piątek, 29 marca 2013

Aktualizacja włosów - marzec 2013 r.

Stan włosów w poprzednim miesiącu 




Po całonocnym koczku-ślimaczku, bez stylizatora, nierozczesane 28.02.2013 r. Długość ok. 54,5 cm.


Stan włosów na dzień 29.03.2013




Włosy niestylizowane, rozczesane po myciu.



























Po całonocnym koczku-ślimaczku, bez stylizatora, nierozczesane. U góry z lampą, niżej w świetle dziennym przy oknie.

Włosy urosły około 0,5 cm. Długość ok. 55 cm. Objętość kucyka 7 cm.


Pielęgnacja w marcu:


Mycie



W tym miesiącu postawiłam na szampon jako szampon :P Żele do higieny intymnej służą mi teraz tylko zgodnie z przeznaczeniem. Do codziennego mycia służy mi szampon Babydream. Oczywiście metodą OMO z Lorysem jako pierwsze O. Pod koniec miesiąca zaczęłam dodawać kilka kropli kwasu mlekowego do  buteleczki, w której rozrabiam szampon. Ma on za zadanie obniżyć lekko pH Babydreama. Na razie za wcześnie na ocenę, czy daje to jakikolwiek efekt na włosach.Bardziej dogłębne oczyszczanie funduje mi szampon ze SLES Barwa czarna rzepa i po jej skończeniu Bingo z zeń-szeniem i zieloną herbatą - tradycyjnie raz w tygodniu (koniecznie przed hennowaniem).


Odżywki d/s



W marcu postawiłam na różnorodność. Używałam Artiste regeneracyjną solo lub z masłem shea i oliwką BDFM, Balsam Agafii domowy solo lub z amlą, żelem aloesowym, żelem lnianym, kolagenem i elastyną (oczywiście dodatki opcjonalne - nie mieszałam wszystkiego naraz za każdym razem, raz jeden dodatek, raz drugi), a także Bingo kaszmir z żelem lnianym i Shikakai. Raz w tygodniu postawiłam na maskę Love2Mix z acai i proteinami perły. Maska zachwyciła mnie wygładzeniem i jednoczesnym brakiem obciążenia. Zamierzam nakładać ją regularnie raz w tygodniu (nakładana codziennie prawdopodobnie może obciążyć, poza tym jest dość droga i na tyle świetna, że szkoda mi ją zużyć w dwa tygodnie codziennego stosowania. Przynajmniej włosy będą miały różnorodność ;)).


Dwukrotnie nakładałam domową maskę drożdżową przed myciem. Jako dodatki służyły mi opcjonalnie mleko, kozieradka, placenta, kolagen z elastyną, reszta oleju rycynowego, sezamowego lub z orzecha włoskiego, oliwka BD, sól gorzka, skrobia ziemniaczana, a także balsam Agafii domowy.



Odżywki b/s, zabezpieczenie



W marcu stosowałam odżywki d/s po każdym myciu (wyjątkiem były dni, gdy nakładałam maskę przed myciem), toteż b/s stosowałam tylko preparaty do zabezpieczenia włosów: kurację arganową Marion solo lub z kroplą olejku arganowego, który kupiłam do twarzy (i codziennie wieczorem na twarzy ląduje ;)), a w przypadku lżejszego odżywienia d/s jeszcze spray Schauma Repair and Care (z masłem shea i ekstraktem z kokosa). Polubiłam ten spray. Jest bardzo gesty i treściwy, więc rozcieńczyłam go wodą mineralną. teraz mogę psikać kilkukrotnie bez obawy obciążenia. Wcześniej 3 psiknięcia i koniec ;) Spray powinien mi wystarczyć jeszcze na miesiąc. Co najmniej :P Kusił mnie spray Schauma Krem i olejek, ale zanim wykończę obecny może mi się zdanie zmienić i być może skuszę się na lżejszy spray np.: Marion lub sama coś wymodzę ;) Spray stosowałam też na suche włosy następnego dnia, w którym nie myłam włosów. Jeśli wydawały się suche i szorstkie to psiknęłam kilka razy Schaumą i było ok, ale przy stosowaniu na suche włosy trzeba jeszcze precyzyjniej i oszczędniej go używać, bo może sprawić, ze włosy będą wyglądały jak przetłuszczone.



