środa, 30 stycznia 2013

Aktualizacja włosów styczeń 2013

Stan włosów w poprzednim miesiącu 



 
31.12.2012 r.  

Stan włosów na dzień 30.01.2013




Włosy urosły około 1,5 cm. Coraz trudniej mi mierzyć i wyniki wydają mi się niedokładne, więc chyba odpuszczę sobie ;)

Pielęgnacja w styczniu:

Mycie



Do codziennego mycia w styczniu używałam głównie Facelle i Intimelle - jak widać same specjalistyczne środki do włosów :P Intimelle wydaje się być łagodniejszy, ale też rzadszy i słabo się pieni. Mimo to oba dobrze oczyszczają włosy. W więkzości myłam włosy metodą OMO z Lorysem w roli pierwszego O. Świetnie ułatwiał rozplątywanie włosów (rzadko czeszę na sucho) a także ograniczał plątanie w czasie mycia. Zdarzyło mi się umyś włosy nepalskim mydełkiem, które jednak w tej roli się nie sprawdziło. Twarda woda w moim kranie spowodowała, że włosy były sztywne i niedomyte. A szkoda - skóra polubiła mydełko ;) Do silniejszego oczyszczania używałam Barwy z czarną rzepą, która powoli zbliża się ku końcowi. W kolejce czeka szampon Bingo Spa. Intensywniejsze oczyszczanie wypadło tylko przed 2 farbowaniami: henną 12.01 i szamponetką Marion 26.01. Poza niespłukanym do końca mydełkiem włosy nie domagały się silniejszych środków do mycia ;) 

Odżywki do spłukiwania


Jako odżywka d/s, zwłaszcza w pierwszych 2 tygodniach stycznia służył mi balsam Agafii specjalny z amlą na skalp oraz Isana babassu z oliwką Cien na długość. Balsam ziołowy był zbyt słaby na długość, więc posiłkowałam się bardziej nawilżającą odżywką ;) Amla dodawana do odżywki ochładzała kolor - 
Okazjonalnie użyłam też maski Romantic, Bingo kaszmir, które są pewniakiem nieobciążającym skalpu a nadającym połysk i puszystość, Lorys, który prostował włosy, a także niedawno kupiona odżywka regenerująca Artiste.

Zgodnie z obietnicą złożoną sobie i włosom :P raz w tygodniu nakładałam przed myciem maskę drożdżową. Dodawałam do niej olejek łopianowy lub rycynowy oraz odżywkę. Taki mix świetnie wpływa na moje włosy, liczyłam na przyspieszenie porostu i odżywienie cebulek.

Odżywki bez spłukiwania i zabezpieczenie


Bez spłukiwania używałam Joannę z lnem i rumiankiem, a później Isana babassu. Odżywki b/s używałam zamiast d/s gdy nie miałam czasu lub nakładałam przed myciem maskę. Kuracja arganowa Marion i spray Rapair and Care Schauma jako zabezpieczenie używałam po każdym myciu.


Wcierka


W styczniu jako wcierka służył mi Jantar, którego wcierałam co drugi dzień po myciu i także podczas olejowania w dni bez mycia. Nauczyłam się go stosować w minimalnej ilości, aby nie przetłuszczał mi włosów i udało się. dopiero teraz, gdy jestem w trakcie drugiej buteleczki jestem w stanie docenić jego działanie (pierwszą buteleczkę zużyłam kilka miesięcy temu, nakładałam aplikatorem od Rzepki i niestety mocno obciążał mi włosy, więc stosowałam go bez entuzjazmu przed myciem i to nieregularnie). Przez cały styczeń prawie codziennego wcierania zużyłam pół buteleczki.

Olejowanie


Olejowanie nieco ograniczyłam, a wykonywałam je domowym sprayem  (woda, odżywka, gliceryna, oliwa z oliwek, shea) raz lub dwa razy w tygodniu na noc, czasem na 2h przed myciem. Spray zawierający wodę, odżywkę i olej zdecydowanie ułatwia i przyspiesza olejowanie ;)

Suplementy


Tutaj styczeń okazał się ubogi. Przez pierwszy tydzień Calcium Pantothenicum, a wit. A+E przez dwa tygodnie, potem nie łykałam nic, ale cały czas rano piłam napar z pokrzywy i bratka. Zdecydowanie suplementy w styczniu mały niewielki wpływ na włosy :P




Tym razem starałam się być bardziej konkretna ;) W sumie z powodu braku czasu na przejmowanie się porostem włosy rosną wizualnie szybciej ;) Czas to najlepszy środek do zapuszczania :PP Co o tym sądzicie?

niedziela, 27 stycznia 2013

Koloryzacja szamponetką Marion - tycjan

Postanowiłam odświeżyć kolor, ciekawa byłam jak poradzi sobie z tym szamponetka o trwałości 4-8 myć Marion ;) Zwróciłam na nią uwagę, gdyż była w promocji za 2,29 zł :P

Marion, Szampon koloryzujący kolor 92 TYCJAN



Wg instrukcji należy produkt nałożyć na umyte, wilgotne włosy. Po nałożeniu masować do uzyskania piany i spłukać po 20 minutach (trwałość 4-5 myć) lub 45 minutach (7-8 myć). Ja dodatkowo umyłam włosy szamponem oczyszczającym, odsączyłam lekko, żeby nie kapała z nich woda a następnie nałożyłam szampon. Na całe włosy wystarczyła mi spokojnie 1 saszetka. Po nałożeniu masowałam włosy na całej długości przez chwilę i uzyskałam dużo zwartej piany ;) Szampon nadaje poślizg, więc jego rozprowadzania było łatwe i nie było zagrożenia szarpania włosów. Do tego ładnie pachnie ;) Miła odmiana po tępej mieszance henny :P Spłukałam po ok 50 minutach i użyłam odżywki bez spłukiwania.

