środa, 27 lutego 2013

Pólprodukty twarzowe - nowości

Do tej pory bardzo ograniczałam swoje zapędy w kwestii zakupu półproduktów. Jestem w posiadaniu placenty, kolagenu z elastyną, gliceryny, spiruliny oraz glinek. Jednak moja cera postanowiła zafundować rozrywkę i zaatakowała masowo zaczerwienieniem i pękającymi naczynkami a jednocześnie z radością zapychała się kremami do cery naczynkowej, mimo wszystko wołając o nawilżenie i reagując ściągnięciem na lżejsze kremy :/ Postanowiłam postawić na naturę i własne kuracje półproduktami. Zwłaszcza, że ratowałam się masłem shea, które jednak nie nadawało się na dzień, gdyż strasznie nabłyszczało skórę, musiałam znaleźć coś innego. Na oczyszczanie kwasami jest ostatni moment - już niedługo słońce nie pozwoli na tego typu kuracje. Za kilka tygodni napiszę co konkretnie mi pomogło, bo już na szczęście jest lekko lepiej, więc przewiduję mały lub może nawet duży sukces  ;) Nie przypominam pryszczatej nastolatki, jak jeszcze 3 tygodnie temu ;) Ale to dopiero początek kuracji ;)



Zrobiłam zakupy w sklepie BeautyEver:




Hydrolat oczarowy




Tonik z kwasem zrobię "na wypasie" - zamiast wody destylowanej będzie właśnie hydrolat oczarowy, który nadaje się do cery tłustej, gdyż oczyszcza, zmniejsza wydzielanie sebum, a jednocześnie obkurcza naczynia krwionośne, toteż dla cery naczynkowej również będzie odpowiedni ;)


Kwas mlekowy




Wybrałam go do złuszczania, gdyż w razie gdyby się nie sprawdził to nadaje się jako nawilżacz do szamponów, odżywek, balsamów czy kremów ;) Tonik 10% już jest w użyciu ;) Czuć, że działa, ale  lekkie pieczenie po kilkunastu sekundach mija.


Aloes zatężony 200x




Jego dodatek w toniku będzie dbał o nawilżenie, ale nie będę ograniczać się w jego stosowaniu tylko do tego celu ;) Jest bardzo wszechstronny.


Niezmydlana frakcja sojowa




Po bardzo pozytywnej recenzji Siempre, zwłaszcza informacji o jego matujących właściwościach postanowiłam go wypróbować. Zaczęłam od 10 g, ale pierwsze użycie przekonało mnie do jego właściwości ;) Natłuszcza podobnie jak shea, ale pozostawia skórę matową. Nie sądziłam, że to możliwe, a jednak ;) Dobrze opisano to w sklepie: "produkt nie zatyka porów a pomimo tłustej konsystencji daje efekt matujący". 


Paski do mierzenia pH




Tonik powinien mieć wyregulowane pH. Nie jestem "małym chemikiem" z arsenałem pomysłów na różne kombinacje, więc kupiłam na sztuki :) Jak temat "kręcenia" kosmetyków wciągnie mnie bardziej, to może pokuszę się na całe opakowanie.


Gratis - niacynamid




Niacynamid był bardzo miło niespodzianką, zwłaszcza, że w przepisie na tonik znajduje się właśnie jego dodatek. Planowałam go opuścić, ale Państwo z BeautyEver dodając próbki chyba domyślali się co planuję zrobić i dodali najodpowiedniejszy gratis do reszty produktów ;) To dopiero profesjonalizm! Niacynamid ma właściwości antyoksydacyjne i przeciwzapalne, co czyni z niego odpowiedni składnik do walki z trądzikiem ;)



Macie doświadczenia w złuszczaniu skóry kwasami? Stosowałyście może kwas mlekowy? Co o nim sądzicie?

ISANA - woda brzozowa

Dzisiaj recenzja, która miała pojawić się już dawno, ale blogger nie zadziałał i zaplanowany na publikację post tkwił dalej w roboczych :/ A woda brzozowa to ciekawy kosmetyk o wszechstronnym zastosowaniu, do tego tani i dostępny w każdym Rossmanie :)


ISANA HAIR woda brzozowa


Opis producenta:


Producent o dziwo niewiele koloryzował w opisie, gdyż faktycznie preparat nadaje połysk, puszystość i lekko wzmacnia cebulki. Co prawda zapomniał dodać, że preparat należy wcierać w skórę głowy i rozcieńczonym spryskiwać lub spłukiwać włosy. Nie wyobrażam sobie wmasowywania wody brzozowej we włosy.