Płukanki


Miesiąc płukanek także u mnie się skończył :P Ale staram się od czasu do czasu o nich pamietać. W marcu płukałam dwa razy:

1. płukanką mandarynkową
2. płukanką z wodą brzozową ISANY



Wcierki



Do 15.03 kończyłam tonik Agafii przeciw wypadaniu. Wcierałam go codziennie - na skalp podczas olejowania przed myciem i następnego dnia po myciu. Po jego skończeniu serum Agafii na porost włosów. Serum stosuję co drugi dzień - tylko po myciu. Zawiera m.in. ekstrakt z papryki, klimbazol, producent zaleca stosowanie 2-3 razy w tygodniu, więc postanowiłam nieco ograniczyć wcieranie - tylko po myciu, więc i tak wychodzi 3-4 razy w tygodniu ;)


Olejowanie



W pierwszej połowie miesiąca kontynuowałam sposób z lutego:  tonik Agafii przeciw wypadaniu na skalp, na długość domowy spray olejowy (woda, odżywka Romantic, olej z orzecha włoskiego, żel aloesowy, kolagen z elastyną) - praktycznie przed każdym myciem. Po skończeniu mieszanki z mniejszą intensywnością nakładałam na długość na suche włosy masło shea z oliwką BDFM. Skalp miał spokój ;)


Suplementy


Cały miesiąc Humavit N i tradycyjnie cały miesiąc intensywnie piłam napar z pokrzywy i innych ziół (bratka lub rumianku, z dodatkiem herbaty czerwonej lub bez). Kilogramowa torba pokrzywy zmniejsza się, wiec pewnie jeszcze miesiąc i przerwa ;)



Inne



16.03.2013 farbowanie indyjską henną naturalną z Rosji:  HNA rosyjska.


W marcu włosy przechodziły różne fazy - od elektryzowania się do przyklapu. Dlatego częściej sięgałam po SLES. Zbyt długa zima dość wyraźnie mi doskwiera (samochód dokłada swoje 3 grosze, padł mi akumulator, kupiłam nowy - stary miał 6 lat :P, ale po miesiącu nowy padł, więc teraz trzeba sprawdzić czy akumulator jest felerny czy jednak autko pobiera prąd do nieautoryzowanego użycia, poza tym nadkole woła o blacharza..., muszę podgonić z pisaniem pracy, a w pracy nagle bardzo mnie potrzebują i coraz więcej wymagają, więc nie mam czasu ani siły na nic więcej), a wszystko to odbija się na moich włosach. Ale wiosna w końcu przyjdzie, zrzucimy ciepłe szaliki, czapki i kurtki, a przede wszystkim smutną minę ;)



Pozdrawiam Was serdecznie i życzę wesołych i pogodnych Świąt! Spędźcie je w najukochańszym gronie najbliższych w towarzystwie radosnych kurczaczków i zajaczków. I co najważniejsze - WIOSNO PRZYBYWAJ!!!! :D




sobota, 23 marca 2013

TAG: Liebster Blog Award





Zaprosiła mnie Malasija, za co jej bardzo dziękuję :) Dawno nie brałam udziału w żadnym TAGu ;) Ostatnio cierpię na chroniczny brak czasu, wiec odpowiadam dopiero teraz i nie nominuję konkretnie następnych blogerek :( Wszystkie dziewczyny, które mają ochotę odpowiedzieć na pytania - zapraszam :)


Zasady: 
Odpowiadam na 11 pytań, a następnie wymyślam swoje 11 pytań i nominuję 11 blogerek, których liczba obserwatorów jest mniejsza niż 200.
Teraz kolej na moje pytania:
  1. Gdybyś teraz mogła znaleźć się w dowolnym miejscu w Polsce/na świecie co to byłoby za miejsce?
  2. Tam, gdzie wiosna :D Wszystko jedno gdzie, żebym tylko tego cholernego śniegu nie widziała :P
  3. Ulubiona bajkowa postać z dzieciństwa?

    Zajec i włołk :D
  4. Gdybyś mogła cofnąć się w czasie do określonego momentu, by coś zmienić, to co to byłby za moment?

    Nie mogę się cofnąć, więc nawet się nie zastanawiam. Zresztą drobna zmiana spowodowałaby nieodwracalne zmiany. Z jednej strony chciałabym zmienić kierunek studiów na rokujący lepszą pracę, ale tego co przeżyłam na studiach i ludzi których poznałam nie chciałabym stracić :)
  5. Ulubiony blog?

    Z jednej strony Anwen, bo od niej się zaczęło :P, ale uwielbiam blog Kascysko  - sposób pisania przez nią postów zawsze wprawia mnie w dobry humor ;) Poza tym dziewczyna ma genialne pomysły, lubi eksperymentować, więc zawsze coś ciekawego wymyśli ;)
  6. Gdybyś mogła zmienić naturalny kolor włosów to na jaki byś zmieniła?

    RUDY!!!
  7. Wolisz kino czy teatr?

    Kino.
  8. Ulubiona potrawa domowa?

    Obecnie tortilla z kurczakiem po meksykańsku.
  9. Mam ogromną ochotę na...?

    CZEKOLADĘ :D
  10. Ulubione perfumy?