Skład:



Efekty:


Mam ciemniejsze włosy niż zaleca producent, więc spodziewałam się, ze efekt z obrazka mnie nie dotyczy :P Kolor jaki uzyskałam był ciemniejszy i bardzo zbliżony do koloru po hennie ;) Do tego włosy są gładkie, miękkie i ładnie pachną ;) Same zalety normalnie :P

bez lampy:



widać różnicę w kolorze włosów u nasady i jaśniejszych końców, niestety lekko koloryzujące produkty, których używam nie są w stanie całkiem zniwelować tego kontrastu a po trwałą farbę nie chcę sięgać. To trwała pianka koloryzująca w ciemnym odcieniu pozbawiła części pigmentu moje włosy. W sumie bardziej podoba mi się kolor jaśniejszych końców :P, ale nie widzę siebie rozjaśniającej co miesiąc odrostów i farbującej włosy na rudo, a już na pewni nie henną :P Mogłabym wylądować z deszczu pod rynną :P




















z lampą:



Podsumowując muszę stwierdzić, ze produkt spełnił moje oczekiwania. Jeszcze pozostaje kwestia trwałości - okaże się czy wytrzyma chociaż te 4 mycia ;) Produkt jest tani, ma bardzo wiele kolorów - w tym rudości i bordo :) Skład ma niezły - przed zapachem ma sok z aloesu i hydrolizowaną keratynę. Pokusiłabym się o stwierdzenie, ze to odżywka koloryzująca. Porównując łatwość stosowania do henny zdecydowanie skłonna bym była przerzucić się na szampon, jednak trwałość koloryzacji na pewno będzie mniejsza. Myślę, że szamponetka Marion to dobry sposób na szybkie i łatwe odświeżenie koloru bez narażania włosów na zniszczenia. Dodatkowo kolory można mieszać i przy regularnym farbowaniu co 2 tygodnie mogłaby być to jedyna metoda koloryzacji. Przykładem jest Czarna Orchidea ;)


Używałyście szamponetek Marion? A może znacie i polecacie produkt innej firmy?

czwartek, 24 stycznia 2013

Zakupy ;)

W końcu doczekałam się promocji na produkty, które od dłuższego czasu chciałam wypróbować. Są to kosmetyki marki własnej Drogerii Natura:


INTIMELLE żel do higieny intymnej z aloesem



Od dłuższego czasu żele intymne służą mi co najmniej do dwóch celów: tytułowego i do mycia włosów ;) Okazjonalnie do mycia twarzy czy ciała. Zaczęło się od Facelle, teraz kolej na Intimelle. W porównaniu z żelem Rossmanowskim konsystencja żelu Natury jest podobna - raczej jest to płyn, a nie żel, również przezroczysty, ale w przeciwieństwie do swojego brata ma przyjemny zapach nieco syntetycznego aloesu ;) Pieni się o wiele słabiej, Facelle daje dość zwartą pianę już na rękach, a Intimelle ledwo zauważalną. Powoduje to, że ze strachu przed niedomyciem używam go więcej. Jak na razie efekt myjący każdej części ciała jest wystarczający ;) Plącze włosy odrobinę mniej niż Facelle, więc jest szansa, że mniej ich stracę przy myciu :D

400 ml za 5,99 zł

ARTISTE hair care & styling, Odżywka intensywnie regenerująca



Na Artiste polowałam odkąd okazało się, że moje włosy lubią proteiny, albo inaczej: ja lubię moje włosy po doproteinowaniu ;) Zwykle są bardziej puszyste, lekkie i lepiej się układają, szybciej i na dłuższy czas łapią skręt. Skoro Artiste zawiera protein sporo, to warto ją wypróbować ;) Jest dość rzadka, ale nie przelewa się przez palce, ma przyjemny i dość niespotykany, jak na odżywki do włosów konwaliowy zapach. Skład potwierdza, ze keratyna i jedwab grają główną rolę. Zobaczymy, co moje włosy powiedzą na taką bombę proteinową ;) Samo zdobycie odżywki było dość niespotykane. Była w promocji przez 2 dni. Przypomniałam sobie o tym dopiero drugiego dnia, więc co za tym idzie spodziewałam się pustej półki. I tak było - odżywek wzmacniających i szamponów było mnóstwo a różowej brak :/ Stoję przed półką i gapię się jak sroka w gnat i myślę, czy gdzieś może jest przestawiona i jej nie widzę :P Półka z produktami do włosów stoi wzdłuż witryny sklepowej, więc ostatni rządek produktów jest odwrócony tyłem do kupujących a przodem do szyby, aby przechodzący klienci mogli sobie popatrzeć :P Jak się okazało z boku, zupełnie zignorowana stała ostatnia odżywka regenerująca, plecami do mnie, obok szamponów :) Udało się - ostatnia sztuka się zachowała specjalnie dla mnie ;) Oby moja radość nie była przedwczesna i nie okazała się bublem :PP

275 ml za 3,99 zł




Używałyście wspomnianych produktów? Co o nich sądzicie?

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Podsumowanie roku włosomaniactwa

Moją włosową historię od początku włosomaniactwa znajdziecie TU, a to co się działo przed włosomaniactwem TU. Dzisiaj chciałabym podsumować moje roczne starania o piękne włosy :)


Mini fotorelacja
 Start: 
20.01.2012 r.

Zaczęłam zapuszczać włosy dokładnie rok temu. nie były zniszczone prostowaniem, kręceniem itp, gdyż ścięłam całość zniszczeń spowodowanych trwałą i przez około 2 lata miałam włosy do brody lub do ramion systematycznie podcinane i cieniowane u fryzjera. Przez ten czas za każdym razem używałam suszarki z zimnym nawiewem, używałam lekkich odżywek (mam przetłuszczającą się skórę głowy, więc nie mogłam używać odżywek napakowanych silikonami). Hennowałam od kilku lat, jedynie na próbę pofarbowałam włosy trwała pianką Wellaton, która nieco wysuszyła i rozjaśniła mi włosy - stąd jaśniejsze końce ;) Zaczęłam szukać informacji i trafiłam na wizaż. Tam dowiedziałam się jak analizować składy kosmetyków i dbać o włosy. 

