszłam do wniosku, że mam już prawie maksymalnie długie włosy, na ile ich natura pozwala ;) Poza tym ich układanie stało się trudne, wlosy w większości związane żyły wlasnym życiem :) Doszłam do wniosku, że wystarczy, że trzeba mocniej podciąć, żeby odżyły, lżejsze mabralu objętości. Poza tym coraz więcej siwych włosów (genow nie oszukasz, po 20-tce niestety sporo siwych moja Mama już miala, więc ja też), dlatego zaczęłam farbować chemicznie. Jak pojawiła się mysl o znacznym skróceniu, to pojawila się również refleksja o tym, iż nie każdy może mieć tak długie włosy jak ja, a są tez tacy, którzy marzą po prostu o włosach... Zapadła decyzja, nie znoszę jak coś się marnuje. Moi bliscy wiedzą, że w razie W moje narzady jak komus się przydadzą nie wędrują ze mną do grobu, krew oddaję (poziom Hb ciagle niski więc rzadko moge :/), jestem zarejestrowana jako dawca szpiku, wiec włosy też chce komus oddac! Fundacja Rak and Roll prowadzi akcję Daj włos, więc zasięgnęłam języka jakie sa wymagania. Minimum 25 cm w sumie prawoe mialam, zdrowe włosy były, tylko henna wyklucza oddanie na perukę. Skoro i tak co jakiś czas muszę farbować chemicznie, to dam radę bez henny! Od roku nie hennuję, znalazłam kolor farby jak henna, więc nie tęsknię :) Powoli zbliża się czas na weryfikację, czy moje włosy się przydadzą komuś. Liczę, że rok przygotowań będzie wystarczający. Trzymajcie kciuki, aby kolejny post był już relacją z oddania warkoczy :D Nie mam zaufania do swoich rąk, wiec powierzę włosy profesjonalistom ;) A jak już się wszystko pozytywnie zakończy - wracam do zapuszczania :D

p.s. wybaczcie literówki, braki w polskich znakach-brak komputera i niedźwiedzie łapy na smartfonie są winowajcą ;)

środa, 8 stycznia 2014

Podsumowanie zapuszczania włosów: styczeń 2012 - 2014

Nowy rok, czas na noworoczne postanowienia i na podsumowania ;) Pomysł zapuszczania włosów zrodził się w mojej głowie w styczniu 2012 r. Wtedy po raz pierwszy wpisałam w google hasło "zapuszczanie włosów". Wynikiem nr 1 był wizaż ;) Na pewno nie jesteście zaskoczone ;) Czytanie wątków łatwe nie było, zwłaszcza, że zawierały one tysiące postów. Dość szybko jednak zorientowałam się, "kto dobrze w temacie prawi" i przeglądałam profile tylko tych osób i posty przez nie pisane. Podziwiałam galerie, czytałam posty i wizażowe blogi. Największe wrażenie wywarła na mnie Narek. W jej galerii zobaczyłam jej przemianę i byłam zachwycona :) Potem zwróciłam uwagę na włosy Czarnej Orchidei i po nitce do kłębka trafiłam na jej bloga. Blogosfera była dla mnie lepszym miejscem do poszukiwania opinii i tak stałam się obserwatorem coraz większej ilości blogów dziewczyn, których włosy czy sposób pisania mnie zafascynowały ;) Anwen, BlondHairCare, Czarownicująca czy Kascysko coraz silniej "wciągały" mnie w wiedzę tajemną :)

Skąd pomysł na takie głębsze przemyślenia? Blondregeneracja ogłosiła akcję-motywację:


Postanowiłam podsumować swoje zapuszczanie i zmotywować siebie, a mam nadzieję, że także innych do działania ;)

Jak zapuszczanie przebiega u mnie?