    Zmienia mi się zdanie pod względem zapachów. Ostatnio bardzo lubię Mirage, Oriflame i Escadę.
  11. O czym najczęściej zdarza Ci się zapomnieć?

    O czymś, o czym chcę pamiętać :P Zazwyczaj błache sprawy - co miałam kupić. Idę po mąkę, wracam z mlekiem :P
  12. Twój ulubiony sen?

    Ostatnio z powodu nerwowego trybu życia i nawału spraw śnią mi się same koszmary :( Najważniejsze, że to tylko sny ;)



    Pozdrawiam Was cieplutko i byle do wiosny ;)


wtorek, 19 marca 2013

Farbowanie henną rosyjską 16.03.2013 r.

Mimo, że mam zapasy henny na najbliższe kilka farbowań to jak tylko zobaczyłam, że jest dostępna wersja rosyjska, naturalna i to 125 g za 15 zł to musiałam ją mieć :) Zobaczyłam w internetowym sklepie (TU), który jest wersją wysyłkową stacjonarnego sklepu Cosmeceuticum ;) Dobrze zrobiłam, bo obecnie hna naturalna jest w brakach magazynowych :P

Abstrahując od samego produktu chciałam zwrócić Waszą uwagę, że henna i hna to to samo. Hna (XHA) to nazwa rosyjska henny ;) Swego czasu wmawiano mi, że henna jest do brwi i rzęs a chna do włosów. dementuję te plotki - henna to po rosyjsku hna a po łacinie Lawsonia inermis lub alba, w hinduskich sklepach spotyka się nazwę Mehandi ( lub Mehendi - sztuka zdobienia rąk henną).

Kończę wymądrzanie się, wracam do tematu ;) Wspomniany produkt wygląda tak:

Naturalne hna indyjska do włosów z Rosji



W kartoniku mamy 2 identyczne saszetki. Ja zużyłam na farbowanie 1 saszetkę i przyznam, że była to spora ilość, dość łatwo się nakładało. Zwykle sypałam mniej henny, przez to musiałam dorabiać lub zagęszczać innymi dodatkami ;)

Opis producenta i moje zastosowanie


Opis zawiera po krótce zalety hny i jej dobroczynny wpływ na włosy. Trochę zastanawia mnie szeroka gama kolorów, gdyż henna naturalna ma tylko jeden kolor, który daje inny efekt farbowania na każdych włosach. Może właśnie o taką różnorodność chodziło ;) Dodatkowo skład mnie nieco zniechęcał - naturalna hna indyjska. Jakoś angielskie czy łacińskie nazwy bardziej do mnie przemawiają. Mam wrażenie, że producent nie podaje pełnego składu. Może to tylko mylne wrażenie, zwłaszcza, że proszek był grubiej zmielony, widać było kawałeczki rośliny i dodatkowo miał ciemnozielony kolor jak np. Mehandi (Mumtaz ma intensywnie zieloną barwę co może sugerować chemiczne dodatki). Poza tym kompletnie nie znam rosyjskiego i możliwe, że oryginalnie podany jest skład pełny, ale po rosyjsku? W każdym razie proszek i papka po 24 h wyglądały jak Mehandi, która jest w 100% naturalną henną ;)
Producent poleca zalać gorącą wodą i nałożyć na włosy na 30-60 minut. Ja oczywiście zastosowałam swoją wersję zastosowania ;)
Zmieszałam 1 saszetkę (pół opakowania 125 g) z sokiem cytrynowym, po 24 h dodałam jeszcze placentę i spirulinę, aby zwiększyć właściwości odżywcze mieszanki  ;) Papkę nałożyłam na 2 h pod folię i ręcznik, a następnie zmyłam wszystko ciepłą wodą bez szamponu czy jakiejkolwiek odżywki. Muszę przyznać, że proszek jest słabiej zmielony niż poprzednio stosowane przeze mnie henny (Mumtaz, Mehandi, Heenara, Venita, Eld), przez co papkę nieco trudniej było nałożyć, miała ochotę się osypywać. Ja jednak jestem doświadczona :P w nakładaniu henny o różnej konsystencji i spadło mi tylko kilka małych kropli, czy raczej grudek ;)

Efekty


Zdjęcie robione komórką - aparat robił za każdym razem inny odcień a żaden nie był podobny do naturalnego. Może słońce go oślepiło :P Henna dała odcień kasztanowaty z rudym połyskiem, bez śladu czerwieni. Kolor jak najbardziej na tak, cena również (15 zł za 125 g) i do tego dostępność stacjonarnie w Lublinie :) Następnym razem wypróbuję hnę bezbarwną, tylko na opakowaniu nie ma ani słowa o cassii, tylko hna indyjska bezbarwna... Żałuję teraz, że wybrałam niemiecki na studiach jako drugi język obcy :P

Miałyście do czynienia z rosyjską hną?