Początkowo chciałam kupić wszystko, o czym przeczytałam i do tej pory uważam że mam za dużo kosmetyków :P Ale na szczęście nie wydaję na nie majątku, gdyż dobre kosmetyki to te niedrogie a mając zapas w domu kupuję tylko w czasie promocji (ach te obniżki - zrobią każdemu wodę z mózgu :P). Miesięcznie wydaję średnio na wszystko do włosów mniej niż 50 zł (chyba maksymalnie 50 zł, a często jak mam zapas to w 20 zł bez problemu się mieszczę).

Zaczęłam coraz chętniej sięgać po naturalne produkty: wcierka z naparu z kozieradki, dodatek naparu ziołowego lub piwa do szamponu lub płukanki, maski z drożdży, mleka czy jajek. Poza tym zaczęłam wzbogacać hennę innymi ziołami czy dodatkami w czasie farbowania. Placenta i spirulina to już mój stały repertuar ;) Zainteresowałam się też hinduskimi ziołami, czy może raczej w końcu odważyłam się je kupić i zastosować ;)

Uparcie dążę do bycia kręconowłosą, chociażby poprzez stylizację ;) Skręt moich włosów jest dość wątły, więc wystarczy wygniecione fale związać żeby zniweczyć efekt. Dlatego w okresie zimowym, gdy koniecznością jest związanie włosów po wyjściu z domu wygniatanie fal poszło w odstawkę, ale jak się ociepli i będę mogła zrezygnować z czapek, szalików i golfów powalczę o skręt z pełną parą ;)



Po roku:
20.01.2013 r.




Włosy przez ten czas zdążyły nieco urosnąć, ale przede wszystkim zaczęłam interesować się innymi fryzurami niż tylko rozpuszczone włosy :P Jeśli mam je rozpuszczone to zazwyczaj są pokręcone - za pomocą warkocza czy różnego rodzaju koczków. Zdecydowanie mam więcej możliwości jeśli chodzi o fryzury niż miałam rok temu ;) Jednak zimą mam więcej problemów z ich zabezpieczeniem - zazwyczaj je związuję i rozpuszczam dopiero po zdjęciu kurtki i szalika. Jednak przyjemnie jest widzieć, że nasze starania przynoszą rezultaty. Powoli, ale jednak ;) Działam dalej - może dotrwam do długości do talii, jakiej jeszcze w życiu chyba nie miałam ;) Trzymajcie kciuki ;)

Pozdrawiam Was serdecznie!

piątek, 18 stycznia 2013

Olejek łopianowy Green Pharmacy ze skrzypem polnym

Olejek łopianowy ze skrzypem polnym przeciw wypadaniu włosów Green Pharmacy




Opis producenta


Zgodnie z zaleceniami producenta olejek mamy aplikować na skórę głowy i nasadę włosów, więc ciężko mi sobie wyobrazić jaki wpływ ma taka aplikacja na łatwiejsze rozczesywanie i układanie całych włosów :P Nie nie stoi na przeszkodzie, aby nakładać go na całe włosy, ale należy obserwować ich reakcję, gdyż ekstrakty ziołowe mogą wysuszać.

Skład


Produkt jest na bazie bliżej nieokreślonego oleju roślinnego z ekstraktem łopianu, dodatkiem oleju z kukurydzy oraz ekstraktu ze skrzypu polnego.

Cena, dostępność, opakowanie

Produkt otrzymujemy w 100 ml buteleczce z ciemnego plastiku w cenie około 6 zł. Dostępny jest w drogeriach Natura oraz niektórych sklepach zielarskich. Nie jest więc powszechnie dostępny, aczkolwiek w Lublinie nie narzekam ;)

Buteleczka ma wylot jak większość olejów spożywczych, więc musimy ostrożnie wylewać olejek, aby nie przesadzić z ilością. Olejek jest dość rzadki, więc nie potrzeba go zbyt wiele, aby pokryć cały skalp, dzięki temu jest bardzo wydajny.













Moja opinia


Olejek stosowałam głównie na skalp - ma wiele innych olei, które są polecane na długość, więc cenny olejek łopianowy postanowiłam zużyć zgodnie z przeznaczeniem - na skalp w celu zahamowania wypadania włosów. Nakładałam go na 30 minut przed myciem, czasem na całą noc. Niestety zawiodłam się. Wypadania nie powstrzymał, a trzymając go dłużej miałam wrażenie, ze włosów wypada mi przy myciu nawet więcej :( Zaczęłam go stosować w związku z tym coraz rzadziej, aż w końcu wpadłam na inny pomysł. Wpadłam w zachwyt nad maseczką do włosów z drożdży, postanowiłam dodawać do niej olejku łopianowego i placenty. Taki zestaw sprawdzał się świetnie, włosów nie wypadało więcej, były pełne objętości, elastyczne i lśniące. Swój udział miał w tym też olejek Green Pharmacy, ale niezbyt spektakularny, gdyż podobny efekt jak się okazało dawał też olej rycynowy czy z orzecha włoskiego. Tylko oliwa z oliwek ciut za bardzo obciążała. Zdarzyło mi się olejować nim długość włosów. Efekt był porównywalny do olejowania olejem z orzecha włoskiego, więc nie pozwolił wyróżnić się olejkowi GP ;) 

Niestety nie podzielam zachwytu nad tym olejkiem, być może w przyszłości spróbuję wersję z olejkiem z drzewa herbacianego, ale raczej jako dodatek do maski przed myciem. Może mój skalp jednak nie jest zachwycony z powodu kilkugodzinnego olejowania. Podobny problem miałam po olejku rycynowym. 

czwartek, 17 stycznia 2013

Loczki/fale baz fatygi cz. 3 sock bun

Trzecią metodą, którą chciałabym Wam przedstawić po koczku-ślimaczku i warkoczu francuskim, jest słynny sock bun, czyli po naszemu koczek skarpetkowy ;)

Omawiany kok jest bardzo ciekawą fryzurą na dzień - elegancki i dodający objętości włosom. Jednak włosy muszą być odpowiedniej długości. Wszystkie włosy... Ja posiadam włosy cieniowane, co w tym przypadku, jak przy większości uporządkowanych upięć, nieco utrudnia mi wykonanie. W związku z tym, a także z powodu niezbyt rozwiniętych zdolności manualnych stosuję tą fryzurkę w celu uzyskania skrętu ;)

Co będzie nam potrzebne?