Skład:


Zawiera substancje nawilżające (propylene glycol, gliceryna, panthenol) a także tytułowy sok z brzozy (konkretnie ekstrakt z liści i sok z brzozy). Skład niezły, ale jako wcierka może obciążać włosy u nasady, gdy nałożymy jej za dużo, natomiast nierozcieńczona stosowana na długość może je wysuszyć, gdyż zawiera alkohol denaturowany.

Cena i dostepność


Tylko Rossmann, 500 ml kosztuje ok. 7 zł (w promocji nawet 5 zł)

Działanie i stosowanie


Produkt kupiłam głównie z myślą o płukance. Do 0,4 l wody (przegotowanej czy mineralnej) dodawałam około 50 ml ISANY i ewentualnie odrobinę octu jabłkowego (choć nie zawsze). Całość mieszałam i odstawiałam, żeby alkohol chociaż częściowo się ulotnił. Następnie po myciu włosów kilkakrotnie spłukiwałam włosy, odciskałam nadmiar i suszyłam włosy (zazwyczaj naturalnie lub na koniec dosuszałam suszarką). W tej roli woda brzozowa sprawdza się znakomicie, włosy są błyszczące i do tego przyjemnie pachną. Nie stosowałam jej co mycie, więc nie było mowy o wysuszeniu włosów.
Drugą metodą było stosowanie ISANY jako wcierka. Przelałam ją do butelki ze spryskiwaczem i po myciu spryskiwałam skórę głowy dzieląc na przedziałki i następnie masowałam. Znów dał się odczuć przyjemny zapach (wodę brzozową kojarzyłam z produktem Barwy o "nęcącym" zapachu denaturatu :/), woda nie obciążyła mi włosów u nasady (nie nakładałam jej za dużo dzięki opakowaniu ze sprayem), ale też nie przedłużyła mi świeżości włosów. Nie zauważyłam wysypu babyhair ani wybitnie przyspieszonego porostu, ale skalp był złagodzony i nawilżony. Żadnego przesuszenia czy podrażnienia. 

Myślę, że jest to przyjemny produkt za niewielką cenę. Przyjemnie pachnie, alkohol denat ma w mniejszej ilości niż produkty innych firm, więc ryzyko wysuszenia czy podrażnienia może być mniejsze, ale isopropyl alkohol też może niestety źle działać na wrażliwców. Przyjemnie łagodzi i nawilża skalp, ale nie spodziewajmy się spektakularnych efektów w postaci przyrostu czy zagęszczenia włosów. Z kolei jako płukanka sprawdza się wyśmienicie, gdyż nabłyszcza i nadaje przyjemny zapach włosom.

Stosowałyście? Jak się sprawdziła?

piątek, 22 lutego 2013

Płukanka z mandarynki

Miesiąc płukanek zachęcił mnie do szukania "inspiracji płukankowych". Sok z cytryny używam do henny, ale może warto zainteresować się też innymi cytrusami? I tak oto postanowiłam wykorzystać mega kwaśne mandarynki, których od ponad tygodnia nie mogłam zjeść :P

Płukanka na połysk i miękkość


Składniki:

* woda (najlepiej gotowana ostudzona, destylowana itp.) ok. 400 ml
* mandarynka (moja była spora, więc wystarczyła jedna)
* pojemnik/kubek//słoik/miseczka itp.

Do litrowego kubka wlewamy ok 400 ml wody i wyciskamy sok z mandarynki. Nie mam wyciskarki, więc robiłam to ręcznie - wpadło mi pełno pestek i fusów. W związku z tym kolejnym krokiem było odcedzenie "farfocli".

Stosowanie:


I tutaj zaskoczenie - "po umyciu kilkakrotnie polewamy włosy nad miseczką delikatnie masując. Nie spłukujemy, suszymy i układamy."  :P


Efekty:


Włosy po wysuszeniu są miękkie i lśniące. Zapach mandarynki jest niestety prawie niewyczuwalny. Myślę, że mandarynka to alternatywa dla innych płukanek zakwaszających (z octu, cytryny) bez efektu kolorystycznego (ocet może przyciemniać, cytryna rozjaśniać). Nadaje połysk, nie wysusza, nie usztywnia. Mandarynka zawiera witaminy, więc może mieć lekkie działanie wzmacniające cebulki i włosy.


W skrócie: połysk, miękkość, łatwa i przyjemna w stosowaniu.


środa, 20 lutego 2013

Nakarm włosy - domowa maseczka jajeczno-śmietanowa

Moje skłonne do obciążenia włosy bardzo lubią mocno odżywcze maski stosowane przed myciem.  Fakt, że wszelkie nadwyżki substancji zostaną zmyte skłania mnie do kombinowania z nowymi składnikami, zwłaszcza domowymi, dostępnymi w lodówce, bez strach przed obciążeniem ;) Jak wielokrotnie powtarzałam ulubioną maską jest drożdżowa, ale również poniższa daje dobre efekty.