czwartek, 14 marca 2013

Lorys Hair Cream Duo Chocolate - czekoladowy cudak :)

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić krem do włosów Lorys Duo Chocolate. Na początku włosomaniactwa czytałam na temat Lorysów sporo pozytywnych opinii: dobrze działają, są tanie, ale trudno dostępne. Nie mam u siebie w mieście Auchan, więc korzystając z wyjazdu do Białegostoku postanowiłam zaopatrzyć się w to codo, czy raczej cudaka :P W markecie cała półka Lorysów była pełna, wszystkie w litrowych słojach, których cena nie przekraczała 16 zł! Raj normalnie. Przeglądałam składy, wąchałam, analizowałam, aż w końcu z powodu uwielbienia do czekolady wybrałam wersję Duo Chocolate ;)

LORYS HAIR CREAM - DUO CHOCOLATE



 

Opis producenta

 

Nic dodać nic ująć ;)


Skład

 

Skład jest słaby. Przed zapachem zawiera karmel – w sumie nie wiem co karmel ciekawego może zrobić z naszymi włosami. Ponoć cukier może być niezłym humektantem – pewnie karmel też ;) Dalej zawiera niezwykle cenną parafinę i silikony, a także barwniki i konserwanty. Tyle szumu o te Lorysy a skład mają wbrew jakiejkolwiek zasadzie włosomaniaczek – nic odżywczego i dużo silikonów :P

Opakowanie i cena


Krem zapakowany jest w litrowy słój, bez dodatkowego wieczka, owinięty w dodatkową folię, która jest jednocześnie etykietą. Nie jest przezroczysta, wiec dopiero w połowie opakowania zrozumiałam co znaczy duo chocolate w nazwie :P Ale o tym w dalszej części ;) Krem kosztował 12 zł za 1000 ml.

Konsystencja, kolor i zapach


Krem ma przyjemną wg mnie konsystencję gęstego kremu. Sprawia wrażenie treściwej maski, dobrze nakłada się na włosy i jest wydajny – odrobina nadaje spory poślizg ;) Zapach ma deseru czekoladowego, ale lekki i niedrażniący. Głównie zapach zdecydował o zakupie – pozostałe Lorysy miały gorsze zapachy. Kolor ma też bajerancki – perłowy, połowa opakowania ma kolor ciemnobrązowy (ciemna czekolada), a w miarę zużywania coraz jaśniejszy, aż bliżej dna znajdziemy kolor beżowy (biała czekolada).



Działanie i sposoby użycia


Producent zaleca wmasować krem w mokre włosy i po kilku minutach spłukać lub zastosować na dłużej pod czepkiem, ale omijając skórę głowy. Dlaczego? Czyżby taka ilość barwników i konserwantów mogłaby kogokolwiek podrażnić? Niemożliwe :P 

Ja stosowałam po myciu na włosy na kilka minut lub nawet 30 sekund. Włosy momentalnie były gładsze, mogłam je rozplątać, a po wyschnięciu były gładsze, bardziej proste (u mnie to wada :P) i lśniące. Im dłużej trzymałam tym efekty były silniejsze. Omijałam skalp w obawie przed przyklapem. 

Krem stosowałam też jako odżywkę b/s lub raczej zabezpieczenie końców. Na mokre lub suche włosy nakładałam odrobinę kremu roztartego w dłoniach i ugniatałam fale. Mała ilość kremu nie odciążała a końce przyjemnie i delikatnie pachniały ;) 

Ostatnią metodą jest pierwsze O w myciu głowy OMO. Moczyłam włosy, nakładałam Lorysa i masowałam. Gdy włosy były bardzo poplątane to od samej nasady aż po końce delikatnie rozczesując palcami. Dzięki temu nawet najbardziej skołtunione włosy w krótkim czasie rozczesałam. Następnie nakładałam szampon i masowałam. Lorys zmniejszał nieco plątanie włosów (Facelle i Babydream cudownie skutecznie plączą włosy, Lorys im to utrudniałJ ).


Podsumowując muszę powiedzieć, że jest to świetne zabezpieczenie końców przed uszkodzeniami, szybkie wygładzenie i ułatwienie rozplątania włosów. Nie jest to odżywka – nie ma czym odżywiać, ale jako krem do włosów sprawdza się świetnie. Jednak do tego celu nie potrzebujamy aż tak dużo produktu i litrowy słoik dobija swą wydajnością. Używam od wakacji i zostało mi jeszcze 50 ml (przekładam do słoiczka po kremie – nie trzymam litrowego pojemnika w łazience ;) ). Uważam, że osoby, które pragną wygładzić swoje włosy będą zadowolone – ja, jako fanka fryzury „jak piorun w miotłę” musiałam ograniczać jego zastosowania ;) Swoją drogą widać, że producent (Made in Brazil) oszczędzał na tłumaczu – dość zabawny jest opis właściwości i zastosowania kremu ;) Czy kupię ponownie - nie wiem. Zapewne nie, gdyż produkt ten nie jest na tyle zachwycający, żeby polować na niego w czasie jakiś wyjazdów. Jak by był stacjonarnie to mogłabym pomyśleć nad nim, ale tylko w mniejszym opakowaniu ;)