* gumka/frotka do włosów
* skarpetka (czysta, ale taka, której nie będzie nam żal :P) lub specjalny wypełniacz do koka (jeśli takowy posiadamy - również się nada ;)
* nożyczki - jeśli po raz pierwszy "tworzymy" własny skarpetkowy sprzęt ;)

Ja użyłam starej skarpetki ;) Należy obciąć palce, a następnie zwinąć skarpetkę w rulon - powstanie oponka ;)

Wykonanie


Najlepiej przedstawi to obrazek z sieci:


Natomiast poniżej moja "kulawa" :P wersja powyższego:




A teraz wyobrażam sobie jak włosy mi urosną jeszcze z 10-20 cm i jak ładnie będę wyglądać chodząc w tym koczku na co dzień :P Wracając do tematu po rozwinięciu tego cudaka uzyskujemy całkiem ładny skręt ;) Nie był niczym utrwalany, jedynie czas trzymania koczka miał spowodować skręcenie włosów ;) Warto by było wgnieść w nie trochę stylizatora, ale w związku z tym, że wychodząc z domu i tak muszę związać włosy to daję im wolne od stylizatorów ;)



Fryzura ta mimo, że zbyt wątła i delikatna, nadawała się do spania. Koczek zrobiony odpowiednio wysoko tylko trochę się zmierzwi, ale nie rozpadnie w nocy ;) Liczę, że wraz ze wzrostem włosów i wprawy będzie ona solidniejsza i bardziej reprezentatywna :)


Próbowałyście wyczarować już taki kok na swoich włosach? I jak efekty?

środa, 16 stycznia 2013

Farbowanie henną Mehandi z Amlą 12.01.2013 r.

Dla poprawy humoru postanowiłam odświeżyć kolor moich włosów. Nie czekałam aż minie miesiąc od poprzedniego hennowania tylko tydzień przed "terminem" ;)

Tym razem hennę Hesh Mehandi zmieszałam z Amlą. Około 30 g henny i 10 g amli - bałam sie zbyt zimnego czy ciemnego odcienia, więc dodałam niewielką ilość amli ;) Mieszankę wzbogaciłam placentą i spiruliną, a także zieloną glinką w celu zagęszczenia papki. Zalałam cytrynką od herbaty.




Mieszankę nałożyłam na umyte Barwą ze SLESem włosy na mniej więcej 2 godziny. Po tym czasie dokładnie zmyłam hennę wodą i poczekałam aż włosy lekko podeschną, a następnie wysuszyłam suszarką. Był wieczór, więc zdjęcia zrobiłam następnego dnia rano.



Zdjęcie bez lampy:


Zdjęcie w pełnym słońcu:




Włosy były nieco sztywne i szorstkie, bardziej niż przy poprzednich hennowaniach, ale z drugiej strony szybciej straciły świeżość - już po 1,5 dnia u nasady widoczne było lekkie przetłuszczenia. Możliwe, że spowodowane było to chorobą, która podstępnie niszczyła mnie od środka. W niedzielę miałam gorączkę 37,5 stopnia, za to we wtorek 38,5 mimo przyjmowania 2x dziennie paracetamolu :/ Również z powodu choroby, czy raczej ciężkich przejść z państwową służbą zdrowia post dopiero teraz powstał (ganiałam od przychodni do przychodni po pracy, planową wizytę mogłam mieć dopiero w czwartek, musiałam prosić o przyjęcie mnie wcześniej :/ Na szczęście po wygłoszeniu wykładu, że powinnam iść do swojego rodzinnego lekarza itp itd zostałam przyjęta...).



Na koniec bonusik - pokusiłam się kilka dni temu na zaplecenie warkocza duńskiego :) Nie było to łatwe, gdyż zaplata się go odwrotnie niż francuza i ręce jakoś same chciały pleść francuski :P Musiałam myśleć nad każdym ruchem ;) Ale udało się! Niestety przy tego typu plecionkach cieniowane włosy niweczą nieco starania, ale za to jaśniejsze pasmo ładnie się ułożyło i dało ciekawy efekt:




Pozdrawiam Was cieplutko ;)

środa, 9 stycznia 2013

Kosmetyk obciąża/przetłuszcza włosy - co robić?

Często zdarza się, że dany kosmetyk ma świetny skład, łagodzi skalp, przyspiesza porost, nawilża lub regeneruje włosy, ale co z tego skoro po jego zastosowaniu włosy są przyklapnięte, bez życia i szybciej się przetłuszczają? Wytrzymać, bo jego działanie długofalowe się opłaci? Przemęczyć się z tłustymi strąkami, upinać lub związywać włosy? No cóż - można ;) ale są też inne sposoby, aby nie rezygnować z jego dobroczynnego działania jednocześnie nie narażając się na negatywne skutki obciążenia.

Jak zminimalizować obciążenie włosów?


1. Nakładać przed myciem włosów 


Dużą porcję obciążającej maski czy odżywki nakładamy na mokre/wilgotne włosy, na to czepek i ręcznik. Spacerujemy tak minimum 30 minut. Maskę możemy dodatkowo wzbogacić olejami, żółtkiem lub drożdżami, których raczej nie da się stosować po myciu i wyjść do ludzi ;) Po seansie myjemy włosy łagodnym szamponem - silnie oczyszczający szampon nie jest konieczny, a poza tym zmyje więcej dobroczynnych składników z naszych włosów, które jednak warto by było zachować. Metodę tę polecam do naprawdę obciążających masek czy odżywek. 