Składniki:


* jajko (najlepiej samo żółtko, ale ja dodałam całe)
* śmietana
* olej (dodałam sezamowy, który nadał ładny zapach, może być oliwa z oliwek)
* maska do włosów, która zemulguje olej i połączy składniki (dodałam Romantic Anti-Age)

Dodatki opcjonalne:
* gliceryna (uwaga na wilgotność powietrza)
* olej rycynowy
* mąka ziemniaczana (do zagęszczenia)


Aplikacja


Nakładamy na suche lub lekko wilgotne włosy (zależy od gęstości maski, rzadką polecam nałożyć na suche - nie będzie spływać po twarzy). Nakładamy czepek foliowy i ręcznik/czapkę dla zachowania ciepła. Po minimum 30 minutach (najlepiej godzinie) myjemy włosy łagodnym szamponem. Nie potrzebuję już odżywki d/s, jedynie zabezpieczam włosy odżywką/serum bez spłukiwania.

Działanie


Maska zawiera dużo protein i emolientów. Po masce włosy sprawiają wrażenie grubszych, są lekko sztywne  (jak po niewielkiej ilości żelu lnianego), po rozczesaniu czy odgnieceniu stają się bardziej miękkie. Szybciej łapią skręt i jest on trwalszy (efekt po płukance z kawy czy piwa był silniejszy). Dodatkowo włosy są dociążone, ale nie obciążone (nie fruwają jak piórka, ale nie sprawiają wrażenia tłustych). Dodatek oleju rycynowego może wpływać pozytywnie na skórę głowy i przyspieszać porost (pozostałe składniki nawilżą i ukoją skalp). Jest to maska z przeznaczeniem na włosy (z kolei drożdżowa głównie na skalp, dodatek innych składników sprawia, że odżywia też włosy). Ma szansę je wzmocnić i ochronić przed utratą wilgoci. Mam wrażenie, że świetnie jej się to udaje ;)

Lubicie domowe maski? Jakie najbardziej?


poniedziałek, 18 lutego 2013

Płukanka z wody brzozowej ISANA

Płukanka na połysk i ładny zapach




Składniki:


* woda (gotowana, destylowana itp.) 0,5 l
* woda brzozowa ISANA 50-100 ml
* pojemnik z dzióbkiem, miseczka

Przed myciem (najlepiej kilka godzin) wlewamy do otwartego kubeczka/pojemniczka wodę i ISANĘ. Czekamy, aż alkohol chociaż częściowo wyparuje. Tuż przed spłukaniem można dodać odrobinę octu jabłkowego - silniej zamknie łuski włosa, ale nie jest konieczny.

Stosowanie:


Jak każda płukanka - "po umyciu kilkakrotnie polewamy włosy nad miseczką delikatnie masując. Nie spłukujemy, suszymy i układamy."

Efekty:


Włosy po wyschnięciu są lśniące, miękkie - nie ma sztywności, jak po poprzednich płukankach. Dodatkowo przyjemny zapach (kwestia gusty, mi się podoba) utrzymuje się lekko także po wyschnięciu (w zależności od ilości dodanej wody brzozowej mniej lub bardziej intensywny). Lubię tą płukankę zwłaszcza po maseczce drożdżowej. Gdy włosy są jeszcze mokre to zapach ISANY lekko tłumi zapach drożdży a po wyschnięciu czuć tylko wodę brzozową. Warto skorzystać z dobroczynnych właściwości wody brzozowej na skalp i spłukując lekko masować skórę głowy. Przecież woda brzozowa to głównie wcierka ;) Zawiera alkohol - na dalszym miejscu w składzie, ale jednak. Warto go odparować. W składzie są też substancje nawilżające - dlatego nie powoduje sztywności i wysuszenia włosów w tak dużym stopniu jak piwo czy kawa ;)

W skrócie: połysk, miękkość, ładny zapach.

Może zainteresuje Was temat płukanki z wody z ryżu? Pisałam już o tym TU ;) Jej działanie w skrócie: puszystość, łatwe układania, trwałość fryzury. Po dodaniu octu jabłkowego także połysk.

niedziela, 17 lutego 2013

Farbowanie henną Heenara 16.02.2013

Użyłam po raz pierwszy farbę Heenara. Zawiera ona oprócz henny bardzo wiele innych ziół, więc postanowiłam nie kombinować z odcieniem za pierwszym razem  ;) Hennę zalałam cytrynką (na opakowaniu jest napisane, żeby zalać ciepłą wodą lub herbatą, ale jakoś polubiłam cytrynkę, zazwyczaj daje nieco jaśniejszy odcień). Odczekałam 24 h i dodałam składniki, które koloru nie zmienią, ale nadadzą połysk i odżywią skórę i włosy, czyli placentę i spirulinę ;)


Heenara KWC:


Skład:  Mehendi Leaves (36%), Maka Leaves (9%), Shikakai Fruit, Amla Fruit (5%), Methi Seed, Narangi Chal, Neem Leaves, Kumari Leaves, Japakusum Flower, Mandoor Powder, Behda Fruit, Kapur Kachli Stem, Brahmi Leaves, Harde Fruit, Chandan, Sugandhi Dravya.