Używałyście masek/kremów Lorys? Co o nich sądzicie?


poniedziałek, 11 marca 2013

Peeling kawowy w kostce

Ostatnio bardzo popularnym, ze względu na swoją skuteczność i niską cenę wykonania, środkiem do eksfoliacji jest peeling kawowy. Podstawowa wersja to fusy z kawy, oliwka i żel pod prysznic. Więcej mozecie przeczytać na wizażu. Wszystko super tylko kawa mimo wszystko brudzi. Mieszkam na stancji, więc wanna, jaką posiadam ma już swoje lata, więc supergładka nie jest. Dodatkowo mam bardzo twardą wodę, więc kamień trzeba z niej usuwać co kilka dni a co za tym idzie jest podatna na farbowanie. Jej szorowanie z brązowych smug po kawie 2 razy w tygodniu doprowadziłoby mnie do zwątpienia, więc póki co fusy z kawy zastępowałam sodą oczyszczoną. Jednak kawa, oprócz właściwości peelingujących pobudza krążenie dzięki zawartości kofeiny, więc mogłaby pogonić cellulit z moich ud. Jak zwykle niezawodna ze swoją skłonnością do eksperymentów okazała się Kascysko. Ona zawsze wymyśli coś prostego i genialnego w swej prostocie ;) Zanim spróbowałam tradycyjny peeling kawowy to ona już zmodyfikowała przepis ratując wannę przed farbowaniem :P Idąc za jej radą wyprodukowałam własny:

PEELING KAWOWY W KOSTCE




Składniki i sprzęt:


* mydło Oriflame Full Moon (zły pomysł - intensywny zapach wody Full Moon z kawą sie gryzie :P Na szczęście przy użyciu dominuje kawa. Następnym razem wybiorę mydło bezzapachowe lub o zapachu spożywczym: mleczne, kakaowe, kokosowe lub kawowe)
* olej winogronowy
* mielona kawa
* plastikowy pojemniczek (po sałatce na wagę) jako foremka
* tarka

Prawdopodobnie dodałam za dużo oleju - po 3-tygodniowym leżakowaniu mydło nadal było miękkie i nie pękło, ale można je stosować ;) Po pierwszym użyciu ubyło sporo i to, co pozostało było już kształtną i twardą kostną. Czyli tylko wierzchnia warstwa była zbyt miękka ;)

Na poniższym zdjęciu widzicie zużycie po pierwszym peelingu całego ciała. Była to miękka warstwa - stąd aż tak spory ubytek:

Sposób użycia i działanie


Używamy na zmoczonej skórze pod prysznicem, masujemy całe ciało okrężnymi ruchami stopniując intensywność w zależności od wrażliwości skóry (kawa mocno ściera, więc można nieźle się podrapać i nabawić czerwonych podrażnień). Co jakiś czas warto zmoczyć kostkę lub skórę (je peelingowałam się przy zakręconej wodzie - po co ma lecieć po próżnicy?) i masować dalej. Na suchej skórze sucha kostka może łatwiej zrobić "rysy" ;) Podczas użycia unosił się zapach kawy, skóra była brązowa, tak jak kapiąca kawa. Jednak mimo wszystko płynny peeling kapałby mocniej i wszędzie - nie tylko na sam spód wanny, który po szybkim spłukaniu był z powrotem czysty ;) Po prysznicu skóra nie była ściągnięta, ale jak zawsze nasmarowałam się kremem ISANA ;) Obecnie mam granatowy - dodałam do niego masła shea i jest o wiele treściwszy ;)

Skóra po peelingu była gładka, nie było problemu z wrastaniem włosków po depilacji. Liczę na chociaż minimalne zmniejszenie cellulitu, ale na to za wcześnie ;) Polecam używać 1-2 razy w tygodniu.


Stosujecie peeling kawowy? W jakiej formie? Lubicie ten sposób złuszczania naskórka całego ciała? 

Pozdrawiam Was wiosenno-śnieżnie :D

sobota, 9 marca 2013

Akcja wcierania zakończona - jak sprawdził się Tonik Agafii?

