Od wielu lat moje włosy szybko się przetłuszczają. Latem myłam je codziennie, co nie stanowiło problemu dzięki wysokim temperaturom. Jednak wraz z nadejściem zimniejszych pór roku postanowiłam wrócić do mycia co drugi dzień. I tu zaczęły się schody... Włosy przyzwyczajone do codziennego mycia po nocy nie wyglądały już atrakcyjnie. Zwłaszcza okolice skroni i boki głowy nad uszami (poduszka wie dlaczego, kręcę się z boku na bok dość intensywnie :P). Moje włosy nie lubią dotykania - przetłuszczają się po intensywnym przeczesaniu szczotką czy ręką blisko skóry głowy nawet kilka godzin po myciu. Z kolei dobrze upięte (tzn nie trzeba co chwilę poprawiać) na upartego są niezłe 3 dni! Obecnie myję co 2 dni i w utrzymaniu świeżości pomaga mi:
1. Niedotykanie! :P
Staram się jak najmniej ich dotykać. Nie jest to łatwe, gdy są rozpuszczone, gdyż kręcenie pasma włosów na palcu jest takie relaksujące :P Dodatkowo co chwilę trzeba włosy poprawić, przerzucić do tyłu, do przodu itp. Nie mogą być nieruszone zbyt długo :P Dobrym rozwiązaniem jest związywanie, upinanie lub chociaż podpinanie włosów z przodu głowy. I pestki słonecznika lub inny gadżet do zajęcia rąk w stresujących sytuacjach ;)
2. Szampon bez środków odżywczych.
Używam Babydream, Facelle, ze SLES raz na 1-2 tygodnie Barwę ziołową. Latem używałam Babydream fur Mama - cudowny do codziennego mycia, które w czasie upałów było koniecznością, okazał się zbyt ciężki (dużo olejków w składzie) do mycia co drugi dzień. Włosy szybciej się przetłuszczały i szybko były przyklapnięte. Zaczęłam testy mydełka nepalskiego z henną i obawiam się, że również będzie za ciężki dla skóry głowy. Ciało je kocha, ale skalp już niestety nie. Obecnie muszę wyglądać w porządku i nie mam czasu na powtórne mycie, więc końcową opinię wydam po intensywniejszym użytkowaniu po świętach.
3. Odżywki z dala od skóry albo przed myciem.
Wręcz uwielbiam odżywki, które mogę stosować na skalp bez obawy przyklapu. Niestety nie ma ich wiele a ich działanie na końce jest za słabe. Stąd mój pomysł na 2 odżywki - 1 w okolicach skalpu (przecież tamte włosy też muszą coś jeść) a druga od połowy długości. Nie musicie kupować od razu 2 odżywek: na skalp stosujcie lekką odżywkę solo lub lekko rozcieńczoną naparem ziołowym, bądź tonikiem ziołowym (np. Ziaja do twarzy ogórkowy, rumiankowy, aloesowy itd), można wzbogacić ją nietłustymi dodatkami: zieloną glinką, spiruliną, placentą, Na długość do odżywki dodajcie kilka kropli olejku i/lub gliceryny (z gliceryną i innymi humektantami radzę uważać: teraz jest zbyt sucho w pomieszczeniach i mogą Wam przesuszyć włosy zamiast zatrzymywać w nich wilgoć). Intensywne odżywianie zostawcie na czas przed myciem. Możecie do maski dodać łychę oleju, żółtko, drożdże i inne niezmywalne wodą cuda, które odżywią Wam włosy a nadmiar zmyjecie szamponem. Polecam trzymanie takiej maski minimum godzinę, ale z 30 minut włosy będą zadowolone. Osobiście dłużej niż godzinę nie mogę trzymać, gdyż zazwyczaj swędzi mnie skóra z tyłu głowy od wilgoci, ciepła i turbanu :P Jedynie hennę znosi dłużej, gdyż swędzenie pojawia się po ok 1,5 godziny lub wcale, jeśli jestem czymś innym mocno zainteresowana :P
4. Wcierki.
Joanna Rzepa bardzo szybko umożliwiła mi ograniczenie mycia co drugi dzień. Dodatkowo przyspieszyła porost i spowodowała inwazję babyhair (stosowałam ją wiosną i teraz mam już grzywkę z babyhairów sięgająca do brwi, a także stosowałam w listopadzie - kłujące maluchy sterczą na wszystkie strony). Jednak zawiera ona alkohol, więc wrażliwa skóra głowy może się zbuntować. Nie polecam stałego stosowania każdego dnia. Dla mnie optymalna dawka to wcieranie zaraz po myciu co 2gi dzień. Warto zrobić w połowie buteleczki tygodniową przerwę. Do tej pory nie zaobserwowałam żadnych objawów podrażnienia czy wysuszenia, ale profilaktycznie nie zwiększam częstotliwości stosowania. Stosowałam też inne wcierki alkoholowe: Seboravit, wodę brzozową Barwa a także niealkoholowe Green Pharmacy Eliksir przeciw wypadaniu włosów, Jantar, Odżywka pokrzywowa Anna, ale nie dały one spektakularnego efektu przedłużenia świeżości. Jantar świeżość skracał a Eliksir nie wpływał na nią, ale łagodził swędzenie i koił skalp. Obecnie stosuję kozieradkę na mokre włosy, zaraz po myciu (tzn wcieram w skalp przed wysuszeniem) i nie wpływa ona na przetłuszczanie. Wypracowałam sobie możliwość mycia co drugi dzień i kozieradka nie niweczy moich starań ;) Wtarta po wysuszeniu przetłuszcza mi włosy (czy raczej pobudzam masażem gruczoły do pracy - patrz punkt 1). Żeby przedłużyć jej świeżość oraz wzbogacić działanie dodałam do 2/3 kozieradki 1/3 wody brzozowej Barwa. Ku mojej radości uzyskany płyn nie śmierdzi rosołem jak kozieradka ani spirytusem jak woda brzozowa. Zapach jest ziołowy, lekki z nutą alkoholu - nic drażniącego ;)