Jak widać zawiera tylko 36 % henny, więc na uzyskany kolor mogą mieć znaczący wpływ pozostałe zioła. Amla oziębia i przyciemnia odcień. W opisie w sklepach widnieje zazwyczaj informacja, że daje kolor miedziany, który by mi odpowiadał ;)



Mieszankę nałożyłam standardowo na umyte SLESem włosy, odciśnięte z nadmiaru wody. Papkę trzymałam pod folią i ręcznikiem ok. 3h.


Efekty:

Włosy faktycznie nabrały pięknego koloru z miedzianym połyskiem, nie jest to odcień zimny, ani nie jest ciemniejszy niż np.: solo henna Mehandi. Mam wrażenie, ze nawet jest delikatnie jaśniejszy, do czego mogła przyczynić się cytryna. Jasne włosy przy twarzy nabrały intensywnego miedzianego koloru. W świetle dziennym nie zauważam czerwonego połysku, natomiast przy zdjęciach z lampą taki odcień się pojawił. Jest pochmurno, więc ciężko zrobić zdjęcie bez lampy, które odda kolor, jaki ja widzę na żywo. Niezawodna placenta dodatkowo uwolniła niesamowity połysk :)


Poniżej zdjęcie z lampą aparatem (loki po nocy z koczkiem skarpetkowym):



Miedziany połysk lepiej oddaje zdjęcie komórką:


W każdym razie odcień "rozbłyska" na rudo w świetle lampy, prawdopodobnie też słonecznym - pochmurne dni nie pozwoliły mi sprawdzić ;)

Edit:

W związku z większości niezasłużonymi zachwytami nad kolorem :P dodaję zdjęcie w pochmurny dzień bez lampy.

 

To zdjęcie uświadomi Wam jak henna kocha światło i co się dzieje, jak go ma mało ;) Już nie lśnię w tłumie, ale kolor nadal jest wielotonowy i zdecydowanie ładniejszy od tego, co dała mi natura. Przynajmniej ja tak uważam ;)


Pozdrawiam Was cieplutko - zwłaszcza, że ponoć duże mrozy mają wrócić ;)

czwartek, 14 lutego 2013

Płukanka z kawy i cynamonu

Płukanka na połysk, puszystość i odbicie u nasady




Składniki:


* woda (wrzątek)
* kawa 1 łyżka
* cynamon mielony 1 łyżeczka
* pojemnik do zaparzenia (szklany lub metalowy, ciemny, gdyż kawa pozostawia osad)
* pojemnik z dzióbkiem, miseczka

Kawę z cynamonem zalewamy wrzątkiem kilka godzin przed planowanym myciem. Składniki muszą się dobrze zaparzyć, ostygnąć i opaść na dno. Nie mieszamy! Jeśli fusy nie opadły to przed użyciem trzeba będzie mieszankę odcedzić.

Stosowanie:


Jak każda płukanka - po umyciu kilkakrotnie polewamy włosy nad miseczką delikatnie masując. Nie spłukujemy, suszymy i układamy.

Efekty:


Włosy bardzo puszyste, odbite od nasady, sztywne. Po rozczesaniu miękkie i lśniące, ale nadal puszyste. Zapach cynamonu był wyczuwalny w czasie schnięcia cały czas, ale niestety suche włosy nie pachniały już :( Nie były świeże tak długo jak po piwie z octem, ale mimo delikatnego przetłuszczenia u nasady nie były przyklapnięte. Bardzo delikatnie odcień został przyciemniony przez tą płukankę. Podejrzewam, że przy regularnym stosowaniu efekt przyciemnienia może być silniejszy

W skrócie: połysk, przyciemnienie, puszystość, odbicie u nasady.