Jak informowałam Was TU przyłączyłam się do akcji Anwen:


Zaczęłam akcję 06.02, minął miesiąc, więc czas ją podsumować i zrecenzować produkt, który używałam ;)


Tonik przeciw wypadaniu włosów Receptury Babuszki Agafii


 

Opis producenta



Ziołowy tonik dzięki unikalnemu naturalnemu składowi intensywnie wzmacnia i odżywia osłabione włosy oraz skórę głowy skutecznie hamując wypadanie włosów (źródło).
Babcia Agafja radzi: 


„Kiedy włosy stracą piękno. Zastosuj naturalny tonik, który uratuje Twoje włosy, a Ty znów rozkwitniesz”.


Skład




Aqua with infusions of extracts: Carum Carvi, Quercus Robur Cortex, Persicaria Hydropiper, Acorus Calamus, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Benzyl Alcohol.

Zawiera ekstrakt z Kminku, Kory dębu, Rdestu i Tataraku.

Opakowanie, cena i wydajność



Tonik kupujemy w buteleczce z ciemnego plastiku, etykiety są po rosyjsku, ale znajdziemy naklejkę z tłumaczeniem ;) Korek byłby wygodny, gdyby był to tonik to twarzy nakładany na wacik, ale wylewanie toniku bezpośrednio z buteleczki na skórę głowy mija się z celem, dlatego przelałam go do butelki ze spryskiwaczem ;)
Cena 12-15 zł / 150 ml (w internecie możemy go znaleźć za 12 zł). Kupiłam stacjonarnie w Cosmeceuticum za 14,40 zł.

Wydajność ma uzależnioną od sposobu stosowania - ja stosowałam codziennie za pomocą butelki ze sprayem i została mi ok. 1/3 opakowania, toteż szacuję, że 150 ml wystarczy na 1,5 miesiąca codziennej aplikacji ;)


Działanie i efekty


Wcierka jest delikatna dla skóry, nie zawiera alkoholu, nie podrażniła mojego skalpu. Nie przyspieszyła też przetłuszczania, ale nie wydłużyła świeżości włosów. Mam sporo baby hair po poprzednich kuracjach, rosną sobie radośnie dalej ;) Jednak tonik Agafii nie spowodował wysypu nowych - wcierki stosuję cały czas, ale mimo to, jak przez miesiąc wcierałam Joannę Rzepę pod koniec tego czasu nowe baby hairy kuły mnie w palce jak dotykałam przedziałku! Jest to dowodem na to, że dobra wcierka robi różnicę ;) Mimo swego przeznaczenia nie zahamowała wypadania moich włosów - nie mam z tym dużego problemu, ale wypada mi dziennie ilość bliska górnej granicy normy. Tonik nie zmniejszył tej ilości niestety. Jeśli chodzi o przyrost to jest nie najgorzej. Standardowo włosy rosną mi 1 cm na miesiąc a przez luty (nawet więcej - 34 dni) urosły ok. 1,5 cm, więc mimo wszystko odrobinę więcej, ale nie jest to wynik spektakularny. Może to być kwestia pory roku - na wiosnę włosy powinny ruszyć z miejsca ;)

Dokumentacja fotograficzna:



30.01.2013 r. ok. 53 cm
08.03.2013 r. ok. 54,5 cm
 
Włosy mi się nie przerzedziły - pierwsze zdjęcie jest po lekkiej stylizacji (wygniatałam fale podczas suszenia), a drugie praktycznie bez. Mierzenie przysparza mi trudności - włosy ciężko jest wyprostować, aby pomiar była wiarygodny. Cieszy mnie to niezmiernie - włosy jednak chcą się falować ;) Przy sprzyjającej pogodzie i użyciu stylizatora można będzie coś ciekawego stworzyć ;)

Czy polecam - myślę, że tak. Wcierka ładnie pachnie, nie podrażnia, nie przyspiesza przetłuszczania, łagodzi skalp, lekko przyspiesza porost i lekko ogranicza wypadanie. dodatkowo jest korzystna cenowo - zwykle przeciętna wcierka kosztuje 10 zł za 100 ml, a tutaj mamy 150 ml za 12-14 zł. Ma bardzo wiele pozytywnych opinii. Baby hair mam od poprzednich wcierek - zwłaszcza Rzepy, po której pojawiło się ich tak dużo, że ciężko było ich nie zauważyć. Kuły w palce jak aplikowałam wcierkę ;) Na pewno Joanna Rzepa pozostaje moim numerem 1! Ale nie mogę stale smarować skalp denaturatem :P Szukam wcierki bezalkoholowej o podobnym działaniu. Zamówiłam Aktywne serum na porost włosów Agafii (to jest ta wcierka, która pojawia się w sklepach i znika, wczoraj zamówiłam na setare.pl , było pierwsze na liście odżywek, a dzisiaj już go nie ma :P Chodzi o TO serum) i mam nadzieję, że choć w połowie tak dobrze zadziała, jak opisywały to dziewczyny na blogach ;) Zawiera m.in. żeń-szeń, drożdże i paprykę, więc zapowiada się ciekawie. Niestety nie mam porównania ze stanem włosów bez jakiejkolwiek wcierki. Wolałabym nie sprawdzać czy pogorszy mi się stan włosów. Zima jest dla nich wystarczająco trudnym okresem ;)