Podobnie wcierki również możemy stosować przed myciem, warto by było trzymać je na skalpie minimum kilka godzin, więc jeśli myjecie włosy rano to wcierkę aplikujcie właśnie na noc. W ten sposób zużyłam moją pierwszą buteleczkę Jantaru - wcierając go po myciu miałam przetłuszczone włosy! Poradziłam sobie z problemem wcierając go na noc przed myciem, a na końce nakładałam olej ;)


2. Rozcieńczyć hydrolatem, tonikiem, naparem ziołowym lub chociaż wodą.


 Jeśli maska/odżywka daje u Was efekt lekko obciążonych włosów to można ją po prostu rozcieńczyć. Zwłaszcza napar ziołowy ograniczy ten efekt dodatkowo wpływając na przetłuszczanie skóry głowy lub porost (napar z pokrzywy, skrzypu, bylicy bożego drzewka itp). Swoją rolę spełniają też proste w składzie toniki (np. Ziaja rumiankowa, ogórkowa itd.). Pomysł z tonikiem znalazłam u Czarownicującej. Prosty i skuteczny ;)

3. Dodać zioła.


 Konkretnie dodawałam Amlę. Powodowała ona lekką sztywność włosów, ale wydawały się grubsze i odbite od głowy.

4. Stosować tylko na długość włosów - od ucha w dół. 


Sposób logiczny w przypadku odżywek silnie nawilżających czy regenerujących. Jednak nieodpowiedni w przypadku odżywek/masek powstrzymujących wypadanie czy wzmacniających cebulki (np. Balsam Agafii specjalny przeciw wypadaniu z mumio). Szkoda zużywać ich tylko na długość ;)

5. Zmienić "sprzęt" do aplikacji.


Głównie dotyczy to wcierek ;) Posłużę się przykładem wspomnianego Jantaru. Przy pierwszej buteleczce używałam go tylko prze myciem. Po kilku miesiącach postanowiłam znowu sprawdzić jego działanie i zrozumiałam swój błąd z poprzedniego razu! Jantar jak wiecie sprzedawany jest w szklanej buteleczce z kroplomierzem (?). Dla mnie jest to sprzęt nie do opanowania :P Od razu przelałam do buteleczki po kuracji Rzepa Joanny, którą uwielbiałam. I tu pojawił się problem - z wąskiej szyjki buteleczki wydobywają się kropelki płynu. Tam, gdzie na przedziałku spadła kropla miałam przetłuszczone włosy mimo rozprowadzania palcami i wcierania w cały przedziałek. Jak nakładałam mniejszą ilość to miałam wrażenie, że nie wystarczy na równomierne rozprowadzenie na całym przedziałku. Poddałam się. Tym razem jestem w posiadaniu kilku buteleczek z atomizerem. Zużyłam Eliksir Green Pharmacy i przekonałam się do psikania wcierką na przedziałek. Przelałam Jantar do buteleczki z atomizerem, konkretnie buteleczki po mgiełce do ciała Avonu, gdyż jest poręczniejsza niż ta po Eliksirze i rozpyla delikatniejszą mgiełkę. I to był strzał w dziesiątkę! Dwa psiknięcia na każdy przedziałek wystarczą, żeby cały miał kontakt z wcierką. Mgiełka jest na tyle drobna, że rozprowadza płyn równomiernie, ale w minimalnych ilościach. Teraz Jantar spokojnie mogę użyć po myciu ;) 

Jeśli z kolei macie odżywkę b/s, która Was obciąża, a szkoda Wam ją spłukiwać, możecie zrobić z niej spray -  rozcieńczacie płynem z punktu 2 (tonikiem, hydrolatem) i spryskujecie włosy po myciu. Balsam b/s zamienia się w odżywkę w sprayu ;)



A jakie Wy macie sposoby na obciążające włosy produkty?

sobota, 5 stycznia 2013

Top to Bottom - himalajskie mydełko z henną

Wzięłam udział w Konkursie u Śliwki Robaczywki i stałam się szczęśliwą posiadaczką:




Niearomatyzowanego Himalajskiego mydła z Nepalu Top to Bottom do mycia ciała i włosów z henną


Mydełko jest dostępne w sklepie Blisko Natury w cenie 21.49 zł za kostkę 100 g


Opis producenta:

 

Czyste i delikatne mydło roślinne z naturalną henną do mycia włosów i ciała. Niearomatyzowane mydło jest doskonałe dla wrażliwej skóry.
Każda partia biodegradowalnych, czystych himalajskich mydeł Wild Earth jest ręcznie przygotowywana przy użyciu tradycyjnych technik. Do ich wyrobu używane są naturalne olejki eteryczne, zioła i ziołowe napary - składniki pochodzące z Himalajów i całkowicie roślinne oleje, dzięki czemu mydła pienią się wyjątkowo i delikatnie, a skóra jest w sposób naturalny oczyszczana (Blisko Natury).

Każda kostka mydła jest ręcznie wytwarzana w Nepalu przy wykorzystaniu techniki na zimno przez kobiety wywodzące się z biednych, odległych społeczności, które pracują teraz w Katmandu. Rośliny są pozyskiwane tak, aby ich zasoby mogły się zregenerować, handel odbywa się z poszanowaniem zasad poszczególnych społeczności a ludzie mają zapewnione miejsca pracy w których panuje szacunek i godność. Aby zapewnić czystość i jakość produktu, mydła są wytwarzane w małych partiach przy użyciu najlepszych mieszanin olejów i ziół. Po sezonowaniu mydeł przez co najmniej miesiąc, są one cięte i etykietowane ręcznie.  Mydła te nie są testowane na zwierzętach, lecz na rodzinie i przyjaciołach. (Wild Earth).