Zaczynałam w styczniu 2012 z taką oto fryzurą:

Dlaczego? Moje wcześniejsze szaleństwa z włosami znajdziecie TU ;)

Stopniowo włosy rosły, pielęgnowałam je intensywnie i intensywnie uczyłam się stylizacji. Jak zmieniały się moje włosy zobaczycie TUTAJ


Po roku pielęgnacji stan moich włosów i moja widza o ich potrzebach stała się zadowalająca w styczniu 2013: 

Co prawda szalałam z olejami, kosmetykami i domowymi maskami, płukankami. Przyszedł czas "otrzeźwienia", gdy fascynacja nieco przygasła, ale wiedza pozwoliła mi na dobrą pielęgnację mimo poświęcenia mniejszej ilości czasu i kosmetyków ;) Teraz na początku stycznia 2014 jestem zadowolona z włosów, wiem jak się nimi zająć i po prostu zapuszczam:



Dwa lata pielęgnacji przyniosły pozytywne efekty i mogę spokojnie trwać w tym dalej ;)

  


W jakim czasie od początku włosomaniactwa Wy możecie powiedzieć, że wiecie co robicie i jesteście zadowolone z włosów? Czy może jesteście jeszcze na etapie poszukiwań? :)


Pozdrawiam Was serdecznie i życzę Wam wszystkiego dobrego w Nowym roku, nowych wyzwań, nowych fascynacji i spełnienia w poszukiwaniu szczęścia ;) Pamiętajcie o tym, żeby cieszyć się drobnostkami i nie czekać z niecierpliwością na to jedno wielkie szczęście. Szczęście składa się właśnie z takich małych radości, jest jak mozaika - zbierajcie na co dzień jej mniejsze lub większe elementy a powstanie w nich coś pięknego :)

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Aktualizacja włosów - grudzień 2013

Stan włosów w poprzednim miesiącu




Stan włosów na dzień 06.01.2014

Korzystałam ze słońca, więc tym bardziej włosy wyglądały świetnie. Do tego ułożyły się całkiem nieźle po koczku-ślimaku ;) Aktualizacja w Good Hair Day zdecydowanie poprawia nastrój ;)





PIELĘGNACJA:


Mycie:


Fructis Fruitty passion i BD fur Mama były dawką nawilżenia, tak potrzebną w sezonie grzewczym ;) Nie powodowały tak dużego obciążenia jak latem. Używałam też mydełka cedrowego Agafii. Co kilka myć starałam się sięgać po produkt silniej oczyszczający: szampon Timotei Jericho Rose w czasie pobytu u rodziców a u siebie żel do mycia twarzy Oriflame ze świetlikiem i cytryną ;) Do mycia twarzy polubiłam mydełko dziegciowe, więc żel postanowiłam zużyć do włosów ;) Zamiast powiększać zbiory kosmetyków do włosów sprawdzam składy w innych kosmetykach myjących. 

Odżywki:


Tutaj misz-masz ;) Używałam tego, na co miałam ochotę :P Dlatego, że większość opakowań mam prawie pełnych, to nie skupiałam się na zużywaniu konkretnego ;) Jedynie maska Bingo SPA kaszmir i kolagen dobiega końca, więc koniec miesiąca i początek stycznia jest czasem, w którym słoik chcę opróżnić ;) Zostało mi na 3-4 użycia. Zadziwia mnie nadal fakt, że moja ulubiona maska nadająca puszystość w tej chwili wygładza mi włosy... Jestem teraz w stanie uwierzyć, że porowatość włosów zmienia się wraz z pielęgnacją ;) Poza Bingo używałam na zmianę maskę marokańską Planeta Organica, balsam Aleppo PO, który jest nowością u mnie, rzadziej odżywkę Fructis Fruitty Passion (obłędnie pachnie, ale jako d/s sprawdza się średnio, rozcieńczyłam ją wodą i spryskuję włosy między myciami lub pod olej - nawilża i cudnie pachnie),  a na skalp i czasem na długość maskę drożdżową Agafii (zapach ciasteczek mimo używania już 2 opakowania nadal mnie zachwyca). W czasie pobytu u rodziców używałam maskę Love2Mix z acai i perłą (zawiozłam ją Mamie i zostawiłam, nie miała żadnej maski do włosów, tylko jedwab! Ma włosy dość krótkie, ale poddawane trwałej i rozjaśniane od wielu lat), a także maski arganowej PO (jak zauważyłam brak masek, to skompletowałam Mamie odpowiedni prezent dla niej i jej suchych włosów - szampon i maskę regenerującą PO z minerałami Morza Martwego oraz maskę arganową PO). 
Jako odżywkę bez spłukiwania, czy raczej serum silikonowe używałam Oriflame Hair X serum termoochronne, a u rodziców jedwab Delia.