Temat kawy i cynamonu w płukankach był już poruszany, warto przeczytać:
* płukanka cynamonowa wg Anwen
* płukanka kawowa wg Eve  (Eve jest szpecem od płukanek - może znajdziecie coś dla siebie TUTAJ)

niedziela, 10 lutego 2013

Płukanka z piwa i octu jabłkowego

 Płukanka na świeżość i lepszy skręt



Składniki:

* woda (gotowana, mineralna, destylowana) 350 ml
* piwo (wygazowane) 150 ml
* ocet jabłkowy 1 łyżeczka
* pojemnik (najlepiej litrowa plastikowa miarka z dzióbkiem)
* miseczka

Proporcje są orientacyjne dla uzyskania 0,5 l płukanki ;) Najlepiej nie używać wody z kranu, gdyż zwłaszcza jak jest twarda, to da gorszy efekt. Najlepsza jest destylowana, ale może być też np. woda z 5 l butli lub po prostu przegotowana i ostudzona ;) Piwo najlepiej, żeby odstało kilka godzin w otwartym naczyniu, żeby ulotnił się gaz i alkohol.

Sposób użycia:


Po spłukaniu odżywki płuczemy kilkakrotnie włosy polewając je nad miską (miska zbierze płukankę, żeby powtórzyć czynność ;) ). W międzyczasie delikatnie masujemy skalp, "mieszamy" włosy, żeby każde pasmo miało kontakt z płukanką. Po ostatnim polaniu włosów czekamy chwilę, odciskamy nadmiar i suszymy (nakładamy odżywki b/s i/lub stylizatory i/lub turban itp, czyli to co zwykle).

Efekty:


Włosy zanim wyschły cały czas "pachniały" piwem, na szczęście po wyschnięciu zapach się ulotnił. Były bardziej puszyste i bardzo "chętnie" łapały skręt po koczku. Były delikatnie usztywnione, więc fryzura była nieco trwalsza. Dłużej o około pół dnia zachowały świeżość (myję co drugi dzień, po 48 h od poprzedniego mycia były jeszcze w miarę świeże, mogłam umyć dopiero za kilka godzin).

W skrócie: świeżość, puszystość i lepszy skręt ;)

piątek, 8 lutego 2013

Odżywka wygładzająca ISANA z olejkiem babassu

ISANA z olejkiem babassu - odżywka wygładzająca


Opis producenta


Opis bez zbędnego koloryzowania, odżywka ma wygładzić włosy i ułatwić rozczesywanie. Moje włosy nie są wybitnie niesforne, więc chyba nie jestem grupą docelową :D

Skład


Skład prosty, bez silikonów i quaterniów. Powinna nadawać się również do mycia włosów. Zawiera glicerynę i tytułowy olej babassu przed zapachem, czyli nie znajduje się on tylko w nazwie ;)

Cena/dostępność

Odżywkę można było kupić w promocji za 4 zł / 300 ml, standardowa cena 6 zł. Dostepna BYŁA tylko w Rossmanie. Niestety została wycofana ku rozpaczy wielu zwolenników. Najlepiej oceniana odżywka z serii została przez producenta wykreślona :P

Moja opinia

Odżywka jest tania, ma dobry skład akurat do codziennego stosowania. Pięknie pachnie - słodko, ale nie mdląco. Konsystencja idealna jak na odżywkę - dość gęsta, nie wodnista, ale nie jest zbita i łatwo wydobywa się z opakowania. Kupiłam to jedno opakowanie i zanim zabrałam się za poważne użytkowanie wycofano ją ze sprzedaży, więc bardziej ze względu na ciekawość wypróbowałam ją na kilka sposobów. Jako odżywka d/s solo, mimo braku oblepiaczy już niewielka ilość nadawała gładkość i ułatwiała rozczesywanie (rozczesuję włosy palcami po nałożeniu odżywki d/s). Nakładałam z dala od skalpu - na mój skalp odżywka musi być wybitnie lekka ;) Włosy były przyjemne w dotyku i ładnie pachniały. Wzmacniałam jej działanie wygładzające dodając kilka kropli oleju - świetnie się z nią mieszał i nie psuł jej pięknego zapachu. Użyłam raz jako pierwsze O w OMO i spisała się świetnie, ale skoro to jedyne opakowanie to postanowiłam go nie marnować w ten sposób ;) Użyłam też Isany jako dodatku do maseczki drożdżowej przed myciem - jej lekki zapach niestety przebiły drożdże :P Nadała masce dobrą konsystencję i wygodnie się ją nakładało, dobrze zmywało. Zastosowałam też odżywkę w wersji bez spłukiwania - niewielką kropelkę roztarłam w dłoniach i nałożyłam na włosy od ucha w dół. Sprawdziła się znakomicie - nawilżyła, ale nie obciążyła włosów. Ostatnią porcję postanowiłam wydobyć z opakowania nie rozcinając go - nalałam wodę i otrzymaną płukankę wzbogaconą odrobiną octu jabłkowego użyłam po myciu włosów. O dziwo tak niewielka ilość nadała włosom ładny zapach i je nieco wygładziła ;) Jest to przyjemna odżywka ze względu na dość gęstą konsystencję - można mieszać ją z rzadszymi półproduktami i nie osiągniemy wody, ładny zapach - delikatny, ale utrzymujący się na włosach, nie spotkałam się z opinią negatywną na jego temat, gdyż nie jest on tak intensywny jak zapach np. Kallosa Latte, który się kocha lub nienawidzi ;) Odżywka nie zawiera protein ani ziół, więc moje nieco zagrożone przyklapem włosy u nasady muszą jej unikać, ale końce są zadowolone ;)