 

Składniki: 

 

masło kokosowe, woda, olej słonecznikowy, olej palmowy, oliwa z oliwek, sproszkowana henna
 


 

Moja opinia:


Mydło jest niearomatyzowane, ale nie jest bezzapachowe. Ma dość intensywny mydlano-ziołowy zapach, który nie utrzymuje się na skórze czy włosach. Mydło łatwo się pieni, piana jest zwarta i dobrze przylega do skóry czy włosów. Jest to mydło do ciała i włosów Top-to-Bottom, więc wypróbowałam je od stóp do głów ;) Jak sie sprawdziło? Opowiem po kolei ;)

Skóra ciała


Mydło nakładałam na skórę bezpośrednio pocierając ją kostką lub namydlając najpierw gąbkę. W obu przypadkach sprawdziło się świetnie, chociaż gąbka tworzyła większą pianę i "oszczędzała" nasze mydełko ;) Po jego spłukaniu skóra była bardzo dobrze oczyszczona, bez żadnego poślizgu a mimo to gładka i nawilżona. Nie była ściągnięta. Zawsze po kąpieli czy prysznicu używam balsamu, to już mój rytuał, poza tym zazwyczaj po użyciu żelu czuję taką potrzebę ;) Po użyciu mydła nie musiałam od razu smarować skóry, nie prosiła o nawilżenie. Mydełko okazało się bardzo skutecznym i zarazem delikatnym, niewysuszającym środkiem do mycia ciała ;)

Higiena intymna


Kolejnym testem była higiena intymna - skoro jest to mydło delikatne, to powinno również nadać się do tego celu. Jednak bardzo, ale to bardzo się myliłam. Już w momencie nakładania poczułam bardzo silne pieczenie. Spłukałam pianę błyskawicznie i użyłam Facelle - uratowałam moją wrażliwą część ciała ;) Mydło zupełnie nie nadaje się do higieny intymnej. Używałam różnych żeli intymnych ze SLES i bez, a czasem nawet żelu pod prysznic i nic nigdy nie spowodowało tak silnego pieczenia!

Twarz


Używałam mydełka również do mycia twarzy - zmydlając w rękach lub na gąbeczce do twarzy. Ponownie stwierdzę, że gąbka to świetne akcesorium do spieniania kosmetyków ;) Po nałożeniu trzymałam pianę kilka minut i spłukiwałam. Twarz była umyta i nie ściągnięta. Po kilku dniach jednak zauważyłam zwiększenie ilości niespodzianek na twarzy. Możliwe, że swój udział miał silnie zapychający olej kokosowy. Podejrzewam, że mydełko świetnie spisze się przy skórze normalnej lub suchej, odpornej na zapychanie. Po zmyciu mydełka zawsze stosowałam tonik i ten sam co zwykle krem, więc żaden inny produkt nie mógł spowodować wysypu.

Włosy


Dotarliście do finału owej recenzji. Szczerze mówiąc w związku z henną w składzie najbardziej liczyłam na włosowe zastosowanie mydełka. Niestety tu również nieco się rozczarowałam. Mydło świetnie się pieni, piana dobrze rozprowadza się po włosach i skalpie. Włosy plączą się mniej niż po szamponie Babydream ;) Jednak po jego spłukaniu (nie trzymałam na włosach długo, po chwilowym masażu i rozprowadzeniu piany spłukiwałam) miałam wrażenie, ze włosy są czymś oblepione. Spłukiwałam długo i dokładnie. Używałam odżywki tylko na końce. Po wysuszeniu włosy były mniej puszyste, lekko obciążone. Już następnego dnia były tłustawe. Poddałam mydełko też większej próbie - zmywałam nim olej z włosów nałożony na odżywkę. Po wysuszeniu włosy były tłuste, nie zmył się olej! Musiałam ratować się suchym szamponem. Możliwe, że mydło byłoby idealne do suchych włosów czy skóry głowy, ale moje przetłuszczające się od skóry włosy uznały, że mydełko jest dla nich za ciężkie. A wielka szkoda :(


 * * *


Podsumowując muszę stwierdzić, że skład tej kostki jest bardzo zachęcający. Dodatkowo proces produkcji z zachowaniem poszanowania zarówno konsumenta, jak i lokalnej roślinności będącej składnikiem mydła, a także osób pracujących przy jego wytwarzaniu, budzi zaufanie i podziw. Bogactwo olejków jest odczuwalne na skórze, która mimo dobrego oczyszczenia nie jest ani trochę wysuszona czy ściągnięta. Ten sam skład jest wadą mydełka w przypadku problemu z przetłuszczającą się skórą głowy, która potrzebuje odżywienia, ale także porządnego oczyszczenia, więc na nadmiar dobroci w szamponie reaguje szybszym przetłuszczaniem i brakiem objętości. To niestety wyklucza stosowania tak odżywczego mydełka do mycia moich włosów. Polecam spróbowanie osobom z suchą skórą - one z pewnością docenią jego zalety. Podejrzewam, że do moich włosów potrzebne by były ziołowe dodatki, które przyhamują zapędy moich gruczołów łojowych ;)


Próbowałyście naturalnych mydełek? Co o nich sądzicie?


środa, 2 stycznia 2013

Balsam Receptury babuszki Agafii: ziołowy specjalny

Receptury babuszki Agafii, Balsam do włosów specjalny  KWC

 

Opis producenta:





Konsystencja i zapach



Konsystencja typowa dla balsamu, w miarę gęsta, ale lejąca. Kolor różowy :) i przyjemny słodkawy, ziołowy zapach. Balsam zamknięty jest w ciemnej, plastikowej butli ze sporym otworem i zamknięciem w postaci nakrętki. Zmieniłabym nakrętkę na zamknięcie z klapką i zwężeniem, które ograniczyłoby wylewanie nadmiernej ilości kosmetyku. Pod koniec postawiłam balsam na korku i ładnie spłynął do nakrętki. Po rozcięciu butelki nie było już czego szukać na ściankach ;)

Cena:


350 ml za około 19 zł (kupiłam w promocji za 10 zł)

Skład ze strony bioarp

INCI: Aqua nivalis, Siberian Water Complex® (wyciąg z 17 syberyjskich ziół), Cetrimonium Chloride, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Juniperus Communis Fruit Extract, Montan Wax, Scutellaria Baicalensis Root Extract, Panthenol, Guar Gum, Citric Acid, Parfum, Kathon.
 