A Wy stosujecie wcierki? Macie ulubioną? :)

Pozdrawiam Was serdecznie w ten wiosenny weekend.  U mnie sypie śnieg praktycznie nieprzerwanie od wczoraj... A jak chciałam jechać na snowboard to były roztopy :P Na szczęście jeździć konno mogę przy każdej pogodzie ;)


wtorek, 5 marca 2013

Zasób kosmetyków - marzec 2013

Ilość kosmetyków zmienia się u mnie jak sinusoida - raz rośnie, zaraz potem spada i znowu rośnie :P Staram się nie chomikować, ale różnie z tym bywa. Ostatnio kilka zużyłam, z byt wiele nie kupowałam, mimo że jest ogrom nowości lub włosowych hitów, których jeszcze nie spróbowałam ;) Oto jak prezentuje się lista i jakie mam plany na zużycie ;)


 KOSMETYKI WŁOSOWE:

Szampony:

a) łagodne bez SLS, bez SLES:
1. Rossmann, Babydream (szampon dla dzieci)
2. Rossmann, Facelle intim, Sensitive (płyn do higieny intymnej)
3. Intimelle z aloesem

b) oczyszczające z SLES:
1. Barwa ziołowa, Czarna Rzepa (D!!!)
2. Bingo SPA, Szampon z żeń-szeniem (KWC brata)


Odżywki d/s:

a) bez silikonów
1. Receptury Agafii - Balsam domowy (D!!!)
2. Receptury Agafii - Balsam ziołowy regenerujący
3. Bingo, SPA, Maska do włosów z proteinami kaszmiru i kolagenem
4. Artiste, Odżywka intensywnie regenerująca


b) z silikonami:
1. Lorys duo chocolate krem nawilżajacy (D!!!)
2. Forte Sweden, Romantic Professional Anti - Age, Balsam do włosów z jedwabiem
3. Love2MIX Organic Maska z proteinami pereł 


Odżywki b/s

a) bez silikonów:
-

b) z silikonami:
1. Shauma, Odbudowa i pielęgnacja, spray bez spłukiwania
2. Marion, 7 efektów, kuracja z olejkiem arganowym


Wcierki:

1. Woda brzozowa, Barwa
2. Farmona, Jantar 
3. Receptury Agafii - Ziołowy lotion do włosów przeciw wypadaniu (D+)
4. Receptury Agafii - aktywne ziołowe serum na porost włosów 
5. ISANA, Woda brzozowa (głównie w roli płukanki) (D!!!)
6. Kozieradka


Półprodukty i dodatki:

1. Gliceryna
2. Algi - spirulina
3. Czerwona glinka z algami
4. Placenta roślinna
5. Kolagen z elastyną (D!!!)
6. Hesh, Amla puder 
7. Aloes zatężony 200x


Henna:

1. Mumtaz
2. Hesh, Heenara Herbal Hair Pack
3. Hesh, Mehandi
4. Fitocosmetik, Hna indyjska naturalna 


Oleje:

1. Olej rycynowy (D+)
2. Olej sezamowy (D+)
3. Olej z orzechów włoskich (D+)
4. Babydream
5. Babydream fur Mama
6. Cien Oliwkowy olejek do masażu
7. Masło shea  (D!!!)
8. Olej arganowy zimnotłoczony nierafinowany z setare.pl

piątek, 1 marca 2013

Aktualizacja włosów - luty 2013 r.

Stan włosów w poprzednim miesiącu 


30.01.2013 r.  ok. 53,5 cm, rozczesane po dobierańcu

Stan włosów na dzień 28.02.2013

Naturalne fale wygniecione podczas schnięcia włosów bez stylizatora


Po całonocnym koczku-ślimaczku, bez stylizatora, nierozczesane



Włosy urosły około 1 cm. Mozolnie zmierzyłam i wyszło ok. 54,5 cm. Są bardziej puszyste, więc ciężko mi je wyprostować do mierzenia.