Podsumowując muszę stwierdzić, ze mogłabym ją polubić, gdyż sprawdza się jako codzienna odżywka - włosy łatwiej się rozczesują, są gładkie miękkie i ładnie pachną, ale skoro już jej nie będzie to nie będę na ten  temat się rozwodzić ;)

czwartek, 7 lutego 2013

Zasób kosmetyków do włosów - luty 2013 + denko

Ilość moich kosmetyków zmienia się w każdym miesiącu jak sinusoida: przez cały miesiąc uda mi się kilka zużyć, dzielnie opierając się chęci zakupu, żaby w następnym miesiącu uzupełnić to co mi ubyło :P Jestem zdania, że potrzebne jest mi mniej niż połowa tego co mam, ale  ciężko wprowadzić mi w czyn bezwzględny ban zakupowy i ograniczenie się do zużywania tego co mam ;)

Oto co zawiera moja "kolekcja":



Szampony:

a) łagodne bez SLS, bez SLES:







b) oczyszczające z SLES:






Odżywki d/s:



a) bez silikonów
1. Rossmann ISANA wygładzająca z olejkiem babassu (D!!!) zostało 1 użycie, brak na zdj.


b) z silikonami:


Odżywki b/s



Wcierki:



4. ISANA, Woda brzozowa (głównie w roli płukanki)
5. Kozieradka brak na zdj.


Półprodukty i dodatki:



1. Gliceryna brak na zdj.

Henna:





1. Mumtaz



Oleje:



1. Olej rycynowy - brak na zdj.
2. Olej kokosowy rafinowany (D!!!) w buteleczce po jedwabiu
3. Olej sezamowy
4. Olej z pestek winogron
5. Olej z orzechów włoskich (D!!!)
6. Babydream 
8. Cien Oliwkowy olejek do masażu
9. Masło shea  (D!!!)


Cześć półproduktów czy olei używam nie tylko do włosów, ale też do twarzy czy ciała ;) Łagodne szampony Facelle i Intimelle służą mi też zgodnie z przeznaczeniem przewidzianym przez producenta ;) Muszę popracować nad odżywkami i olejami, a najlepiej nic nie kupować tylko zużywać ;) Wyznaczyłam sobie denko na produkty, który mam najmniej i niepotrzebnie cała butelka zajmuje mi miejsce, a także na te, które mają najkrótszy termin przydatności. Muszę zwłaszcza zużyć oleje, winogronowego mam dużo, poza tym zawiera dużo witaminy E, więc zamiast kupować kapsułki staram się pić łyżkę dziennie. Nie jest to najprzyjemniejsze, ale ma łagodny smak i po popiciu jest oki ;)


Wróciła prawdziwa zima! Może i ciężko jest poruszać się na drogach czy chodnikach, ale jest pięknie! :)


środa, 6 lutego 2013

Akcja wcierania :)

Anwen przygotowała kolejną akcję włosomaniaczek ;) Po wspólnej Akcji Zapuszczania Włosów będziemy kontynuować walkę o przyrost włosów, ale tym razem ograniczając się do wcierek!



Dla mnie akcja wcierania to tylko formalność :P Wcierek używam regularnie od stycznia 2012 roku! Jest to już mój nieodłączny element pielęgnacji. Do tej pory "wcierałam":









9. Kozieradkę (jeszcze nie wyrobiłam sobie opinii, jestem na tak, ale po częstszym stosowaniu i w większej ilości chyba działa jeszcze lepiej! Sprawdzę i dopiero napiszę recenzję ;)

Korzystając z nowego zakupu w czasie miesięcznej akcji będę wcierać:


Tonik przeciw wypadaniu włosów Receptury Babuszki Agafii

 


Zaczynam akcję 06.02, będzie ona trwać do 06.03


Przyłączycie się? ;)

sobota, 2 lutego 2013

Podsumowanie akcji zapuszczania włosów 01.11-31.01

Przystąpiłam do Akcji zapuszczania włosów, trzy miesiące minęły jak z bata strzelił :P Zima nie jest najlepszym miesiącem do zapuszczania włosów, ale przez 12 tygodni nawet najoporniejsze kłaczki urosną ;) Akcja była dla mnie motywacją do "planowej" pielęgnacji w celu przyspieszenia przyrostu. Oto jak "walczyłam" o każdy centymetr:

Listopad:


1. WcierkaJoanna Rzepa, ampułki wzmacniające wcierana po każdym myciu co drugi dzień

2.Odżywka na skalp: Receptury Agafii - Balsam ziołowy specjalny  z dodatkiem placenty po myciu

3. Placenta roślinna - jako dodatek do balsamu Agafii - połysk nadaje świetny ;)

4. Green Pharmacy, Olejek łopianowy ze skrzypem   - olejowanie skalpu na noc lub 30 minut przed myciem minimum 1x w tygodniu

5. MASAŻ- nakładając powyższe cuda zawsze masowałam skalp.

6. Wewnętrznie picie pokrzywy,  witaminki: A+E oraz B complex

Grudzień:


1. Wcierka: kozieradka.  Wcierałam sumiennie po myciu włosów co 2-gi dzień.

2. Olejek łopianowy Green Pharmacy męczyłam dalej :P

3. Suplementy - pestki ze słonecznika, pokrzywa z bratkiem, Calcium Pantothenicum i od połowy miesiąca witamina A+E 

4. Odżywka na skalp: Receptury Agafii - Balsam ziołowy specjalny  z dodatkiem placenty, a od połowy miesiąca także amli.

Styczeń:


1. Wcierka: Jantar wcierany zarówno po myciu, jak i wieczorem przed myciem w trakcie olejowania reszty ;)

2. Olejek łopianowy Green Pharmacy - zużyty w formie dodatku do maseczki drożdżowej ;)

3. Suplementy - cały miesiąc jedynie pokrzywa, pierwszy tydzień Calcium Pantothenicum i 2 tygodnie wit. A+E

4. Balsam Agafii domowy z placentą i amlą przez pierwsze 2 tygodnie

5. Domowa odżywka na bazie drożdży - z dodatkiem olejku łopianowego lub rycynowego, odżywki raz w tygodniu przez cały styczeń (4x)



Efekty 3 miesięcy:


01.11.2012:


31.01.2013 po 3 miesiącach:



Włosy urosły mi kilka cm, w grudniu musiałam podciąć o około 2 cm. Przyrost może nie jest imponujący, ale co ważniejsze włosy zaczęły chętniej się falować :D Dodatkowo wypadanie nieco się zmniejszyło. Powyższe zdjęcia wykonałam po myciu włosów. Nie używałam żadnego stylizatora, tylko odżywkę b/s wgniatałam w końce. Po lewej włosy po wyschnięciu, po prawej dodatkowo rozczesane.

Poniżej porównanie długości na początku i na koniec akcji (zdjęcie na koniec robiłam tego samego dnia co powyższe, ale wyszło słońce i mimo użycia lampy kolor wyszedł inny ;P):




Nie jest to przyrost godny podziwu nawet po doliczeniu obciętych końcówek. Włosy mają bardziej trójkątną linię, więc głównie rośnie "ogon" pośrodku. Podejrzewam, że przez fale wyglądają na delikatnie  krótsze.


Najlepiej wspominam Joannę Rzepę, której wcieranie spowodowało obudzenie sporej ilości babyhair ;) Następnie stosowałam kozieradkę a w ostatnim miesiącu Jantar. Myślę, że również przyspieszyły porost. Może nie jakoś niesamowicie, ale ze standardowego 1 cm/m-c zrobiło się 1,5 - 2 cm. Nie farbuję włosów zbyt kontrastowym kolorem, wiec nie mogłam dokładnie zmierzyć odrostów, a mierzenie długości przysparza mi wiele problemów i jest niewiarygodne. Kolejnym ulubieńcem była placenta, która nadawała połysk włosom a także amla, która co prawa "gasiła" kolor, ale nadawała puszystość i włosy wydawały się grubsze, a także lepiej łapały skręt. Podobny wpływ mają proteiny, ale bez wpływu na kolor czy pogrubienie włosów. Świetna właściwości ma też maseczka z drożdży z dodatkiem olejku łopianowego czy rycynowego.   Ma ona wpływ na porost, odżywienie cebulek i przedłużenie świeżości włosów. Niestety stosowałam "zmasowany" atak, więc nie jestem w stanie ocenić wpływu konkretnego produktu. Jedynie olejowanie skalpu okazało się niewypałem. Przy nakładaniu czy zmywaniu oleju wypadało mi więcej włosów. Olej jest świetny jako dodatek do maski nakładanej przed myciem, ale olejowanie skalpu nie jest dla mnie ;)

Suplementacja nie była zbyt znacząca. Uzupełniałam niedobory witamin z grupy B najpierw przez B complex, później CP i w styczniu dorobiłam się pięknych zajadów :/ Wyratowała mnie gojąca maść propolisowa, a nie łykane pastylki. Jak widać tabletki nie są rozwiązaniem na niedobory witamin, zrównoważona dieta bogata w warzywa i owoce (w miarę możliwości, pomidorek styczniowy za bardzo nie będzie wartościowy:P).  Żeby ocenić wpływ suplementów musiałabym odstawić wcierki na kilka tygodni, potem włączyć do diety suplement i ocenić tylko jego wpływ. Żaden inny test nie byłby wiarygodny, zwłaszcza, że co miesiąc używam innej wcierki.