Siberian Water Complex® - Rhododendron dauricum, Inula Helenium, Atragene Sibirica, Helichrysum Arenarium, Solidago Dahurica, Erodium cicitarium, Pedicularis uralensis, Rubus saxatillis, Urtica Dioica, Saponaria Officinalis, Chamomilla Recutita, Silene Jenisseensis, Rhodiola Rosea, Artemisia Mongolica, Scutellaria Baicalensis, Polygonatum odoratum, Lamium album.

Składniki: 

Jałowiec pospolity (Juniperus Communis) – poprawia ukrwienie, działa tonizująco na podrażnioną skórę, normalizuje działanie gruczołów łojowych, zmniejsza świąd, działa antyseptycznie, przyspiesza gojenie drobnych ran i zadrapań. 
Mumio – olej skalny, intensywnie odżywia i wzmacnia włosy oraz skórę głowy. 
Tarczyca bajkalska (Scutellaria Baicalensis) - działa antybakteryjnie, przeciwgrzybiczo, antyoksydacyjnie.
 
(Herbal Water Complex): 
Różanecznik dahurski (Rhododendron dauricum) – działanie oczyszczające i rozjaśniające przebarwienia skórne. 
Oman wielki (Inula helenium) – działa antyseptycznie i przeciwbakteryjnie.
Powojnik syberyjski (Atragene sibirica) – reguluje i poprawia ukrwienie skóry. 
Kocanka piaskowa (Helichrysum Arenarium) – zawiera aktywne biologicznie
substancje, działa przeciwzapalnie i antybakteryjnie, delikatnie oczyszcza i pielęgnuje skórę. 
Nawłoć dahurska (Solidago dahurica) – działa przeciwświądowo i antybakteryjnie.
 
Iglica pospolita (Erodium cicitarium) – działa antybakteryjnie, hemostatycznie i ściągająco, bogata w garbniki, sole mineralne, witaminy A i C. 
Gnidosz uralski (Pedicularis uralensis) – łagodzi podrażnienia skóry. 
Malina kamionka (Rubus saxatillis) - posiada właściwości nawilżające, odżywcze i przeciwzapalne. Zawiera witaminy A, C, H i wit. grupy B. 
Pokrzywa zwyczajna (Urtica Dioica) – wzmacnia włosy, przeciwdziała ich przetłuszczaniu i wypadaniu, zapobiega łupieżowi. 
Mydlnica lekarska (Saponaria Officinalis) – zawiera naturalne saponiny, środki pieniące, które miękko i delikatnie oczyszczają skórę i włosy. 
Rumianek pospolity (Chamomilla Recutita) – działanie przeciwzapalne, kojące i odżywcze. 
Lepnica jenisejska (Silene Jenisseensis) – zawiera naturalne substancje pieniące, delikatnie oczyszcza i pielęgnuje. 
Różeniec górski (Rhodiola Rosea) – wygładza, oczyszcza i dezynfekuje skórę; chroni przed szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych, spowalnia procesy starzenia się skóry. 
Bylica mongolska (Artemisia Mongolica) – działa przeciwzapalnie, usuwa świąd, przyspiesza gojenie ran. 
Tarczyca bajkalska (Scutellaria Baicalensis) – działa antybakteryjnie, przeciwgrzybiczo, antyoksydacyjnie. 
Kokoryczka wonna (Polygonatum odoratum) – działa przeciwzapalnie, odżywczo i ściągająco, przyspiesza gojenie ran i obrzęków. 
Jasnota biała (Lamium album) – działa przeciwzapalnie i regenerująco.
 

Stosowanie i działanie:


Wg producenta powinno się nakładać balsam na umyte włosy na 2 minuty i spłukać. Szkoda mi tylu dobroci, więc trzymałam go minimum 10 minut. Balsam solo nakładany na skalp nieco obciążał mi włosy, a końce były lekkie i puszyste. Brakowało im nieco nawilżenia. Po analizie składu doszłam do wniosku, że jest on przeznaczony na skalp, więc nie nakładałam go na końce lub wzbogacałam go kilkoma kroplami olejku. Z kolei aby uniknąć obciążenia włosów u nasady rozcieńczałam balsam tonikiem nagietkowym Ziaja lub naparem z ziół. Dodawałam też placentę i następnie amlę. Taka papka nabierała gęściejszej konsystencji i nakładana na skalp nie obciążała włosów. Nie zauważyłam zmniejszenia wypadania włosów, ale również nie nasiliło się ono. Podejrzewam, że ziołowe składniki działają przy dłuższym stosowaniu. Balsam z dodatkiem placenty ładnie nabłyszczał włosy, a z dodatkiem amli dodatkowo włosy wydawały się być grubsze i chętniej się falowały ;)

Podsumowanie


Balsam ma świetny, ziołowy skład, który wpływa na nasze włosy, czy raczej skórę głowy przy dłuższym stosowaniu. Używam też wcierek, więc ciężko mi stwierdzić jaki udział na wysyp babyhair oraz przyspieszenie porostu miał sam balsam. Myślę, że jest świetną bazą do odżywek z indyjskich ziół (np. amla). Cena standardowa jak na 350 ml i balsam, którego składniki lepiej sprawowałyby się w formie płynu do wcierania w skalp niż odżywki do włosów jest wysoka. Jednak jego przyjazny skład zachęca do stosowania z innymi "skalpowymi" dodatkami, jak np. amla, placenta czy spirulina.