Olejowanie:


Nie zapominam o olejowaniu, raz w tygodniu to minimum. Najczęściej oliwką Babydream fur Mama, okazjonalnie innym olejem "kuchennym" lub nawet balsamem do ciała. Dzięki temu nie narzekam na szorstkość końców ;)

Inne:


Nie używam płukanek (zapominam przygotować), nie robię domowych masek (nie mam czasu, jak kupiłam drożdże do mojej ulubionej maski drożdżowej, to z braku czasu postanowiłam drożdże zalać wrzatkiem i wypić :P Tradycyjnie raz w miesiącu nakładam hennę. Tym razem była to Henna z cassią, amlą, neem i bringhraj (z Pole Henny) zalana naparem z imbiru i z dodatkiem soku z cytryny - nałożona na suche włosy, umyte poprzedniego dnia żelem z SLES.

Moje przemyślenia :P


Jakie są moje włosy w tej chwili? Mają lepsze i gorsze dni z przewagą tych OK ;) Do aktualizacji zapozowały wzorowo, miały jeden z najlepszych dni. Każde odstępstwo od normy starałam się naprawić - przyklap zwalczałam suchym szamponem lub myciem silniejszym szamponem, bądź wystarczyło po myciu nałożyć odżywkę z dala od skalpu ;) Chwilową suchość niwelowało spryskanie włosów mgiełką z rozcieńczonej odżywki Fructis (i do tego jak włosy pięknie pachniały!), przed myciem olejowanie, mycie szamponem Fructis i nałożenie silniej nawilżającej maski (oczywiście nie wszystko naraz, gdyż spowodowałoby to przyklap). Jeśli nie układały się dobrze to je związywałam, zaplatałam lub upinałam. Nie mam zbyt wiele czasu na kombinowanie i przejmowanie się włosami. Dzięki temu nie przejmuję się faktem, że danego dnia nie wyglądają dobrze tylko szybko działam żeby stan ten naprawić. 

Uwielbiam swoje włosy! Nauczyłam się, że nie są wymagające czy trudne do opanowania. Małą niesubordynację mogę doprowadzić do dobrego stanu prostym zabiegiem ;) Tego i Wam życzę ;) 

niedziela, 8 grudnia 2013

Zasoby kosmetyków i denko listopad 2013

DENKO i ZAKUPY:


Zużywam, zużywam i walczę z checią kupowania. W listopadzie wygrałam! Zużyłam 2, kupiłam 1. Oby świąteczna gortączka nie spowodowała upadku planu w grudniu :P

Zużycia:


1. Bingo SPA, Szampon z żeń-szeniem (KWC brata) zaw. SLES - taniutki o dobrym składzie szampon ze SLES. Zawiera kolagen, ekstrakt z żeń-szenia. Nie plącze włosów, dobrze myje, ale nie skrzypią z czystości, więc nie robi wrażenia szamponu mega oczyszczajacego. Swój udział w opinii ma też polepszony stan moich włosów, które ma Bingosiowe proteiny reagują ładnym wygładzeniam. Ma przyjemny nienachalny zapach, dobrze się pienie, nie jest rzadki, więc nie przelewa się przez palce. Używa się go przyjemnie. Jak napiszę, że jest wart swojej ceny to go obrażę , gdyż jest taniutki :P Polecam spróbować, zdrowe włosy odczują nawet pielęgnacyjne jego właściwości. Zniszczone mogą być niezadowolone z obecności SLES, protein i ekstraktu, więc nie polecam ;) Dostępność jest jego wadą - tylko Tesco (najtaniej) i sklepy sprzedające kosmetyki Bingo - głównie małe drogerie, sklepy zielarskie. Możliwe, że kupię ponownie.