5. Suchy szampon - talk dla dzieci.
Nie stosuję po każdym myciu, gdyż obawiam się że skóra głowy może czuć się "zapchana", ale przy ekstremalnych sytuacjach używam i mam 1 dzień gratis bez mycia ;) Pisałam więcej o nim TU.
6. Ostatnio odkryta Amla
Użyłam jak zawsze balsamu Agafii, który delikatnie obciąża włosy u nasady i dodałam Amli w proszku. Nałożyłam na skalp po myciu i spacerowałam z czepkiem godzinę. Na końce nałożyłam Romantic z olejkiem. Po zmyciu wodą i ich wyschnięciu okazało się, że są uniesione u nasady, lśniące, ale nieobciążone. Po nocy wyglądają jak zaraz po myciu ;)
7. Henna
Wymieszana z sokiem z cytryny i trzymana minimum 2 godziny: nie nakładam żadnych odżywek, aby kolor mógł dojrzeć i przy okazji włosy były świeże 3 dni! Co prawda dość suche i plączące się, ale problem znika po pierwszym myciu. Nie jest to metoda trwała, ale warto zauważyć, że również henna ogranicza przetłuszczanie.
8. Płukanki ziołowe z octem lub sokiem z cytryny.
Działają podobnie jak wcierki - zioła regulują pracę gruczołów łojowych w skórze głowy a dodatkowo delikatnie wysuszają sam włos. Nie należy stosować ich przy każdym myciu, gdyż efekt w postaci sianka na głowie murowany :P Nie można stosować zbyt wiele ziół na raz, więc używajcie płukanki lub wcierki. Podczas jednego mycia i jedno i drugie to zbyt wiele ;) Podobnie Amla wg mnie wyklucza dodatkowe użycie płukanki lub ziołowej wcierki. Pamiętajcie - umiar przede wszystkim ;)
Skupiłam się na zewnętrznych metodach radzenia sobie z tym problemem. Wiadomo, że przy nadmiernym przetłuszczaniu może pomóc zmiana diety a może nawet konieczne być leczenie, gdyż przyczyna jest poważniejsza niż nadgorliwe gruczoły łojowe. Gdy Wasze włosy nie są w stanie wyglądać świeżo przez kilka godzin mimo prawidłowej pielęgnacji to warto zasięgnąć porady lekarza. Gdyż samo przetłuszczanie może być jedynie jednym z objawów zaburzeń organizmu. Ale nie wpadajcie od razu w panikę - w większości przypadków zbyt nadgorliwa walka z przetłuszczaniem nasila problem. Przesuszona skóra w geście obronnym zaczyna produkować więcej łoju i koło się zamyka.
Najważniejsze zasady to:
1. Oczyszczać delikatnie nie obciążając. Prosty, ale delikatny szampon.
2. Stosować zioła i preparaty na alkoholu z umiarem i rozsądkiem (wcierka raz na 2 dni z przerwami co 2 tygodnie zmniejszy przetłuszczanie, ale stosowana codziennie i w połączeniu z innymi specyfikami ziołowymi może wysuszyć skalp i nasilić problem).
3. Odżywiajcie skalp. Może to być maska przed myciem lub lekki spray po myciu (np Eliksir Green Pharmacy). Jeśli Wasze włosy dobrze reagują to także olejowanie skalpu przed myciem na 30 minut lub nawet całą noc. Włosy przy skórze głowy będą Wam potrzebne minimum przez kilka lat, więc jak będą przesuszane i niedopieszczone, to nie nadrobicie zaległości później. Skóra głowy wytwarza włosy, toteż żeby miały lepszy start warto zadbać o nią ;)
A jakie są Wasza sposoby na zminimalizowanie przetłuszczania? Może odkryłyście metodę, która może pomóc również innym dziewczynom, które jak ja borykają się ze znacznie skróconą świeżością włosów?
Pozdrawiam Was serdecznie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Waszą opinię na temat wpisu lub bloga. Wpisy zawierające reklamę lub co gorsza obraźliwe będę usuwać. Komentarz jest częścią bloga, więc niech będzie równie przemyślany - to jest Wasz ślad i świadczy o Was ;)