W kolejce czeka jeszcze balsam Agafii  domowy z propolisem. Ciekawe jak się sprawdzi :) Używałyście jednego z tych balsamów? Co o nich sądzicie?

wtorek, 1 stycznia 2013

Podsumowanie akcji zapuszczania w grudniu i plany na styczeń

Kolejny miesiąc za mną, bardziej intensywny i zabiegany niż listopad, toteż mniej czasu miałam na pielęgnację włosów.  Mimo to myślę, że mają się nieźle ;) Jednak mimo ambitnego założenia musiałam podciąć włosy, gdyż końce stały się rzadsze i bez życia. Poszły 2 cm, ale włosy nieco odżyły ;) Co stosowałam w grudniu:

1. Wcierka: kozieradka. Wstępnie planowałam Jantar, ale pochlebne opinie i dostępność na DOZie spowodowały, ze jednak zaczęłam od rosołku ;) Zapach faktycznie specyficzny, ale po wyschnięciu włosów niewyczuwalny. Wcierałam sumiennie po myciu włosów, raz spróbowałam też na suche włosy, w dzień przed myciem, ale spowodowała przetłuszczenie włosów, toteż zrezygnowałam z tego sposobu aplikacji.

2. Olejek łopianowy Green Pharmacy męczyłam dalej, jakoś mam cały czas oporu przed olejowaniem skalpu :/ W sumie użyłam go 3 razy. Prawie raz na tydzień :P

3. Suplementy - pestki ze słonecznika, pokrzywa z bratkiem, Calcium Pantothenicum i od połowy miesiąca witamina A+E (oczy ostatnio mi szwankują, może wit. A nieco im pomoże)

4. Odżywka na skalp: Receptury Agafii - Balsam ziołowy specjalny  z dodatkiem placenty, a od połowy miesiąca także amli.


Efekty


 - zobaczycie w aktualizacji.

Przyrost miesięczny w grudniu ciężko oszacować, gdyż obcięłam włosy o około 2 cm (nie robię tego z linijką, więc dokładnie nie wiem ile). Włosy urosły co najmniej 1,5 - 2 cm. Po obcięciu nie straciłam zbytnio długości, więc pewnie odrosły obcięte centymetry.

Efekty są, ale ciężko je obiektywnie zmierzyć ;)

Jaki mam plan na styczeń:


1. Wcierka: Jantar, jeśli stosowana po myciu będzie przyspieszać przetłuszczanie to wrócę do kozieradki z wodą brzozową a Jantar będzie wcierany przed myciem.

2. Olejek łopianowy Green Pharmacy - męczę go dalej ;) Mam zbyt dużo olejów do stosowania na długość, więc ten zużyję na skalp. Zastanawiam się nad zrobieniem oleju z amli na przyszłość ;)

3. Suplementy - pestki ze słonecznika i pokrzywa, skończę Calcium Pantothenicum i wit. A+E

4. Balsam Agafii z placentą i amlą już się kończy, z amli i placenty nie rezygnuję, ale inna odżywka będzie bazą ;)

5. Domowa odżywka na bazie drożdży - bardzo ją lubię, ale w grudniu ciągle nie miałam czasu, czas to zmienić w styczniu! Dodaję jeszcze olejek łopianowy lub rycynowy i w ten sposób mam prawdziwy dopalacz do włosów ;)



A jak Wam idzie zapuszczanie? Czy włosy odwdzięczają się za Wasze starania? Czy wręcz odwrotnie - im mniej się przejmujecie, tym szybciej rosną? :P

Mój zasób kosmetyków do włosów styczeń 2013 r.

Szampony:

a) łagodne bez SLS, bez SLES:
1. Rossmann, Babydream (szampon dla dzieci)
2. Rossmann, Facelle intim, Sensitive (płyn do higieny intymnej)
3. Himalajskie niearomatyzowane mydło do ciała i włosów

b) oczyszczające z SLES:
1. Barwa ziołowa, Czarna Rzepa


Odżywki d/s:

a) bez silikonów

1. Rossmann ISANA wygładzająca z olejkiem babassu (D!!!)
2. Receptury Agafii - Balsam ziołowy specjalny (D+)
3. Receptury Agafii - Balsam domowy
4. Bingo, SPA, Maska do włosów z proteinami kaszmiru i kolagenem

b) z silikonami:
1. Lorys duo chocolate krem nawilżajacy (D!!!)
2. Forte Sweden, Romantic Professional Anti - Age, Balsam do włosów z jedwabiem (Dimethicone Copolyol)
3.  Forte Sweden, Romantic Professional Anti - Age, Maska do włosów z jedwabiem (Dimethicone Copolyol)


Odżywki b/s

a) bez silikonów:
1. Joanna Naturia odżywka bez spłukiwania z lnem i rumiankiem (D+)

b) z silikonami:
1. Shauma, Odbudowa i pielęgnacja, spray bez spłukiwania
2. Marion, 7 efektów, kuracja z olejkiem arganowym


Wcierki:

1. Woda brzozowa, Barwa
2. Farmona, Jantar
3. ISANA, Woda brzozowa (głównie w roli płukanki)
4. Kozieradka


Półprodukty i dodatki:

1. Gliceryna
2. Algi - spirulina
3. Zielona glinka
4. Czerwona glinka z algami
5. Placenta roślinna
6. Kolagen z elastyną
7. Hesh, Amla puder 

 Henna:

1. Mumtaz
2. Hesh, Heenara Herbal Hair Pack
3. Hesh, Mehandi


Oleje:

1. Olej rycynowy
2. Olej kokosowy rafinowany (D!!!)
3. Olej sezamowy
4. Olej z pestek winogron
5. Olej z orzechów włoskich
6. Babydream 
7. Babydream fur Mama
8. Cien Oliwkowy olejek do masażu
9. Green Pharmacy, Olejek łopianowy ze skrzypem  (D+)
10. Masło shea 

DENKO
(D!!!) plan zużyć na miesiąc
(D+)
zrealizowane zużycia