2. Receptury Agafii - Drożdżowa maska do włosów - rzadka, pięknie pachnąca maska o zastosowaniu głównie skalpowym. Na końce za słaba, zdrowe włosy u nasady z kolei nabłyszcza niesamowicie. Efekt jak po placencie. Nakładać trzeba z rozwagą - może obciążyć, ale jego rzadka konsystencja ułatwia oszczędność ;) Nakładając na długość nie czuje się zbytnio poślizgu , więc nakładam go dużo, często przelewał się przez pelce a efekty były słabe. To maska na skalp i tyle. Ewentualnie warto spróbować b/s. Tu wyraźnie odczujemy działanie olejku z kiełków pszenicy. W tej wersji jest świetny. Pachnie bosko, ale zapach po wyschnięciu włosów magicznie znika. A szkoda... Kupię ponownie? Pewnie tak, ale już kupiłam wcześniej, więc zużywam kolejny słoiczek ;)


Nowości:


1. DeBa BioVital balsam regenerujący z Biedronki  - strasznie o nim głośno, więc jak obniżyli cenę do 4 zł to musiałam spróbować. Użyłam już i jakie wrażenia? zapach kiepski, sądziłam że będzie przyjemny orzechowy jak masło shea a tu nic z tego (podobnie liczyłam na krem do rąk tej firmu, który ma świeyny skład a zapach średni. Niby jak prawdziwe jadalne migdały ale jakoś nie do końca...). Pachnie dziwnie, ale słabo i nie przeszkadza. Działa w porządku. Nie okazał się słaby, ale WOW też nie spowodował, więc po pierwszym użyciu mogę jedynie powiedzieć, że jest wart swojej niskiej ceny, nadaje się do włosów, nie szkodzi im i nawet nieco nawilża ;)


2. Niewłosowe, ale odkrycie: podkłady mineralne Anabelle Minerals.Nie jestem specjalistków od makijażu, maluję się, żeby ukryć niedoskonałości (zaczerwienienia, naczynka, czasem wypryski, błyszczenia) i wyglądać wyraźniej (podkreślam oczy). Nie potrafię zrobić swatchy (tak to się pisze? :P), porównać odcienie z milionem innych podkładów itp. więc szkoda "marnować" całego posta na ten temat. Chociaż zachwyciły mnie tak bardzo, że uważam że zasługują :) Kupiłam podkład kryjący w prawdopodobnie najbardziej zbliżonym do mojej cery odcieniu, próbkę wersji matującej, próbkę ciemniejszego w razie W i dostałam próbkę rozświetlajacego (w podobnej tonacji! nie dają próbek na Jana tylko jako uzupełnienie zakupów - wielki plus dla sklepu!). Jestem zaskoczona, że pyłek o dobrym składzie tak dobrze kryje! Nie zapycha, nie wałkuje się, można stopniować krycie, mieszać kolory, rodzaje (na srodek twarzy dokładam matyjący, na kości policzkowe rozświetlający) a one współgrają ze sobą. Tylko trwałość jest wadą - ściera sie łatwo (zasmarkane noski wiedzą co mam na myśli, 2-3 użycia chusteczki do nosa i makijaż w tym miejscu szlag trafił :/). chcecie jakiś wywód teoretyczny na ten temat? Z góry ostrzegam, że zdjęcia makijażowe to nie moja działka :P



Plany na denko:


Ostatnio pielęgnuję włosy różnorodnie, więc plany na denko polegają na tym, że wyznaczone kosmetyki używam częściej niż inne, ale nie non-stop ;) Połowę lub mniej w opakowaniu widzę w przypadku:

4. Sesa o zapachu egzotycznym

To na nich się skupię. Postawię sobie z przodu w szafce, aby pierwsze wpadały w łapki. Po co ma stać słoik/butelka z mniej niż połową zawartości? Zwłaszcza, że są to kosmetyki najstarsze. Z wyjątkiem Sesy, w której pokładałam nadzieje, więc "rzuciłam się" na nią po zakupie. Rozczarowała mnie, więc poszła w odstawkę. Trzeba ulżyć jej cierpieniom i zużyć ;)



Rachunek sumienia - co posiadam do włosów: 


Szampony:



Odżywki d/s:

a) bez silikonów


b) z silikonami:


Odżywki b/s



Wcierki:




Półprodukty i dodatki:

5. Aloes zatężony 200x
6. Mydełko Sesa
7. Cassia
8. Mydełko nepalskie z henną do ciała i włosów
9. Bhringraj
10. Neem

Henna:

1. Mumtaz


Oleje:

1. Babydream 
2. Babydream fur Mama
3. Olej arachidowy
4. Sesa o zapachu egzotycznym

sobota, 7 grudnia 2013

Aktualizacja włosów listopad 2013

Stan włosów w poprzednim miesiącu




Stan włosów na dzień 07.12.2013



Po nocnym dobierańcu na szybko ;)






Często pytacie o kolor włosów. Obok zdjęcie zrobione 2 mycia po hennowaniu bez lampy na dworze (na wsi, stąd "robocza" kurtka :P)





























Pielęgnacja:


Pielęgnacja w listopadzie różnorodna, ale prosta. Nie mam czasu na domowe maski czy płukanki. Posiłkuję się gotowcami.

Szamponów używałam na zmianę. Fructis i Babydream fur Mama dla zapachu i nawilżenia, a co drugie mycie coś mniej obciążającego: mydełko cedrowe Agafii i Bingo z żeń-szeniem, którego chciałam już skończyć, gdyż niewiele mi go zostało. Udało się, więc w kolejnym poście krótka recenzja, taka mini :)

Odżywki pomału są za słabe dla włosów. Sezon grzewczy, kurtki i szaliki dają im się we znaki, więc częściej używam masek. Maska marokańska PO zaczęła sie sprawdzać nawet jako b/s, więc jest to dowód. Nie odciąża ona włosów, nadaje im połysk, gładkość i silnie pachnie. Ma specyficzny zapach, którzy niektórzy lubią, inni nie. Jedni twierdzą, że jest kadzidlany, orientalny a wg mnie pachnie męskimi kosmetykami :P Nie zachwyca mnie, ale jest miłą odmianą, jak włosy pachną i ten zapach kilka godzin po mycui jeszcze czuć ;) Nie przepadam za jej konsystencją, jak masło, ale nie klei się do skóry, tylko lubi grudkami spadać z dłoni i mazać się po skórze zamiast pozostawać na włosach. Dopiero jak rozgrzeje się w dłoniach to jest łatwiejsza w obsłudze. Podobne działanie ma maska Love2mix z acai i perłą, ale o wiele łatwiej ją zastosować, dzięki temu oszczędniej ;)

Na skalp i włosy u nasady używam maski drożdżowej Agafii. Skalp jest w dobrym stanie, nic nie swędzi, nie łuszczy się, nie boli, więc wnioskuję, że niczego mu nie brakuje ;) Możliwe, że wpływa na odżywienie cebulek, ale nie skupiłam się na efektach długofalowych, więc nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić. Efekty doraźne są widoczne. Włosy u nasady są bardziej błyszczące (nie narzekam na matowość włosów a po masce błyszczą bardziej!). Używałam jej też na całe włosy, ale dla końców o tej porze roku jest o wiele za słaba. Są bardziej szorstkie, suche, nie czuć żadnego działania, tak jakbym umyła je tylko szamponem. Dlatego drożdżową zużywam na włosy u nasady i skalp, im też się coś należy a odpowiednio wypielęgnowane teraz będą sprawioały mniej klopotów jak będą bliżej końców ;) Na to liczę.