Będę kontynuować akcję - może w bardziej rozsądny sposób, nie wszystko naraz ;) Pozostanę przy masce drożdżowej - raz w tygodniu znajdzie się czas, żeby przed myciem ponosić "pachnącą papkę" zawiniętą w turban :P Wcierki stosuję już od roku i jest to już standard przy moich skłonnych do przetłuszczania u nasady włosach. Trzeba odżywić skalp i wcierki sprawdzają się najlepiej dodatkowo spowalniając przetłuszczanie i odbijając włosy u nasady. Olejowanie skalpu odstawiam już na zawsze - dałam mu szansę i potwierdził się jego negatywny wpływ na wypadanie.


A jak Wasze osiągnięcia? Udało Wam się znaleźć najlepszy sposób dla Waszych włosów?


piątek, 1 lutego 2013

Zakupy. Rosyjskie cuda w Lublinie

Niestety moja silna wola maleje wprost proporcjonalnie do bliskości sklepów. Poprzednie produkty kupiłam, gdyż były w czasowej promocji, co rzadko się zdarza. A tu nie minęło zbyt wiele czasu i znów się skusiłam :PP Muszę znowu wprowadzić ban na zakupy i omijać łukiem sklepy i nie oglądać gazetek :P Ale co ja poradzę, że ciężki jest ten początek roku i "ubogi" w proste przyjemności. Premię z pracy powoli przebimbam na kosmetyki :P


O to co kupiłam:




Szampon Bingo Spa z żeńszeniem i bawełną do włosów farbowanych



Kupiony w Tesco za ok. 2,50 zł / 500 ml, więc koszt niewielki, poza tym pomału kończy mi się Barwa. Ma ciekawy skład i ładnie pachnie :) 



Będąc na mieście "niestety" znalazłam się w pobliżu niedawno "odkrytego" sklepu Cosmeceuticium w Lublinie (dzięki TEMU postowi). Wchodzę - niewielkie pomieszczenie, na półeczkach kremy do twarzy, dłoni, balsam i mydełka w kostce. Ufff, nie ma nic do włosów, pewnie się skończyło, a tu psikus - drugie pomieszczenie wypełnione włosowymi kosmetykami. Może nie było "wszystkich" rosyjskich szamponów czy balsamów, ale i tak sporo ;) Ceny są porównywalne do tych w sklepach internetowych, więc w moim przypadku przepłaciłabym za przesyłkę ;) Oto co wróciło ze mną do domu:






Balsam regenerujący Receptury Babuszki Agafii



Za butelkę 350 ml zapłaciłam 14 zł z groszami. Myślę, że jest nieźle ;) Skład jak zwykle piękny: woda cedrowa, olejki (m.in. łopianowy) i ekstrakty. Dodatkowo wosk pszczeli. Jestem po pierwszym użyciu i w porównaniu z balsamem Agafii specjalnym czy domowym ten nadaje lepszy poślizg włosom, a mimo to ich nie obciąża. Zapowiada się ciekawie ;) Zapach charakterystyczny dla serii: ziołowo-leśno-miodowy :D



Tonik przeciw wypadaniu włosów Receptury Babuszki Agafii







Głownie po niego przyszłam, a że stała ostatnia buteleczka w cenie 14,40 zł za 150 ml, to postanowiłam ją przygarnąć ;) Tonik cieszy się popularnością w blogosferze, więc warto go sprawdzić ;)


Gdy udałam się z moimi skromnymi zakupami do kasy czekała mnie miła niespodzianka - konkurs dla klientów :) Wylosowałam krem ochronny. Wśród nagród są też inne produkty i rabaty na zakupy w sklepie. Krem mogłam sobie wybrać spośród kilku rodzajów kremów do rąk, stóp i twarzy. Wybrałam aloesowy krem nawilżający do twarzy:

Biolux Krem do twarzy aloes. Intensywne nawilżenie





Krem ma wysoko w składzie aloes, trochę boję się oleju kokosowego, gdyż solo skutecznie powoduje niespodzianki na twarzy, ale może będzie ok. Zawsze mogę zużyć go do włosów, jak na twarz się nie sprawdzi ;)


Oficjalnie nakładam sobie ograniczony budżet na zakupy włosowe w lutym: 0 zł ! :P