Pielęgnacja w lutym:

Mycie



Do codziennego mycia w styczniu używałam Intimelle - nadal "intymne" szampony :P Intimelle jest dość rzadki i słabo się pieni, ale dobrze oczyszcza włosy. W większości myłam włosy metodą OMO z Lorysem w roli pierwszego O - litrowy słój powoli dobija dnia ;) Do silniejszego oczyszczania używałam nadal Barwy z czarną rzepą, która już praktycznie widzi dno - zostało na ok. 1 mycie. Zastąpi ją szampon Bingo Spa z żeń-szeniem. Intensywniejsze oczyszczanie wypadło standardowo przed hennowaniem i pod koniec miesiąca, gdy mimo intensywnego odżywiania przed myciem i nakładania po tym tylko b/s na długość włosy u nasady "przyklapły". Może im za dobrze było? :P

Odżywki do spłukiwania


Jako odżywka d/s, zwłaszcza w pierwszych 2 tygodniach stycznia służył mi balsam Agafii specjalny z amlą na skalp oraz Isana babassu z oliwką Cien na długość. Balsam ziołowy był zbyt słaby na długość, więc posiłkowałam się bardziej nawilżającą odżywką ;) Amla dodawana do odżywki ochładzała kolor - 
Okazjonalnie użyłam też maski Romantic, Bingo kaszmir, które są pewniakiem nieobciążającym skalpu a nadającym połysk i puszystość, Lorys, który prostował włosy, a także niedawno kupiona odżywka regenerująca Artiste.

Nadal pilnowałam się i raz w tygodniu nakładałam przed myciem maskę drożdżową, raz jajeczno-śmietanową. Dodawałam do niej olejek rycynowy i z orzecha włoskiego lub sezamowy oraz odżywkę. Postawiłam na naturę przy odżywianiu włosów ;)

Odżywki bez spłukiwania i zabezpieczenie


Bez spłukiwania używałam moich odżywek d/s, ale w małej ilości. Sprawdził się zwłaszcza balsam regenerujący Agafii. Kuracja arganowa Marion i spray Rapair and Care Schauma jako zabezpieczenie używałam praktycznie po każdym myciu - tak, jak w poprzednim miesiącu ;)

Płukanki


Pojawił się dział Płukanki! A jakże! Skoro mamy miesiąc płukanek to zmobilizowałam się do płukania raz w tygodniu. Do tej pory użyłam:
płukanki z piwa i octu jabłkowego
płukanki z kawy i cynamonupłukanki z wody brzozowej ISANA płukanki mandarynkowej
płukanki ziołowej (mydlnica, kora dębu, dziurawiec, łopian)

Głównie nadawały puszystość, połysk, dłuższą świeżość a czasem ułatwiały układanie ;) Nie można stosować ich po każdym myciu, gdyż w większości lekko wysuszają włosy.



Wcierka


Początkowo do 05.02 zużywałam resztę kozieradki, odkryłam, że nałożona w większej ilości na prawdę usztywnia i unosi u nasady włosy. Kupiłam w tym czasie tonik Agafii przeciw wypadaniu i na nim się skupiłam skrupulatnie wcierając go codziennie ;)

Olejowanie


Olejowanie przeprosiłam i wykonywałam je praktycznie przed każdym myciem włosów domowym sprayem  (woda, odżywka, gliceryna, olej kokosowy lub z orzecha włoskiego) na noc. W tym czasie wcierałam w skalp tonik Agafii. Olejowanie ułatwiło mi pielęgnację - rzadko używałam odżywek d/s po myciu ;) Dlatego mycie przebiegało szybciej ;)

Suplementy


Przez pierwszy tydzień kończyłam opakowanie Calcium Pantothenicum oraz witaminę A+E. Po ich skończeniu zaczęłam pić olej z pestek winogron - świetne źródło witaminy E, które kupiłam z myślą o olejownaiu włosów. Jednak za dużo miałam w tej kwestii olejów, więc nie czekając na przeterminowanie zużyłam go jako suplement. Wybór padł na winogronowy z powodu jego łagodnego smaku ;) W połowie lutego kupiłam Humavit N, gdyż mimo łykania przez poprzedni miesiąc CP pojawiły mi się zajady... Cały miesiąc intensywnie piłam napar z pokrzywy i innych ziół (bratka lub rumianku, z dodatkiem herbaty czerwonej lub bez). Pokrzywie poświęcę chyba oddzielny post pochwalny. Jej wpływ na skórę, włosy i paznokcie dał się zauważyć, ale wyniki mojego badania krwi mnie zaskoczyły. Zawsze narzekałam na niski poziom hemoglobiny, starałam się w okolicach okresu przyjmować suplementy z żelazem, a i tak poziom utrzymywał się max w dolnej granicy normy. W lutym po wielu miesiącach badałam krew znowu. Lekarz stwierdził, że poziom Hb mam jak u dorosłego chłopa :D To chyba był komplement :P Jednak kilka miesięcy picia pokrzywy się opłacało :)



Ogólnie muszę przyznać, ze zmieniłam w lutym pielęgnację. Praktycznie nie używałam odżywek d/s, tylko olejowałam na noc włosy sprayem olejowym i raz w tygodniu domowe maski przed myciem, a po każdym myciu nakładałam odżywki b/s. Wprowadziłam raz w tygodniu płukanki - więcej natury :)