Przypomniałam sobie o masce BingoSpa z kaszmirem i kolagenem. Bardzo ją lubiłam na poczatku włosomaniactwa, gdyż nadawała puszystość i lekkość włosom. Używałam jej do doproteinowania włosów. Później bombą proteinową była odżywka Artiste regenerująca, którą stosowałam od czasu do czasu, po jakimś czasie częściej. Zawiodłam się, gdyż efektu puszystości już nie uzyskiwałam. Teraz przypomniałam sobie o Bingo i co? Też brak specjalnej objętości. Nie obciąża włosów, ale je wygładza. Wniosek? Chyba porowatość moich włosów zmalała, stały się zdrowsze i efekt protein typu jak piorun w miotłę już mi nie grozi. Niby to dobrze, że włosy są w lepszym stanie, ale jak pragnę opdbjętości to pozostaly mi już tylko płukanki i stylizacja ;)

Balsam Biedronkowy był u mnie za 4 zł, więc musiałam spróbować ;) Jak wspomniałam włosy potrzebują częstszego używania masek, więc balsamy używam rzadko, właściwie na próbę. Odwróciła sie proporcja - głownie maski a raz w tygodniu balsam ;) Podobnie z balsamem Agafii na łopianowym propolisie, którego używam od czasu do czasu teraz, żeby przypomnieć sobie jak działa na moje włosy.

Staram się olejować włosy, chociaż na 30 minut. Używam głównie oliwki Babydream fur mama, czasem spożywczego: orzech arachidowy lub włoski ;) Brak oleju późnym latem był odczuwalny na moich włosach, więc teraz się pilnuję. Zaczęłam chodzić na fitness, gdzie i tak po 15 minutach jestem spocona i włosy mam kiepskie, więc korzystam z okazji i nakładam trochę oleju na długość, zaplatam w dobierańca i idę się wypocić. Po treningu zawsze muszę umyć włosy, więc przy okazji jakieś 2 godzinki wcześniej "poużywają" sobie uleju ;) Stan nie wzbudza zastrzeżeń ;)

Co jeszcze zmieniłam zimą? Używam więcej silikonw. Serum nakładam obficie i często następnego dnia po myciu jeszcze dokładam. Śliskie włosy łatwiej uciekną przed uszkodzeniami z powodu zimowych ubrań ;) Używam Oriflame Hair X balsam termoochronny. Sera tej firmy często zawierają alkohol a niepozorny balsam termoochronny o konsystencji mleczka i opakowaniu jak środek do stylizacji najlepiej nadaje się do ochrony jako silikonowe serum. Duże opakowanie wystarczy jeszcze na kilka miesięcy. 

Myję włosy tylko wieczorem - schną długo i zapalenie płuc miałabym murowane. Suszenie suszarką zajmuje ok. 40 minut przy ciepłym nawiewie. I tak chwilę muszą "ostygnąć", wiec musiałabym wstawać o 4tej :/ Myję wieczorem, podsychają cześciowo same, czasem podsuszam suszarką, jeszcze wilgotne luźno zaplatam lub zwijam w koczek i dosychają same w nocy. Nie ucierpiały jakoś specjalnie na tym ;)

Tradycyjnie koloryzowałam włosy. 18.11 hennowałam BAQ z sokiem z cytryny, dojrzewała 24h, trzymałam 2h. Kolor świetnie łapie, łatwo rozrabia się na gładką masę. Mam zapas, więc dokładniej się z nią zapoznam i poeksperymentuje z dodatkami w kolejnych miesiącach ;) Pani Ula mieszka niedaleko, wiec przy pewnych brakach nie będzie problem ich uzupełnić ;)

Jak Wasze włosy zareagowały na zimę? Bardzo zmieniłyście pielegnację?


Pozdrawiam Was cieplutko! :)


P.S. Nadal jestem zaganiana, więc wybaczcie późniejsze odpisywanie na maile czy komentarze. Każdy z nich bardzo mnie cieszy, uwielbiam odpisywać, ale czasem nawet nie włączam komputera w domu. A w pracy korzystam z niego tylko do pracy ;) Niesamowite jak nowa praca spowodowała, że jestem porządniejsza :P